-
Wraz ze zmienieniem zasad rozgrywki i dodaniem klas, postanowiłem zrobić temat dotyczący armii różnych krajów z rozpiską dostępnych klas i wyposażenia.
-
Imperialowik
Imperialowik
Gdy po traktacie 1875 roku głównym narzędziem do sprawowania imperialnej władzy stała się ugodowa wewnętrzna i ostrożna zewnętrzna polityka, Imperialowik, jak i Stronnictwo Wojskowe w Radzie Imperialnej, straciły na znaczeniu. Wciąż jednak były nieodłącznym elementem państwa, który nie miał już tak wielkiego priorytetu jak dawniej. Gdy nad Imperium pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego, militaryści nie mogli już liczyć na potężne dotacje i nieograniczone ilości zasobów, które były masowo pożerane przez machinę wojenną. Gdy negocjacje z zachodem zakończyły się fiaskiem, Imperialiści znowu rozpoczęli konflikt, a ich główną siłą był Imperialowik. Wciąż niesłychanie silny, ale zmuszony do oszczędności i pozbawiony swojego pełnego potencjału.Mimo, że Imperium jest najludniejszym państwem, to liczby nie są ich atutem. Ba, muszą być one ograniczane jak najwięcej, by wyposażanie kolejnych i uzupełnianie istniejących już jednostek mieściło się na akceptowalnym poziomie finansowym. Dlatego skupiono się na jakości i doświadczeniu pojedynczego żołnierza. Zdecentralizowano również dowództwo. W tych aspektach Imperium jest podobne do Anschreitu.
Jedną z mocnych stron imperialnej armii jest uwaga, jaką przykuwają do rozwoju wojskowych technologii. Wysoko opłacane skrzydło badawcze odpowiada za zaprojektowanie i stworzenie skutecznego karabinu samopowtarzalnego, który w planach miał zastąpić standardowe czterotaktowce i stać się główną bronią. Przez świadomość rządu o zbliżającej się katastrofie ekonomicznej, on sam znalazł się za kulisami. Najświeższą nowinką będzie pierwszy na świecie pistolet automatyczny, który całkiem niedawno został wdrożony do ograniczonej produkcji, a wraz z nim wiele innych cudownych ustrojstw.
Generałowie i marszałkowie to z kolei weterani poprzednich wojen, najczęściej z apostalistycznym Belgavarem, którzy na służbie zjedli zęby i na wszelkie plany poza zmysłem taktycznym patrzą również oczami zwykłego sołdata, którym byli kilka dekad temu. Mimo kategorycznej zmiany nastawienia wojskowego, dobrze odnaleźli się w nowej bezpiecznej doktrynie, kładącej nacisk na działania wojenne o mniejszej skali, miast głębokich operacji, co dobitnie pokazali w euxperskiej Romandii i podczas zdobywania Fallernes.
Największym atutem jest jednak wrodzony uniwersalizm całego wojska, które zostało szczegółowo przeszkolone, by było w stanie poradzić sobie w każdej sytuacji i zrobiło dobry użytek ze swojego uzbrojenia, niezależnie od przeciwności. Silnie ograniczony budżet, który lada moment może się skończyć, nieprzyjazny im upływ czasu i efemeryczne poparcie z niektórych rejonów Imperium doprowadziły do narodzin frontowego oportunizmu. W zależności od tego, jak zmienia się front, tak zmienią swe nastawienie do niego, przyjmując pozycję bardziej ofensywną, defensywną lub we większości zwyczajnie wszechstronnego.
Są skoncentrowani na jak największym wykrwawienie wojsk Przymierza, na jak najszybszym zajęciu cennych obszarów o wysokim znaczeniu rolniczym i przemysłowym i zohydzeniu wrogom soldateski na tyle, by zdecydowali się do podpisania korzystnego dla Imperialistów traktatu pokojowego lub do całkowitej aneksji zachodu.
