Nowa Moskwa
-
Kuba
O ile załoga miała poważny respekt do Nikolajsa, o tyle nawet on nie powstrzymał ich przed szepceniem które urosło w intensywności po wzmiance o Żukowie. Nie był on popularny wśród marynarzy ani kapitanów łodzi, a Niko mógł rozpoznać wśród szeptów wątpliwości, czy “Karl Marx” wdał się w bitwę z własnej woli, czy z rozkazu Żukowa. Definitywnie wzmianka o nim wzbudziła w jego załogantach chęć pokazania mu, kto tu rządzi, i każdy ruszył z podwójną energią. Nawet Namornicy, często będąc na pokładzie tylko na jedną misję, którzy zazwyczaj szlajali się martwiąc o rodzinną farmę bardziej niż nadchodzącą bitwę, podnieśli brodę i chodzili dumnie, starając się nie wchodzić w drogę regularnej załodze. Niedługo później, zmierzali do Bałtyjska, przez co tym razem zatrzeszczała krótkofalówka Nikolajsa, z bazy morskiej domagając się o identyfikację statku i cel opuszczania Zalewu. Standardowa procedura, w końcu UMB nie chce aby rybacy wypływali na otwarte wody gdzie wszystko jest zezwolone.Luther
Na śniadanie w stołówce kromka chleba rodzaju “każde ziarno jakie było w młynie” razem z cienkim kawałkiem mięsa - Zapewne dzik albo wieprz, zależy czy szpital dostał przydział od związku łowieckiego czy hodowlanego. Do tego kubek ciepłej mięty, bo kawa i herbata to dobra luksusowe. Viktorova nigdzie nie widział - Pewnie jeszcze operuje. Na stołówce jednak znajdował się pewien miks pielęgniarek i doktorów, ale trzeci chirurg w szpitalu - Kristian Prazak, były wojskowy chirurg który znalazł się w UMB w podobny sposób co sam Mordechaj, również nie był nigdzie w zasięgu wzroku. -
Tak więc odpowiedział przez radio na wszystkie pytania, tak jak nakazywała procedura, ale nie mówił wprost, że płyną z misją ratunkową. Zamiast tego ten konkretny rejs nazwał po prostu kolejnym patrolem, na jakie “Kuna” wypływała już dziesiątki, jeśli nie setki razy.
-
Mordechaj Babel
Cóż, skoro Mordechaj nie spostrzegł na sali ani Viktorowa ani Prazaka, to udał się z kromką chleba i kubkiem mięty do najbliższego wolnego stolika z doktorami i pielęgniarkami, po czym po dotarciu do niego przywitał się ze wszystkimi i zaczął konsumować swój posiłek, czekając aż pojawi się jakaś dyskusja. -
Kuba
Zgodnie z oczekiwaniami, przepuścili załogę “Kuny” przez Bałtyjsk w miarę szybko, prowokując załogę statku do zajęcia miejsc bojowych, a sternika do przyspieszenia w kierunku bitwy. Dodatkowo, Nikolajs mógł teraz próbować dobić się radiowo do floty która jest w trakcie bitwy z siłami Imperium, próbując się rozeznać w detalach które Żukow pominął.
Luther
Trafił do stolika z jednym przedwojennym kardiologiem, jednym weterynarzem, i dwoma młodszymi pielęgniarkami. Siadając, usłyszał urywek rozmowy od weterynarza w kwestii Nowomoskiewskiego Związku Hodowlanego i ich próbach mutowania krów aby dawały więcej mleka i mięsa bez radiacji na poziomie Dzików Staszkiewicza. Siadając, weterynarz ucichł na chwilę, po czym wszyscy przywitali się z Mordechajem, a weterynarz wznowił rozmowę.
-No więc dzwonią do szpitala, każą wziąć weterynarza. Ci u góry myślą że to jakiś przełom w ich badaniach, są podekscytowani, więc biorą dla mnie wielką eskortę. Dojeżdżam, i o co chodzi? Byk utknął w krowie, a oni nie wiedzieli jak je rozłączyć. Nawet nie były zmutowane! Mówię wam, cyrk z komunikacją. Ktoś na pewno miał wizytę w Stalińskiej 7 po moim raporcie.
Stalińska 7 była posterunkiem Milicji Obywatelskiej znanym z tego, że ludzie którzy tam wchodzili często nie wracali, a jeśli już, to najczęściej prosto do szpitala bez wyjaśnień obrażeń jakie otrzymali. -
//Zmieniamy temat na Bałtyk jak dotrę do samej bitwy, tak?//
Zaczął więc wywoływać “Karla Marksa” lub któryś z jego okrętów eskortowych. Jednocześnie sięgnął po mapę i ocenił, kiedy mniej więcej dotrą na pole bitwy oraz przyszykował sobie notes i ołówek, gdyby istniała konieczność zapisania na szybko jakiegoś hasła, współrzędnych lub czegokolwiek w tym guście. -
Mordechaj Babel
Cóż, inicjatywa zacna. Więcej mleka i mięsa nigdy za wiele, szczególnie, że większe zapasy jedzenia spowodowałyby szybszy rozwój miast jak i możliwość zajmowania innych. Ludziom chcących dobrze dla swej społeczności powinno się pomagać, a po wizycie na Stalińskiej 7 z pewnością wybito z głów jakiekolwiek dalsze chęci. Znając funkcjonariuszy, dosłownie wybito. Mordechaj nie zabrał głosu w tej rozmowie i dalej jadł śniadanie, popijając je miętą.
