Nowa Moskwa
-
Mordechaj Babel
-- Możemy mówić po angielsku, jeśli chcesz – odezwał się właśnie w tym języku do kardiologa – Coś mi się obiło o uszy jak przyszedłem do szpitala, ale żadnych szczegółów nie znam – odpowiedział – Ale chyba nie jest aż tak tragicznie, skoro nie wezwali drugiego chirurga do operacji – skwitował Mordechaj, po czym dokończył swój posiłek. -
-Łatwiej będzie po polsku. Przecież każdy tutaj umie mówić w tym języku. No nic, szkoda że raczej do obiadu nie dowiemy się o tej operacji.
Reszta stolika przytaknęła, po czym weterynarz wstał od stolika
-No, wybaczcie, ja już skończyłem jeść a mam dzisiaj jeszcze comiesięczne badania psów milicyjnych. Dziękuję za wspólny posiłek towarzysze.
Reszta osób przy stoliku przytaknęła i pożegnała się z weterynarzem. W zasadzie każdy skończył jeść, ale wszyscy powoli pili miętę. Roboty w szpitalu nigdy za mało, więc przerwy na jedzenie są jedynym momentem na odpoczynek. -
Mordechaj Babel
Mordechaj sączył powoli miętę jak reszta pracowników szpitala, czekając na koniec przerwy. -
Cóż, przerwa skończyła się razem z kubkiem mięty Mordechaja, po czym zostało mu pójść na salę po kolejny przydział.
-
- Z tej strony Nikolajs Veinbergs, kapitan “Kuny”. Dostaliśmy rozkaz, aby przypłynąć całemu waszemu zgrupowaniu z pomocą. Powinniśmy być na miejscu za około półtorej godziny, nie później. Przekażcie mi wszystkie informacje o stanie naszych okrętów, a także o tym, jakimi siłami dysponuje wróg, chcę wiedzieć, w jaką kabałę pakujemy się tym razem.
-
- “Kuny”? Nie jest to zwykły pościgowiec? I od kiedy jesteście przywódcą floty kapitanie Veinbergs? Bo płyniecie z flotą, prawda?
Zawieszając na chwilę niedowierzanie, “Jeżozwierz” po chwili znowu się odezwał
-Nieważne, liczy się teraz każdy statek. Na razie jeszcze nie weszliśmy z nimi w bliską walkę, ale wciągnęli na swoje łajby działa artyleryjskie. Co najmniej trzy takie, ale nie znamy kalibru. Na razie oberwała tylko lekka fregata eskortowa “Józefina”, ale tylko odłamkami i nadal pływa, chociaż stracili trochę załogi. “Karl Marks” obecnie próbuje się wycofać, bo dostał zieloną flagę, ale my mamy udawać że został w bitwie. Dopóki nie zatelegrafują nam że się oddalili, nie możemy opuścić pola bitwy. Puścimy z nimi “Józefinę” i “Czerwoną Zatokę” jako eskortę, ale wtedy zostanie nas tylko trzech, czterech z Wami, a nie wiemy ile statków mają fryce. -
Mordechaj Babel
Mordechaj podziękował każdemu przy stole za wspólne śniadania i spędzenie czasu, a następnie odniósł kubek mięty i talerz po kanapce z powrotem do kucharzy. Następnie udał się w stronę drzwi wyjściowych z stołówki szpitalnej i ruszył w kierunku sali do której go przydzielono. W trakcie gdy szedł zaczął przeglądać kolejne dzisiejsze dokumenty, by dowiedzieć się o kolejnym pacjencie. -
- Nie jesteście w pozycji do narzekania. - mruknął w kierunku drugiego kapitana po czym westchnął ciężko i pokręcił głową. - My w sumie też nie. Tak czy siak to nie, nie prowadzę ze sobą floty, chociaż bym chciał. Żukow uznał, że mój okręt wystarczy. Mimo to postaram się zrobić, co w mojej mocy, żeby wyciągnąć was żywych z tej kabały. Postarajcie się wywiedzieć jak najwięcej o wrogich okrętach, ich załodze, uzbrojeniu, dawajcie też znać, jeśli pojawi się ich więcej. Postawię moich medyków w stan gotowości, będziemy gotowi przyjąć rannych z bitwy jak tylko dotrzemy na miejsce.
