Antigua i Barbuda [Morze Karaibskie]
-
Arsenal po zapoznaniu się z danymi niezbędnymi do operacji, gotowy był do akcji likwidacji.
-
Gdy dołączyli do was ostatni maruderzy, personel skierował was ponownie na nadbrzeże. Tam czekał cywilny jacht, a na nim ubrani po cywilnemu ludzie Kolektywu, mający dowieść was nim na miejsce. Najemnicy zaczęli powoli ładować się na pokład, przy wejściu odbierając walizki, w których znajdowały się cywilne ubrania. Każda walizka była podpisana, więc miałeś pewność, że dostaniesz coś idealnie dopasowanego do twoich gabarytów.
-
Zabrał podpisaną walizkę i przebrał się w cywilne ciuchy. Przy okazji je obejrzał.
-
Nic wielkiego i nic, co mogłoby przyciągać uwagę postronnych osób. Rzecz jasna, ktoś o twojej posturze i tak może przyciągać spojrzenia innych, ale to jeszcze nie powód do zmartwień. Ubrań w walizce miałeś sporo, głównie dostosowanych do lokalnych warunków, a więc lekkich, przewiewnych i cienkich. Tak samo wyglądał twój obecny strój, złożony ze słomianego kapelusza, hawajskiej koszuli, sandałów i krótkich spodenek. Większość najemników wyglądała podobnie.
-
Nie takie rzeczy miał na sobie Arsenał wciąż w myślach mając tę misję sprzed trzech lat, kiedy to krztusząc się ze śmiechu założył prezerwatywę w rozmiarze XXL świecąca w ciemności, po czym dla utrzymania przykrywki wyruchał jedną prostytutkę.
To były czasy… Kurwa…
Racja, rozmiary Arsenała wyróżniają go na tle ludzi, dlatego też wziął na to poprawkę. Może gdyby nie żywot najemnika to robiłby za cyngla.
Odchrząknął i będąc na jachcie podziwiał widoki z bakburty. -
Rzeczywiście, było na co popatrzeć, bo i okolica całkiem urokliwa. Może nie był to szczyt turystycznych marzeń, ale to wciąż wyspa na Karaibach, samo to robi swoje. Port pełen był statków, głównie rybackich, ale nie brakowało też jachtów, tak turystycznych, jak i prywatnych. Gdy opuściliście pokład, najemnicy zaczęli dzielić się na trzy grupy, zapewne w celu rozwiezienia was w różne miejsca zakwaterowania.
-
Arsenał podszedł do pierwszej grupy, a kierując się lenistwem spaślaka z bebzonem wybrał najbliższą, żeby nie dostać zadyszki przedwcześnie.
-
Świadomie czy nie, trafiłeś do tej samej grupy co Burks. Kojarzyłeś też z widzenia kilku innych: Aleksiej Kowalew, weteran armii Federacji Rosyjskiej, były członek Grupy Wagnera, specjalista od działań na zadupiach świata i ustawiania lokalsów do pionu; Tsukamoto Nori, mistrz sztuk walki i strzelec wyborowy, podobno pobił rekord świata w zabójstwie z dystansu o czterdzieści trzy metry; Owen Neal, brytyjski przemytnik, człowiek, który miał przyjaciela w każdym porcie czy większym mieście na świecie, a przy tym prawdziwy wirtuoz broni krótkiej.
-
- Doborowa kompania. - oznajmił optymistycznie Arsenał. W rzeczywistości czas jedynie pokaże jak ta zgraja doświadczonych najemników wywiąże się ze swojej roboty. Oby skończyli lepiej niż poprzednia drużyna i oby nie znalazł się tutaj zdrajca. Mężczyzna nie chce pokazywać palcem na Rosjanina, nie żeby był uprzedzony, ale były konflikt na Ukrainie o Krym czyni każdego ruska podejrzanego politycznie!
-
//Wiem, że napisałeś “były konflikt na Ukrainie o Krym”, ale przy tej okazji przypomnę, że wydarzenia z naszego świata i świata PBF’a pokrywają się ze sobą do pierwszych dni września zeszłego roku, później już może być z tym różnie. Przykładowo, ze względu na istnienie OAB i Ligi Herosów, tutaj wojny na Ukrainie nie ma.//
- Moglibyśmy w pięciu przejąć to państewko dla siebie, reszta nawet nie byłaby nam potrzebna. - powiedział Neal, gdy dołączyłeś do grupy. Trochę do ciebie, trochę do wszystkich pozostałych, może po prostu myślał na głos. - Kolektyw oszczędziłby pieniądze i czas, a my mielibyśmy więcej wrażeń dla siebie.