-
Kuba
//Konkretnie to po zakończeniu rozmowy z flotą do której płyniesz. Dam znać kiedy.
Krótko później dobił się do jednego z okrętów, ale nie do samego Karla Marksa. Dotarcie do bitwy z ich obecną prędkością, zakładając że nic nieoczekiwanego się nie wydarzy, zajmie im nie więcej niż półtorej godziny.
-Tutaj okręt wsparcia “Jeżozwierz”, w jakim celu się kontaktujecie?
W tle Nikolajs mógł słyszeć ogień z karabinów i okazjonalne eksplozje, ale ciężko było stwierdzić czy to ogień z Karla Marksa, czy to Imperium wyciągnęło z magazynów Panzerfausty. Kapitan był jednak dosyć spokojny, ale to spodziewane. Większość marynarzy UMB jest przeszkolona w założeniu że wyjdą żywo z każdej bitwy w której udział bierze Bronekater, nieważne jak ciężka może się wydawać.Luther
Po wyrażeniu swoich opinii o tej sytuacji, kardiolog Michael Greene, który był w Polsce na wakacjach zanim wybuchła wojna, a w trakcie utknął pod Rosyjską okupacją odezwał się ze swoim ciężkim angielskim akcentem do Mordechaja
-Słyszałem że jest dosyć ciężki przypadek dzisiaj na krajalnicy. Zakładam że dostał go Viktorov, skoro Prazak dopiero co skończył nocną zmianę, a ty jesz śniadanie. Nie wiesz nic o tym co się stało, nie?
Reszta ludzi przy stoliku zaafirmowała słowa Greene’a odnośnie tej ciężkiej operacji, ale Mordechaj nie przesłyszał żadnych detali jak wchodził do szpitala. -
Mordechaj Babel
-- Możemy mówić po angielsku, jeśli chcesz – odezwał się właśnie w tym języku do kardiologa – Coś mi się obiło o uszy jak przyszedłem do szpitala, ale żadnych szczegółów nie znam – odpowiedział – Ale chyba nie jest aż tak tragicznie, skoro nie wezwali drugiego chirurga do operacji – skwitował Mordechaj, po czym dokończył swój posiłek. -
-Łatwiej będzie po polsku. Przecież każdy tutaj umie mówić w tym języku. No nic, szkoda że raczej do obiadu nie dowiemy się o tej operacji.
Reszta stolika przytaknęła, po czym weterynarz wstał od stolika
-No, wybaczcie, ja już skończyłem jeść a mam dzisiaj jeszcze comiesięczne badania psów milicyjnych. Dziękuję za wspólny posiłek towarzysze.
Reszta osób przy stoliku przytaknęła i pożegnała się z weterynarzem. W zasadzie każdy skończył jeść, ale wszyscy powoli pili miętę. Roboty w szpitalu nigdy za mało, więc przerwy na jedzenie są jedynym momentem na odpoczynek. -
Mordechaj Babel
Mordechaj sączył powoli miętę jak reszta pracowników szpitala, czekając na koniec przerwy. -
Cóż, przerwa skończyła się razem z kubkiem mięty Mordechaja, po czym zostało mu pójść na salę po kolejny przydział.
-
- Z tej strony Nikolajs Veinbergs, kapitan “Kuny”. Dostaliśmy rozkaz, aby przypłynąć całemu waszemu zgrupowaniu z pomocą. Powinniśmy być na miejscu za około półtorej godziny, nie później. Przekażcie mi wszystkie informacje o stanie naszych okrętów, a także o tym, jakimi siłami dysponuje wróg, chcę wiedzieć, w jaką kabałę pakujemy się tym razem.
-
- “Kuny”? Nie jest to zwykły pościgowiec? I od kiedy jesteście przywódcą floty kapitanie Veinbergs? Bo płyniecie z flotą, prawda?