-
Luther
Reszta ludzi z którymi jadł również już kończyła i żegnała się ze wszystkimi, oraz rozchodziła się do swoich zadań. Sam Mordechaj trafił na salę chirurgiczną, gdzie siedział, zgarbiony i zmęczony Viktorov. Słysząc ruch, podniósł głowę, i gwizdnął, próbując zwrócić jego uwagę
-Towarzyszu Mordechaju! Wspaniale że was widzę. Słuchajcie, przypadek na moim przydziale jest wyjątkowo ciężki. Jeden z członków Związku Hodowlanego… No powiedzmy że wnerwił nie te rogi co trzeba. Wiele połamanych kości, dużo rzeczy do zaszycia. Załatwiłem najbardziej krytyczne rany, pielęgniarki go dalej stabilizują, ale muszę, po prostu muszę, wziąć moją przerwę. Możecie dokończyć operację za mnie? Wiecie, że nie pozostanę dłużny.
Sam widok nie był przyjemny. Widać że Viktorov nie miał jeszcze nawet okazji zmienić ubrań chirurgicznych, które były całe pokryte krwią. Mordechaj aż się zastanawiał, jakim cudem ten członek związku jeszcze żyje, patrząc na to ile jego jest obecnie na Viktorovie.Kuba
-Wiemy. Wiemy. Nasz kochany admirał Żukow. Kiedy ostatnio postawił nogę na pok-
Odpowiedź Jeżozwierza przerwał wybuch, słyszalny nawet przez telefon.
-Kolejna salwa. Wybaczcie, “Kuna”, ale musimy teraz przeliczyć statki i załogi. Płyńcie jak najszybciej, damy wam jeszcze znać jak czegoś się dowiemy. -
- Trzymajcie się tam, panowie. - rzucił krótko na odchodne i przerwał połączenie. Mając to z głowy, ruszył na inspekcję okrętu, sprawdzić czy wszyscy załoganci są na swoich stanowiskach, gotowi do starcia. A później ruszył do kajuty po swoją broń i amunicję i czekał na mostku, aż “Kuna” dotrze na miejsce bitwy.
-
Mordechaj Babel
Więc to o nim wspominał weterynarz i Greene… - pomyślał Mordechaj. Cóż, nie pozostało mu nic innego niż odciążyć Wiktorowa, a ten zdecydowanie na to zasługuje.
- Ah, widać, że potrzebujesz odpocząć – rzekł spoglądając na stan ubrania chirurga – Jaka sala i co zostało do zoperowania? – spytał.
-
Kuba
Kiedy “Kuna” była mniej więcej pół godziny od bitwy, “Jeżozwierz” znowu się skontaktował.
-“Kuna”? “Kuna”? Tu “Jeżozwierz”, mamy nowe ważne informacje!Luther
-Sala A1. Wiecie, że tego nie zapomnę. Musicie scalić parę spojeń nerwowych oraz powyciągać fragmenty kości z ciała. Nawet jeśli, możliwym jest że zostanie sparaliżowany, ale wezmę to na siebie. Nie macie już żadnych krwotoków ani szwów, poza nacięciami które sami zrobicie.
Viktorov wstał, wyciągnął na chwilę rękę zanim podniósł ją i zasalutował, po tym jak zrozumiał że jest dalej skontaminowana. -
Mordechaj Babel
Mordechaj uśmiechnął się do Jegora i odsalutował.
- Spróbujemy żeby tak się nie stało - odpowiedział odnośnie możliwej niepełnosprawności pacjenta, a następnie udal się do sali A1. -
- “Jeżozwierz”, słyszę was głośno i wyraźnie. Mówcie. - odparł, ciekaw jakie to będą informacje i dlaczego prawie na pewno nie będą one pomyślne.
