Rosja Południowa - Pustkowia
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen zabiera słoiki ze sobą z półek, które można wykorzystać w razie czego do zakonserwowania żywności lub przechowywania wody pitnej. Następnie Jürgen klęka na jedno kolano i wyjmuje jeden z wytrychów i zaczyna otwierać zamek do pomieszczenia za drzwiami. Pomimo ciszy i braku znaków życia, dalej jest przygotowany i trzyma jedną dłoń na kaburze broni. -
Jürgen
Łącznie słoików które nie miały widocznych pęknięć albo imperfekcji było trzy, każdy po pół litra. Natomiast drzwi które Jürgen chciał sforsować szybko okazały się być zamknięte, ale nie na klucz, i lekkie popchnięcie ujawniło… Gniazdo Szczurów Cliftona. Ups. Na szczęście dla niego, wygląda na to że większość stada obecnie szuka jedzenia, ale nadal stanął on oczy w oczy z w miarę dużym Szczurem-Matką i dwojgiem małych Szczurząt po drugiej stronie pokoju. Na widok Kazacha, matka zaczęła syczeć i najeżyła włosy na całym swoim ciele. Jeśli zamknie on drzwi bardzo szybko i ucieknie z domu, może uniknąć ugryzień, ale kto wie co znajduje się na wyższych piętrach… Alternatywnie mógłby zabić szczury i spieszyć się zanim reszta stada powróci do gniazda i zobaczy resztki walki, co pozwoliłoby mu spojrzeć na resztę domu.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen szybko trzaska drzwiami i łapie torbę oraz zakłada plecak i biegnie w stronę okna żeby wydostać się z domu.
Nie ma potrzeby ryzykowania większej konfrontacji a sytuacja nie jest aż tak tragiczna - pomyślał. Słoiki się przydadzą, a ma jeszcze inne domy do sprawdzania. Zawsze może tutaj wrócić i wyeliminować Szczury Cliftona i dokończyć eksplorację mieszkania. -
Jürgen
Jeśli miał szczęście i zrobił to wystarczająco szybko, Matka-Szczur pomyślała że skutecznie go wystraszyła i nie zwoła reszty stada, która może go wywąchać. W każdym razie, z pierwszego domu nie wyciągnął za dużo jak na pracę jaką wykonał. Zostały mu trzy inne domy na tej samej ulicy które nie są zgliszczami albo częściowo zawalone.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen wyciąga nóż i wyrzyna na drewnianej części domu Ø , które szeroko przyjęło się w Europie jako znak oznaczający niebezpieczeństwo. Oprócz tego, wyrzyna również swoje inicjały - J.A.H - rycie inicjałów pochodzi jeszcze z czasów Czarnej Szarańczy i działalności na Rosyjskim Dalekim Wschodzie, gdzie Jürgen i bandyci uczestniczyli w “zawodach” gdzie wygrywał ten, kto oznaczył jak najwięcej budynków. Po skończeniu Jürgen przechodzi do kolejnego domu i zaczyna ze skupieniem analizować strukturę, ewentualne ślady po walkach jak i znakach, a także potencjalne wejścia do mieszkania. -
Jürgen
Niektórzy nazwaliby to przesadnym korzystaniem ze znaku, ale gniazdo szczurów to gniazdo szczurów. Jürgen przecież nie wie czy jest ich pięć czy pięćdziesiąt. Drugi dom, notabene stojący bezpośrednio naprzeciw poprzedniego, wykazywał podobne znaki co poprzedni - Dziury po kulach, powybijane szyby… Do tego też mógłby się pchać od piwnicy, ale dom nie miał tak samo łatwego dostępu do podziemnych poziomów co poprzedni - Musiałby się przez okna w domu wciskać, a to zawsze niebezpieczne.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen nie chce za bardzo przeciążać biodra ciągłym przeciskaniem się przez okna, więc tym razem wejdzie frontalnymi drzwiami - co o ile może być bardziej niebezpieczne niż okno, to przynajmniej nie poskutkuje bólem w biodrze. Zważywszy jednak na ostatnie reperkusje które wydarzyły się poprzez nieuważne otwarcie drzwi, Jürgen tym razem ostrożnie naciśnie na klamkę, powoli otwierając drzwi. O ile te nie będą zamknięte. -
Jürgen