Zawieszając na chwilę niedowierzanie, “Jeżozwierz” po chwili znowu się odezwał
-Nieważne, liczy się teraz każdy statek. Na razie jeszcze nie weszliśmy z nimi w bliską walkę, ale wciągnęli na swoje łajby działa artyleryjskie. Co najmniej trzy takie, ale nie znamy kalibru. Na razie oberwała tylko lekka fregata eskortowa “Józefina”, ale tylko odłamkami i nadal pływa, chociaż stracili trochę załogi. “Karl Marks” obecnie próbuje się wycofać, bo dostał zieloną flagę, ale my mamy udawać że został w bitwie. Dopóki nie zatelegrafują nam że się oddalili, nie możemy opuścić pola bitwy. Puścimy z nimi “Józefinę” i “Czerwoną Zatokę” jako eskortę, ale wtedy zostanie nas tylko trzech, czterech z Wami, a nie wiemy ile statków mają fryce. -
Mordechaj Babel
Mordechaj podziękował każdemu przy stole za wspólne śniadania i spędzenie czasu, a następnie odniósł kubek mięty i talerz po kanapce z powrotem do kucharzy. Następnie udał się w stronę drzwi wyjściowych z stołówki szpitalnej i ruszył w kierunku sali do której go przydzielono. W trakcie gdy szedł zaczął przeglądać kolejne dzisiejsze dokumenty, by dowiedzieć się o kolejnym pacjencie. -
- Nie jesteście w pozycji do narzekania. - mruknął w kierunku drugiego kapitana po czym westchnął ciężko i pokręcił głową. - My w sumie też nie. Tak czy siak to nie, nie prowadzę ze sobą floty, chociaż bym chciał. Żukow uznał, że mój okręt wystarczy. Mimo to postaram się zrobić, co w mojej mocy, żeby wyciągnąć was żywych z tej kabały. Postarajcie się wywiedzieć jak najwięcej o wrogich okrętach, ich załodze, uzbrojeniu, dawajcie też znać, jeśli pojawi się ich więcej. Postawię moich medyków w stan gotowości, będziemy gotowi przyjąć rannych z bitwy jak tylko dotrzemy na miejsce.
-
Luther
Reszta ludzi z którymi jadł również już kończyła i żegnała się ze wszystkimi, oraz rozchodziła się do swoich zadań. Sam Mordechaj trafił na salę chirurgiczną, gdzie siedział, zgarbiony i zmęczony Viktorov. Słysząc ruch, podniósł głowę, i gwizdnął, próbując zwrócić jego uwagę
-Towarzyszu Mordechaju! Wspaniale że was widzę. Słuchajcie, przypadek na moim przydziale jest wyjątkowo ciężki. Jeden z członków Związku Hodowlanego… No powiedzmy że wnerwił nie te rogi co trzeba. Wiele połamanych kości, dużo rzeczy do zaszycia. Załatwiłem najbardziej krytyczne rany, pielęgniarki go dalej stabilizują, ale muszę, po prostu muszę, wziąć moją przerwę. Możecie dokończyć operację za mnie? Wiecie, że nie pozostanę dłużny.
Sam widok nie był przyjemny. Widać że Viktorov nie miał jeszcze nawet okazji zmienić ubrań chirurgicznych, które były całe pokryte krwią. Mordechaj aż się zastanawiał, jakim cudem ten członek związku jeszcze żyje, patrząc na to ile jego jest obecnie na Viktorovie.Kuba
-Wiemy. Wiemy. Nasz kochany admirał Żukow. Kiedy ostatnio postawił nogę na pok-
Odpowiedź Jeżozwierza przerwał wybuch, słyszalny nawet przez telefon.
-Kolejna salwa. Wybaczcie, “Kuna”, ale musimy teraz przeliczyć statki i załogi. Płyńcie jak najszybciej, damy wam jeszcze znać jak czegoś się dowiemy. -
- Trzymajcie się tam, panowie. - rzucił krótko na odchodne i przerwał połączenie. Mając to z głowy, ruszył na inspekcję okrętu, sprawdzić czy wszyscy załoganci są na swoich stanowiskach, gotowi do starcia. A później ruszył do kajuty po swoją broń i amunicję i czekał na mostku, aż “Kuna” dotrze na miejsce bitwy.
-
Mordechaj Babel
Więc to o nim wspominał weterynarz i Greene… - pomyślał Mordechaj. Cóż, nie pozostało mu nic innego niż odciążyć Wiktorowa, a ten zdecydowanie na to zasługuje.
- Ah, widać, że potrzebujesz odpocząć – rzekł spoglądając na stan ubrania chirurga – Jaka sala i co zostało do zoperowania? – spytał.
-
Kuba
Kiedy “Kuna” była mniej więcej pół godziny od bitwy, “Jeżozwierz” znowu się skontaktował.
-“Kuna”? “Kuna”? Tu “Jeżozwierz”, mamy nowe ważne informacje!Luther
-Sala A1. Wiecie, że tego nie zapomnę. Musicie scalić parę spojeń nerwowych oraz powyciągać fragmenty kości z ciała. Nawet jeśli, możliwym jest że zostanie sparaliżowany, ale wezmę to na siebie. Nie macie już żadnych krwotoków ani szwów, poza nacięciami które sami zrobicie.
Viktorov wstał, wyciągnął na chwilę rękę zanim podniósł ją i zasalutował, po tym jak zrozumiał że jest dalej skontaminowana. -
Mordechaj Babel
Mordechaj uśmiechnął się do Jegora i odsalutował.
- Spróbujemy żeby tak się nie stało - odpowiedział odnośnie możliwej niepełnosprawności pacjenta, a następnie udal się do sali A1.