Antigua i Barbuda [Morze Karaibskie]
-
Arsenał rozłożył się wygodnie na łożku przedtem kładąc torby na pościeli. Powoli zaczął wyciągać z nich broń, a następnie czyścić ją. Skoro zadanie dostała dwójka najemników, a szef jasno określił, co ma robić reszta to nie pozostało mężczyźnie nic innego jak zająć się własbym Arsenałem. Starannie czyšcił i polerował bronie, sprawdzał stan amunicji, a kiedy skończył postanowił się zdrzemnąć. Może akurat reszta wróci z masą danych rozpoznawczych, gdy się przebudzi.
-
Dość sprawnie przeprowadziłeś i zakończyłeś przegląd broni, dałeś radę złapać też chwilę snu, co nie było trudne: żyjąc od tak dawna jako najemnik posiadłeś umiejętność zasypiania i jedzenia w każdej chwili i o każdej porze, bo w tym fachu nie wiadomo, kiedy trafi się następna okazja. Tak czy siak, twoja drzemka nie trwała długo, zbudziło cię głośne pukanie do drzwi pokoju i krótki okrzyk “Narada”, jaki nastąpił chwilę po nim.
-
Arsenał wstał z łóżka i ubrawszy buty przetarł twarz suchymi dłońmi. Poprawił nieco włosy, a potem ruszył pełnym krokiem na rzeczoną naradę.
-
Pozostali najemnicy byli już na miejscu, w pokoju Burksa, albo weszli doń w mniej więcej tym samym czasie co ty.
- Neal. - rzucił krótko lider bandy, gdy wszyscy byliście już w komplecie.
Brytyjczyk odchrząknął i zaczął mówić:
- Podczas kilku godzin, jakie razem z Aleksiejem spędziliśmy na ulicach, w barach i innych miejscach stolicy, dowiedzieliśmy się zaskakująco dużo. Poza tym, że jak już wszyscy wiemy, lokalne siły porządkowe, a nawet wojsko, nie są wyzwaniem ani dla nas, ani tym bardziej dla Kolektywu ogółem, to na dodatek są zajęci walką z kimś, kogo możemy nazwać trzecim graczem w regionie. Mowa tu o kilku gangach, o których istnieniu Kolektyw może i wiedział, ale nie był zajęty współpracą z nimi, bo w skali świata to marne płotki. Ale nam mogą się przydać.
- Stare, dobre “dziel i rządź”. - wtrącił Kowalew. - Z częścią możemy się dogadać, innym rozwalić liderów i zająć ich miejsce, pozostałych po prostu wybijemy. A to, co z nich zostanie, posłuży za mięso armatnie do walki z lokalnymi dobrymi chłopcami.
- Z tego, co udało nam się ustalić, mamy do czynienia z trzema głównymi gangami. Najbliżej nas, bo w stolicy i jej okolicy, są Rekiny. Zajmują się głównie przemytem ludzi i towarów, czasami dorabiają piractwem na małą skalę i porwaniami dla okupu. W głębi Barbudy swoją siedzibę mają Żmije. Korzystając z tego, że mieszkańcy wyspy zajmują się głównie turystyką na terenach przybrzeżnych, a reszta to rolnicy, produkują narkotyki na zakamuflowanych w tym celu farmach i plantacjach. Poza tym zbierają haracze od różnych lokalnych przedsiębiorców, czasami też porywają co bogatszych turystów. W Codrington, jedynym mieście na Barbudzie, siedzą Sępy. Tak jak dla niepoznaki Rekiny udają rybaków, a Żmije rolników, oni próbują pokazać się jako biznesmeni i przedsiębiorcy. A w rzeczywistości rozprowadzają narkotyki od Żmij na obu wyspach, mają też sieć kasyn i burdeli. Sępy i Żmije ze sobą współpracują, ale to raczej kruchy sojusz, Rekiny nie mają żadnych interesów z którymś z pozostałych gangów. Teraz musimy ich rozpracować, przekabacić na naszą stronę albo zniszczyć. Aha, jeszcze jedna sprawa: po czym poznać członka gangu? Po tatuażach w kształcie zwierzęcia, od którego ich grupa wzięła swoją nazwę. Rekiny i Żmije strasznie się z nimi obnoszą, mają je nawet na twarzach, klatkach piersiowych czy rękach. Sępy podobnie, ale oni mniej się afiszują, dziara na pół mordy nie pasuje do garnituru i wizerunku biznesmena.
- Myślę, że wiemy już wszystko. - włączył się do rozmowy Burks. - Chyba że ktoś ma pytania? Jeśli nie, podzielimy się na grupy i zajmiemy robotą jeszcze dziś.