//Tu chciałem przedstawić ważniejszych NPC, którzy będą ci towarzyszyć. Nigdzie nie spieszymy się z fabułą, więc możesz z nimi pogadać, popytać o coś i tak dalej. Jeśli nie masz ochoty ani nie czujesz potrzeby to napisz po prostu, że czekasz na rozwój wydarzeń i tak dalej, a ja ruszę z akcją dalej.// -
- Kuszące. Hue hue hue… - oznajmił Arsenal prześmiewczo i podtrzymał temat.
- Że też chce się Kolektywowi na takim wypizdowie przejmować kontrolę. Co nie, Aleksiej, czemu nie zacząć od dużych państw… Na przykład byłego Związku Radzieckiego. Ukraina, Białoruś, Kazachstan. - głośno myślał i przeniósł ciężkie spojrzenie na Tsukamoto.
- To co tym razem? Jaki rekord pobijesz? -
- Im większe państwo, tym więcej problemów. - odparł tamten, wzruszając ramionami. - Wagnerowcy działają podobnie: jak pojawili się w Donbasie to było wielkie halo. A jak zaczęli robić interesy w Syrii albo jakimś afrykańskim wypizdowie to mało kto się tym zainteresował, a co dopiero przejął. Tu możemy mieć na głowie co najwyżej lokalnych policjantów i inne siły porządkowe, średnio ogarnięci strażnicy w bankach bywają lepiej uzbrojeni i wyszkoleni. Ale potraktuj to jako trampolinę, od której odbijemy się dalej, do większych celów.
- Nie żebyśmy nie działali tam, gdzie mówisz. Wielu oligarchów z Ukrainy siedzi w kieszeni Kolektywu, a pośrednio białoruski reżim też sporo zawdzięcza Masce. - dodał Owen.
Japończyk za to nic nie odpowiedział, wzruszył jedynie lekko ramionami. Nie było to dziwne, miał raczej opinię samotnika i milczka, ale widać uznano, że jego udział w tej misji był niezbędny. Lub sam się zaciągnął, bo nie miał pod ręką bardziej intratnych zleceń dla pojedynczego najemnika bądź z jeszcze innych powodów. -
W takim razie Arsenał czekał na dalszy rozwój wypadków.
-
Gdy wszyscy opuścili jacht, każdy z was otrzymał adres motelu, w którym będziecie tymczasowo bazować, dwa tysiące lokalnej waluty w gotówce i polecenie, aby po przybyciu na miejsce wybrać spośród całej grupy jednego, który będzie dowodzić. Dwie pozostałe grupy ruszyły w drogę, ta, w której znajdowali się twoi rozmówcy również powoli się zbierała, a ludzie Kolektywu zaczęli przygotowywać jacht do wypłynięcia, w międzyczasie jeden z nich dawał w łapę strażnikowi portowemu, aby ten zapomniał, że widział jacht, jego załogę, a zwłaszcza pasażerów.
-
Arsenał ruszył razem z grupą, z którą rozmawiał.
-
Podróż minęła wam szybko i sprawnie, podobnie jak zameldowanie i reszta tych pierdoł. Motel mieliście dla siebie na wyłączność, a Kolektyw opłacił go z góry na tyle szczodrze, aby nikt nie zadawał pytań, dla obsługi i właściciela byliście pewnie bandą obrzydliwie bogatych turystów na egzotycznych wakacjach. Kwadrans po przybyciu, który zajęło wam rozpakowywanie i tym podobne, wszyscy zebraliście się w twoim pokoju, bo akurat był największy, aby od razu rozwiązać sprawę, jaką wyznaczył wam Kolektyw: wybrać lidera grupy. Póki co nikt nie zgłaszał swojej kandydatury, masz więc okazję, aby zgłosić się pierwszy lub jako pierwszy wyznaczyć kogoś, kto twoim zdaniem będzie się nadawał.
-
Arsenał rozsiadł się na łóżku tak wygodnie, że lepiej byłoby mu już tylko w domu.