Drzwi były już szeroko otwarte. Ktokolwiek tu mieszkał, uciekał w panice. Albo ktoś tu wszedł, i nie dbał o zamknięcie drzwi gdy wyszedł. Pewne jest jedno, tutaj nic nie ma, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wchodząc przez drzwi trafił do przedsionka, gdzie zauważył tylko dużo par butów i stare kurtki - Podarte, zagryzione. Innymi słowy, bezwartościowe. Przed sobą miał dwie pary drzwi, jedną na wprost, i jedną mniej więcej w środku przedsionka prowadzącą na lewo.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Trzeba było ryzykować i zatrzymać się w Astrachaniu… - pomyślał Kazach, niezadowolony z tego, że na razie nie znalazł czegoś bardziej pożytecznego niż słoiki. Tym samym Amirbek poszedł w kierunku lewych drzwi, zachowując podobną ostrożność przy otwieraniu ich jak dotychczas. -
Wchodząc przez lewe drzwi, od razu rzuciła mu się w oczy zabrudzona kuchenka gazowa, co wskazywało na to, że trafił do kuchni. Bingo? Są to w końcu domy w których nikogo przez dłuższy czas nie było. Nawet jeśli jedzenie w zepsutej, pordzewiałej lodówce jest bezwartościowe, na pewno gdzieś w szafkach kryje się choć trochę zdatnego do spożycia jedzenia… Nie wspominając już o garnkach, nożach, pojemnikach, sztućcach, może nawet znajdzie coś wartościowego? Jeśli jednak zdecyduje że patrzenie martwym ludziom w szafki nie jest warte jego zainteresowania, prosto przed nim była kolejna para drzwi, tym razem zamknięta, ale bez wnęki na klucz.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen dawno zatracił kontakt z wewnętrznym kompasem moralnym - plądrowanie i szabrownictwo nie jest niczym nowym dla Kazacha. Amirbek przeszukuje wszystkie szafki w kuchni a nawet lodówkę, choć tutaj są małe szanse, że będzie tam coś zdatnego do jedzenie. Dom jest opustoszały, a martwym już na tym świecie się już nic nie przyda.
-
Otwierając lodówkę uderzył go tępy zapach zatęchłego powietrza. Cokolwiek tam gniło uciekło przez nieszczelności w sypiącej się gumie, która poleciała wszędzie gdy Jurgen otworzył lodówkę. Nieokreślone plamy pleśni potwierdziły, że kiedyś coś tam było, ale jedyna rzecz jaka się zachowała to mleko w szklanej butli, wyglądające bardziej jak woda z twarogiem. Patrząc na stan reszty lodówki, jest raczej niejadalne. W szafkach zauważył dużo talerzy, sztućcy, garnków, otwierając jedną z nich zauważył jednak to czego szukał - Dwa opakowania makaronu penne, po 500g każde, kilogramowa paczka płatków owsianych, a także mały zapas konserw. Jedna puszka brzoskwini, trzy konserw wołowych. Brzoskwinie - Jurgen pewnie dobrze zdaje sobie sprawę, jak dużo mogą kosztować, jeśli uda mu się powstrzymać chęć zjedzenia czegoś słodkiego chociaż raz. Szukając dalej napotkał szufladę która rozpadła mu się w rękach - Gnijące warzywa zniszczyły drewno, oraz kolejną szufladę z konserwami. Dwie puszki kukurydzy i jedna czerwonej fasoli. Jeśli chciałby zabrać makaron i ugotować sobie pierwszy faktyczny posiłek od miesięcy, przydałby się jeden z mniejszych garnków których w tej kuchni jest bardzo dużo.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen - tak jak się spodziewał - w lodówce nie znalazł niczego zdatnego, więc w chwilę po otwarciu zamknął ją z powrotem. Szafki i szuflady natomiast okazały się złotym strzałem. Kazach zabiera opakowania makaronów oraz wszystkie puszki z konserwami. Brzoskwinie mogą być bardzo cenne, szczególnie jeśli napotka grupę dorosłych z dziećmi, które nigdy nie poznały nawet ich smaku. Garnek również się przyda, więc Amirbek szuka najlepiej teflonowego z pokrywą. -