-
Luther
Mimo że Jegora nie było na sali, pielęgniarki i asystenci nadal mieli pełne ręce. Jedna pielęgniarka dezynfekowała podłogę, druga czyściła narzędzia które można było jeszcze wykorzystać, trzecia wymieniała torby z krwią i osoczem, jeden z asystentów analizował raport z Związku Hodowlanego, podczas gdy drugi podbiegł do Mordechaja
-Rozumiem, że Towarzysz Viktorov już zapoznał was pobieżnie z sytuacją, Towarzyszu Babel? Osobiście zacząłbym od operacji nad obszarem lewego biodra. Miał szczęście, i nie przerwano kręgosłupa, ale nadal grozi mu paraliż lewej nogi. Trzeba też wzmocnić biodro stalową płytką, bo przypuszczamy że pękło od siły uderzenia.Kuba
- Weszliśmy w bezpośrednią walkę z częścią sił przeciwnika. Wygląda na trzy okręty artyleryjskie odsunięte poza nasz zasięg, i około pięć łodzi pościgowych. “Józefina”, “Czerwona Zatoka” i “Karl Marx” opuszczają bitwę, my trzymamy front, ale jeśli ktoś się nie zajmie ich artylerią to nie wytrzymamy! Przekazujemy Wam wyniki naszej triangulacji, załatwcie te okręty tyłowe!
W czasie gdy “Jeżozwierz” przekazywał te informacje, telegrafista przekazał Nikolajsowi przybliżone koordynaty, które oznaczałyby okrążenie głównej walki i dodatkowe 5 minut żeglugi, ale z byłych walk z Imperium, jeśli na tyłach nie ma wsparcia, byłaby to łatwa bitwa dla “Kuny”. -
- “Jeżozwierz”, potrzebuję potwierdzenia: czy wrogie okręty artyleryjskie są tam same, bez eskorty? I czy jesteście w stanie związać przeciwnika walką na tyle długo, aż dopłyniemy?
-
Mordechaj Babel
-- Jegor zapoznał mnie mniej więcej – przytaknął jednemu z asystentów.
-- Zaczniemy od biodra, ale będzie trzeba być ostrożnym i sprawdzić ile nerwów będzie trzeba zszyć, bo to będzie kluczowe by nie został inwalidą - ciężko odetchnął Mordechaj. Głupota milicjantów jest czasami nie do opisania…
- Przynieś proszę płytkę, bez niej nie da rady wstać z tego łóżka już nigdy – spojrzał w stronę pacjenta i poklepał jednego z asystentów po plecach – Działamy - rzucił Mordechaj i ruszył dalej w stronę łóżka by ocenić sytuację z bliska. -
Kuba
-“Kuna”, nie mamy pojęcia, ale patrząc na ich numery tutaj… Zakładamy że tak, może tylko jakieś łódki z karabinami maszynowymi. Wybaczcie, ale jesteśmy zajęci walką. Przewidujemy że z waszym wsparciem, damy radę wrócić do domu co najmniej paroma okrętami… Zależy jak szybko załatwicie artylerię.
//Jeśli masz jeszcze jakieś pytania do Jeżozwierza, to dawaj, a jak nie, to na Bałtyku następny odpis, jak będziesz zbliżać się do okrętów artyleryjskich. Zanim jeszcze otworzysz ogień, chcę zobaczyć jak zdecydujesz podejść do bitwy.Luther
-Już się robi, Towarzyszu Babel.
Rozcięcie na biodrze nie było jeszcze zrobione, na razie tylko usztywniono całą tą strefę, prawdopodobnie gdy obracano go do operacji na kręgosłupie. Kiedy podchodził, drugi asystent usuwał właśnie zewnętrzny szkielet, aby dać Mordechajowi pole do operacji na biodrze. -
- Powodzenia. Jesteśmy w drodze. - odparł i zakończył połączenie. Nie miał więcej pytań, a czas na rozmowę się skończył. Nadszedł czas na działanie.
//Możemy zmienić temat. Ty zaczynasz czy ja?// -
Mordechaj Babel
Mordechaj poczekał aż jeden z asystentów zakończy swoją część pracy i dopiero wtedy za pomocą skalpela wykonał ostrożne, acz głębokie nacięcie na poziomie biodra pacjenta w celu usunięcia roztrzaskanych kości i by przygotować biodro do wstawienia płytki.