- Panowie. - zaczął dość poważnie. - Sprawa jest dość prosta. Musimy ustalić, kto będzie dowodził tym wszystkim. Od siebie mogę zaproponować Burksa. To swój chłop. - oznajmił szczerze, gdyż sam na ten moment nie chciał być dowódcą tego pierdolnika. -
Burks w odpowiedzi i podziękowaniu za nominację skinął ci głową. Choć Kowalew mógłby mieć równie dobre, jeśli nie lepsze predyspozycje, dzięki jego doświadczeniu w działaniu na różnych zadupiach, które wyniósł ze służby w Grupie Wagnera, to on sam nie zaprotestował ani nawet nie zgłosił swojej kandydatury, podobnie jak inni. W ten sposób głosowanie poszło bardziej niż sprawnie i macie już wybranego lidera.
- Nie będę bawić się w jakieś motywacyjne gadki czy inne pierdoły. - powiedział wasz nowy dowódca. - Zamiast tego obiecuję tylko, że skończymy tę misję w jednym kawałku, a do tego dużo bogatsi niż byliśmy, nim wzięliśmy to zlecenie od Kolektywu.
- Mnie zmotywował. - rzucił Owen, a reszta przytaknęła.
- No to jaki plan, szefie? - zapytał Rosjanin po chwili ciszy.
- Ty i Neal możecie iść na miasto. On jest wygadany i w miarę sprytny, ty masz doświadczenie z werbowaniem tubylców albo trzymaniem ich za mordę. Może dowiecie się czegoś, co nam pomoże w wykonaniu tej misji. Ja za to pójdę zameldować Kolektywowi, że teraz ja tu rządzę, a reszta może w tym czasie zrobić, co im się podoba, byle bez zwracania na nas uwagi miejscowych. Pytania? -
Arsenał rozłożył się wygodnie na łożku przedtem kładąc torby na pościeli. Powoli zaczął wyciągać z nich broń, a następnie czyścić ją. Skoro zadanie dostała dwójka najemników, a szef jasno określił, co ma robić reszta to nie pozostało mężczyźnie nic innego jak zająć się własbym Arsenałem. Starannie czyšcił i polerował bronie, sprawdzał stan amunicji, a kiedy skończył postanowił się zdrzemnąć. Może akurat reszta wróci z masą danych rozpoznawczych, gdy się przebudzi.
-
Dość sprawnie przeprowadziłeś i zakończyłeś przegląd broni, dałeś radę złapać też chwilę snu, co nie było trudne: żyjąc od tak dawna jako najemnik posiadłeś umiejętność zasypiania i jedzenia w każdej chwili i o każdej porze, bo w tym fachu nie wiadomo, kiedy trafi się następna okazja. Tak czy siak, twoja drzemka nie trwała długo, zbudziło cię głośne pukanie do drzwi pokoju i krótki okrzyk “Narada”, jaki nastąpił chwilę po nim.
-
Arsenał wstał z łóżka i ubrawszy buty przetarł twarz suchymi dłońmi. Poprawił nieco włosy, a potem ruszył pełnym krokiem na rzeczoną naradę.
-
Pozostali najemnicy byli już na miejscu, w pokoju Burksa, albo weszli doń w mniej więcej tym samym czasie co ty.
- Neal. - rzucił krótko lider bandy, gdy wszyscy byliście już w komplecie.
Brytyjczyk odchrząknął i zaczął mówić:
- Podczas kilku godzin, jakie razem z Aleksiejem spędziliśmy na ulicach, w barach i innych miejscach stolicy, dowiedzieliśmy się zaskakująco dużo. Poza tym, że jak już wszyscy wiemy, lokalne siły porządkowe, a nawet wojsko, nie są wyzwaniem ani dla nas, ani tym bardziej dla Kolektywu ogółem, to na dodatek są zajęci walką z kimś, kogo możemy nazwać trzecim graczem w regionie. Mowa tu o kilku gangach, o których istnieniu Kolektyw może i wiedział, ale nie był zajęty współpracą z nimi, bo w skali świata to marne płotki. Ale nam mogą się przydać.
- Stare, dobre “dziel i rządź”. - wtrącił Kowalew. - Z częścią możemy się dogadać, innym rozwalić liderów i zająć ich miejsce, pozostałych po prostu wybijemy. A to, co z nich zostanie, posłuży za mięso armatnie do walki z lokalnymi dobrymi chłopcami.