W czasie gdy Jurgen szukał garnka teflonowego, (Znalazł tylko ze stali nierdzewnej), zaczęło mu burczeć w brzuchu. Jeśli jest jakiś dobry moment na jedzenie, to mógłby pierwszy raz od wieków zjeść przy stole. Co prawda kuchenka sądząc po jej stanie nie działa, ale może to dobry moment na puszkę mielonki i kukurydzy? Jakieś warzywa pierwszy raz od wieków by się przydały. A może nawet te brzoskwinie… Oczywiście mógł też stwierdzić że nie zje dopóki nie zweryfikuje że w domu można siedzieć bezpiecznie, albo w ogóle opuścić wioseczkę i iść dalej. Szczury ewidentnie tu nie zawitały, nie było widać nigdzie zadrapań na szafkach z jedzeniem, a wszystko było pokryte grubym kurzem, ale to nieuważnych Pustkowia zabierają do grobu najszybciej…
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Lepiej być przezornym niż martwym. Jürgen ustawia jedno krzesło do stołu i czyści je wraz z stołem z kurzu a kolejnymi dwoma rygluje drzwi - zarówno te z których wszedł do tego pomieszczenia jak i te które prowadzą do kolejnego. O ile krzesła z pewnością nie zablokują do końca drzwi, tak na pewno dadzą na tyle czasu, by Amirbek mógł zareagować w razie zagrożenia. Po zaryglowaniu drzwi Amirbek bierze sztućce z kuchni i otwiera nożem konserwę wołową i puszkę kukurydzy, zagryzając je od czasu do czasu płatkami owsianymi. Przed zaczęciem jedzenia kładzie na stół pistolet, żeby być przygotowany w razie niebezpieczeństwa. -
Po zastawieniu drzwi, Jurgen mógł czuć się bezpiecznie, że nawet jeśli coś go zaatakuje, będzie miał czas zareagować. To pierwszy raz od dawna gdy mógł zjeść nie dość że przy stole, to coś z większymi walorami smakowymi od samej mielonki lub suszonego mięsa. Co prawda suchość płatków owsianych trochę zrujnowała jego przeżycia z jedzenia, przez co zachciało mu się pić, ale samo jedzenie nie dość że nasyci go do końca dnia, to jeszcze dodało mu energii do poszukiwań, przez co będzie miał większe szanse na zauważenie czegoś co mógłby inaczej pominąć. Po jedzeniu, nieprzerwanym niczym niespodziewanym, został on z dwiema brudnymi, ale pustymi puszkami. Owe zawsze mogłyby się przydać, a wyczyścić może je w rzece jeśli jakąś napotka.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
Jürgen zabiera brudne puszki ze sobą, podobnie jak resztę płatków owsianych, po czym wyjmuje jedną z butelek wody i bierze kilka łyków. Następnie Kazach odstawia krzesło przy drzwiach bez wnęki na bok i sprawdza czy będzie mógł przejść dalej do kolejnego pomieszczenia bez użycia siły żeby wyważyć drzwi. -
Zgodnie z przewidywaniami, drzwi poddały się bez walki, głośno skrzypiąc gdy pordzewiałe zawiasy zostały ruszone pierwszy raz od ponad dekady. Trafił on chyba do pokoju dziennego, na co wskazywał stary, zakurzony i popsuty telewizor, sofa, stół i krzesła oraz kredens z potłuczonymi talerzami. To czy cokolwiek wartościowego tu znajdzie jest wątpliwe, ale zawsze warto zerknąć do szafek.
-
Jürgen Amirbek Holtzmann
W pokojach dziennych często chowano biżuterię i inne drogocenne błyskotki, więc być może na takie miejsce natrafił Jürgen, chociaż stan domów wokół nie wskazuje na bogatych mieszkańców. Kazach otwiera po kolei szafki przeszukując wszystkie uważnie. -
Jurgen miał rację. No, rację w tym że mieszkańcy nie byli bogaci. Znalazł szafkę z talerzami, ale większość była potłuczona, oraz chyba najlepszą rzecz jaką mógł - Bimber. Etykiety były wyblakłe, ale ewidentnie robione własnoręcznie, więc mogło być niebezpieczne. Nie wie na jakiej podstawie był robiony, ani jak skoncentrowany jest, ale bimbru znalazł dwie całe litrowe szklane butelki. Było ich pięć, ale pozostałe dawno temu się rozbiły. Poza tym, po prawo od drzwi do kuchni, znajdowały się kolejne drzwi, uchylone. Było za nimi widać duże, stare łóżko.