//NPC pytań mieć nie będą, to bardziej dla ciebie. I możesz mi od razu, tak poza opisem działań swojej postaci, dać znać, którym gangiem chcesz się zająć i opcjonalnie w jakim towarzystwie. Albo czy jest ci to obojętne, wtedy sam coś wybiorę.// -
Arsenał był zaciekawiony tym wszystkim, a więc są tutaj inni gracze. Nie żeby to specjalnie dziwiło mężczyznę, ale wykorzystanie tych płotek w znacznie większej grze wydawało się oczywistą oczywistością. Wiele pytań męczyło teraz mózg Arsenała, wiele scenariuszy, które kreowała przyszłość na początek postanowił dowiedzieć się nieco o sile rażenia poszczególnych grup.
- Który gang jest najlepiej uzbrojony i dysponuje największą siłą rażenia? - zapytał. -
- Ciężko być pewnym na tę chwilę. - odparł Neal. - Potrzeba byłoby więcej czasu na sprawdzenie tego wszystkiego, ale na chwilę obecną to Rekiny wydają się najlepiej uzbrojeni. Żmije to zagrożenie na poziomie ulicznego gangu, powinni stanowić najmniejsze zagrożenie z nich wszystkich. Najmniej mogę przypuszczać co do Sępów, z jednej strony mała armia uzbrojonych po zęby bandziorów jakoś nie pasje mi do ich stylu bycia i zarabiania, ale z drugiej to oni są najbogatsi spośród tych wszystkich gangów, więc mieliby najmniejsze problemy, żeby wystawić przeciwko nam jakichś zakapiorów albo skorumpowanych wojskowych czy gliniarzy.
-
Arsenał na ten moment miał już dokładny cel całego przedsięwzięcia. Wybrał Rekiny, gdyż jego zdaniem byli wartymi uwagi przeciwnikami, których nie należy lekceważyć, a przede wszystkim muszą być zlikwidowani. Po ich zniszczeniu reszta gangów będzie probowała przejąć ich wpływy oraz terytoria.
- Zniszczmy Rekiny, a wtem wywołany walki między gangami z tytułu ubytku dużego gracza na arenie gangów. - zaproponował Arsenał. -
Wszyscy skwitowali twój plan milczeniem, ale kiwali głowami z aprobatą.
- A więc postanowione. Ja i Kowalew zostajemy tutaj, postaramy się zdobyć więcej informacji o Żmijach i będziemy was przy okazji ubezpieczać. Neal, ty masz wybadać Sępy, ale nic poza tym, potrzebujemy cię żywego. Raportuj o wszystkim, co wyda ci się ciekawe. A ty, skoro sam zgłosiłeś się na ochotnika, masz wolną rękę, żeby pozbyć się Rekinów. Postaraj się zrobić to tak, żeby dostarczyć innym odpowiednią wiadomość, ale niech nie przeżyje ich zbyt wielu, jeśli chcemy pozostawić nasze działania w ukryciu przed miejscowymi władzami. Nori idzie z tobą, jego styl walki powinien dobrze uzupełnić twój. Pytania? - wygłosił krótką przemową Burks, od razu rozdzielając wszystkich członków waszej najemnej kompanii do odpowiednich celów. -
- Pytań brak. - odpowiedział, po czym udał się do pokoju i przygotował broń na misję. Zastanawiał się też w jaki sposób dotrzeć do Rekinów, niby mają tatuaże, ale trzeba zlikwidować grube ryby, a nie jakieś płotki.
-
Inni również nie mieli o co pytać, więc i oni rozeszli się, aby poczynić niezbędne przygotowania. Co do Rekinów, biorąc pod uwagę informacje o profilu ich działalności, najlepiej byłoby rozpocząć poszukiwania od miejscowego portu czy doków, bo to tam powinni się kręcić. I nawet jeśli będą to zwykli członkowie gangu, to zlikwidowanie ich nie zaszkodzi, a nawet z takich płotek będzie można wydobyć jakieś przydatne informacje co do reszty gangu.
-
Arsenał zabrał ze sobą niezbędny sprzęt czyli:
- pistolety maszynowe mocowane na nadgarstkach,
- poręczny miotacz płomieni,
- rewolwer ośmiostrzałowy schowany pod ubraniami,
- karabin szturmowy razem z granatami schowany w torbę turystyczną,
- kamizelkę kuloodporną razem z morfiną, remedium Volskaya, a także maską gazową.
Resztę sprzętu zostawił, a kiedy miał wszystko co potrzebne upewnił się, że broń jest załadowana i spojrzał na Noriego.
- Gotowy? - zapytał. -
Skinął w milczeniu głową. Jak zauważyłeś, do paska przypiął jedynie kaburę z podręcznym pistoletem, zatknął tam też bojowy nóż. Jak się domyślałeś, jego główny oręż, a więc na pewno karabin snajperski i może coś więcej, znajdował się w dużej, podróżnej torbie, którą przerzucił sobie przez ramię.