- Z tego, co udało nam się ustalić, mamy do czynienia z trzema głównymi gangami. Najbliżej nas, bo w stolicy i jej okolicy, są Rekiny. Zajmują się głównie przemytem ludzi i towarów, czasami dorabiają piractwem na małą skalę i porwaniami dla okupu. W głębi Barbudy swoją siedzibę mają Żmije. Korzystając z tego, że mieszkańcy wyspy zajmują się głównie turystyką na terenach przybrzeżnych, a reszta to rolnicy, produkują narkotyki na zakamuflowanych w tym celu farmach i plantacjach. Poza tym zbierają haracze od różnych lokalnych przedsiębiorców, czasami też porywają co bogatszych turystów. W Codrington, jedynym mieście na Barbudzie, siedzą Sępy. Tak jak dla niepoznaki Rekiny udają rybaków, a Żmije rolników, oni próbują pokazać się jako biznesmeni i przedsiębiorcy. A w rzeczywistości rozprowadzają narkotyki od Żmij na obu wyspach, mają też sieć kasyn i burdeli. Sępy i Żmije ze sobą współpracują, ale to raczej kruchy sojusz, Rekiny nie mają żadnych interesów z którymś z pozostałych gangów. Teraz musimy ich rozpracować, przekabacić na naszą stronę albo zniszczyć. Aha, jeszcze jedna sprawa: po czym poznać członka gangu? Po tatuażach w kształcie zwierzęcia, od którego ich grupa wzięła swoją nazwę. Rekiny i Żmije strasznie się z nimi obnoszą, mają je nawet na twarzach, klatkach piersiowych czy rękach. Sępy podobnie, ale oni mniej się afiszują, dziara na pół mordy nie pasuje do garnituru i wizerunku biznesmena.
- Myślę, że wiemy już wszystko. - włączył się do rozmowy Burks. - Chyba że ktoś ma pytania? Jeśli nie, podzielimy się na grupy i zajmiemy robotą jeszcze dziś.
//NPC pytań mieć nie będą, to bardziej dla ciebie. I możesz mi od razu, tak poza opisem działań swojej postaci, dać znać, którym gangiem chcesz się zająć i opcjonalnie w jakim towarzystwie. Albo czy jest ci to obojętne, wtedy sam coś wybiorę.// -
Arsenał był zaciekawiony tym wszystkim, a więc są tutaj inni gracze. Nie żeby to specjalnie dziwiło mężczyznę, ale wykorzystanie tych płotek w znacznie większej grze wydawało się oczywistą oczywistością. Wiele pytań męczyło teraz mózg Arsenała, wiele scenariuszy, które kreowała przyszłość na początek postanowił dowiedzieć się nieco o sile rażenia poszczególnych grup.
- Który gang jest najlepiej uzbrojony i dysponuje największą siłą rażenia? - zapytał. -
- Ciężko być pewnym na tę chwilę. - odparł Neal. - Potrzeba byłoby więcej czasu na sprawdzenie tego wszystkiego, ale na chwilę obecną to Rekiny wydają się najlepiej uzbrojeni. Żmije to zagrożenie na poziomie ulicznego gangu, powinni stanowić najmniejsze zagrożenie z nich wszystkich. Najmniej mogę przypuszczać co do Sępów, z jednej strony mała armia uzbrojonych po zęby bandziorów jakoś nie pasje mi do ich stylu bycia i zarabiania, ale z drugiej to oni są najbogatsi spośród tych wszystkich gangów, więc mieliby najmniejsze problemy, żeby wystawić przeciwko nam jakichś zakapiorów albo skorumpowanych wojskowych czy gliniarzy.
-
Arsenał na ten moment miał już dokładny cel całego przedsięwzięcia. Wybrał Rekiny, gdyż jego zdaniem byli wartymi uwagi przeciwnikami, których nie należy lekceważyć, a przede wszystkim muszą być zlikwidowani. Po ich zniszczeniu reszta gangów będzie probowała przejąć ich wpływy oraz terytoria.
- Zniszczmy Rekiny, a wtem wywołany walki między gangami z tytułu ubytku dużego gracza na arenie gangów. - zaproponował Arsenał.