- Port? - rzucił krótko, kierując się do wyjścia z budynku. -
- Tak. - krótko oznajmił Arsenał i opuścił kryjówkę, kierując się w stronę portu z torbą przewieszoną przez ramię. Był przygotowany psychicznie do rozróby, jaka ma nadejść.
-
Z racji tego, że miasto nie było duże, a wasz motel znajdował się w pobliżu nadbrzeża, prędko dotarliście do portu. Stało tam zacumowanych kilkanaście statków, głównie kutrów rybackich, resztę stanowiły małe frachtowce, obsługujące ruch w portach Morza Karaibskiego. Nie ma co liczyć tu na spotkanie statku z Europy ani nawet Ameryki Północnej, najdalsza geograficznie bandera pochodziła z Brazylii. Niemniej, nie brakowało tu rozstawionych na parkingach ciężarówek, samochodów-chłodni i dostawczych czy kilku osobówek. Do tego mniejsze motorówki, mające usprawnić podróżowanie między statkami lub na linii statek-nadbrzeże. Tutaj główną zabudowę stanowiły magazyny, a wyróżniał się jedynie dźwig portowy. Dalej zauważyłeś zbite razem, podobne do siebie budynki, zapewne kapitanat i inne budowle administracyjne.
-
Arsenał przyszedł tu w określonym celu i nie zamierzał zawracać sobie uwagi architekturą. Mężczyzna przechadzał się po głównej ulicy szukając wzrokiem mężczyzn z tatuażami rekinów, czyli członków gangu. Na ten moment nie miał w głowie określonego planu, choć jednak… otóż zamierzał odnaleźć ich i kazać się zaprowadzić do szefa, gdzie też Arsenał z pomocą Noriego zrobi rzeźnie.
- Widzisz jakichś? - zapytał swojego towarzysza podróży. -
Japończyk zaprzeczył ruchem głowy. Sięgnął do torby i po chwili wyciągnął z niej dwie krótkofalówki. Jedną rzucił tobie, drugą przypiął do paska, po czym wskazał ręką na dźwig.
- Zajmę lepszą pozycję. Dam ci znać, gdy coś stamtąd wypatrzę. I będę osłaniać, gdy zrobi się gorąco.
Uznając, że nie masz żadnych pytań ani wątpliwości co do tego planu, mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku najwyższej portowej budowli. -
Skromnej rzeźni początek. Chwyciwszy krötkofalöwke i przypiąwszyją do pasa, zaczął chodzić w tłumie wobec poszukiwania Rekinów. Wsparcie w postaci strzelca wyborowego, dodawało odwagi, choć Arsenał nie mógł zapomnieć o rozwadze. Łatwo dostać kulkę w łeb będąc całkowicie nieostrożnym.
-
- Budynek po twojej lewej, sto metrów przed tobą. - powiedział do krótkofalówki Japończyk. - Kręci się wokół kilka osób, dwóch innych pilnuje drzwi. Jeśli im się lepiej przyjrzysz, to widać, że ukrywają pod ubraniem broń. Nie widzę tego stąd, ale mogę się założyć, że mają też tatuaże tych gangsterów, których szukamy.
-
- Zrozumiałem, sprawdzę to. - oznajmił, po czym Arsenał pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku znajdującym się po jego lewej, sto metrów przed nim. Szedł pewny siebie i starając się nie zdradzić swoich zamiarów, choć z tym bywa różnie, w szczególności podczas trzymania przy sobie broni gotowej do użycia. Kiedy znalazł się w zasięgu wzroku oponentów to poszukał przelotnymi spojrzeniami tatuażów na ciałach zbirów.
-
Tak jak wspomniał Neal na spotkaniu, na którym scharakteryzował gangsterów, Rekiny i Żmije lubiły obnosić się ze swoimi tatuażami i przynależnością do danej bandy. Poza dwoma facetami pilnującymi drzwi, wokół kręciło się jeszcze siedmiu, pojedynczo lub parami, udającymi, że pracują, a tak naprawdę też pewnie pilnowali budynku, który mógł być jakimś ich magazynem, siedzibą czy czymkolwiek innym. No i wszyscy mieli wytatuowane rekiny, większość na rękach lub klatkach piersiowych, co było widać dzięki szeroko rozpiętym koszulom, a dwaj posunęli się do tego, żeby wytatuować sobie znak przynależności do bandy na twarzy. Tak jak zapewniał cię ze swojej pozycji Nori, każdy miał przy sobie broń, mniej lub bardziej ukrytą, ale nie widziałeś szczególnego zagrożenia w pistoletach, obrzynach i pistoletach maszynowych, które ci nosili ze sobą. Mimo to mężczyźni od razu przyjęli o wiele bardziej bojową postawę, gdy się zbliżyłeś, sięgając dłońmi w okolice broni i kabur.