Szybkość jest jednak ich słabą stroną. Zostali zmuszeni do bardzo uważnego obchodzenia się z tym, co mają z ciągłym strachem, że za niedługo dotacje mogą się skończyć. Dlatego priorytetem stały się małe działania wojenne i operacje, które przyniosą więcej niż spalą.
Imperialowik jest przede wszystkim znany ze swojej taktyki zrzeszenia formacji lądowych, polegającej na wspólnych działaniach piechoty, artylerii i sił zmechanizowanych z małym wsparciem lotnictwa, wykorzystywanego głównie do zwiadu i nocnych rajdów bombowych.Już od pierwszych dni wojny dali się żołnierzom oponenta we znaki. Wpierw Belgavarowi, kolejno później Euxperii, Herwellowi i Anschreitowi. Uwielbiają zakłócać połączenia radiowe, wprowadzając chaos w komunikacji oraz blefować, pozorując załamanie frontu, by wpuścić przeciwnika, zaatakować go z flank i otoczyć, nie dając jakichkolwiek szans na wydostanie się z niego, co pierwszy raz zastosowali podczas euxperskiej ofensywy na początku całej wojny.
W 1915 roku Imperialowik osiągnął wiele taktycznych sukcesów, które ustabilizowały sytuację wewnątrzną, zyskując dłuższe poparcie z części regionów oraz większą ilość ochotników. Sformowali również budzącą strach elitarną FSP-WKDB, niesławną z racji stosowania przerażającego redarytu. Jednak przyszłość jest zamglona. Kapitał, jaki miał wzmocnić z każdym miesiącem upadającą gospodarkę okazał się być zbyt mały, by postawić ją na nogi na długo, a zachód stawia większy opór niż wcześniej, zaczyna być coraz bardziej zorganizowany i nauczył się wykorzystywać każdą chwilę zawahania Imperialowiku na swoją korzyść. Wsparcie finansowe, choć obfite, wydaje się być niestabilne i nie należy robić sobie nadziei, że będzie taki do końca wojny. Wiele obiecująca passa zwycięstw może być równie dobrze zdradliwym preludium realnych, o wiele poważniejszych problemów niż front i jego chore zasady.
Drużyny Frontowe
Tzw. „Frontowe Drużyny” to trzon całego Imperialowiku. Składają się z dobrze wyszkolonych żołnierzy z różnych krain państwa, których cechuje elastyczność i uniwersalność.Drużynnik
Typ: Dowódca oddziału.
Najniższy szczebel z imperialnej grupy dowodzenia. Drużynnicy nie uczęszczali nawet do szkoły oficerskiej, nie wykonują żadnej papierkowej roboty i nie prowadzą ścisłej dokumentacji. To specjalnie wyselekcjonowani Strelocy, którzy wykazują większe od reszty zdolności dowódcze. Na tyle wysokie, że powierzono im przewodzenie piętnastoosobowymi oddziałami. Zakres dowodzenia ogranicza się jednak tylko do operowania na pierwszej linii, gdzie bezpośrednio kierują swoją grupą, raportują wyżej położonym w łańcuchu pokarmowym komisarzom i otrzymują od nich wytyczne. Wbrew pozorom, imperialni dowódcy oddziałów mają spory zakres wolności jak na wojskowych poza podoficerskim żerowiskiem. Mogą nawet odmówić wykonania rozkazów, ale wyłącznie w określonych przez regulamin przypadkach. Mimo obejmowania najniższej pozycji wśród grup dowodzenia, Drużynnicy są bardzo ważni i Imperialowik dba o to, by tej pozycji nie dostał byle kto. Na swoich barkach noszą większy ciężar niż reszta. To neurony, od których zależy poprawne funkcjonowanie całego mózgu. Dlatego mogą liczyć na większe wynagrodzenie.Dostępny sprzęt dla klasy:
Broń długa:
+ Karabin powtarzalny Szczerniakow M1891,
+ Karabin dźwigniowy Helther M1895,
+ Karabinek powtarzalny Szczerniakow M1907.Broń krótka:
+ Pistolet samopowtarzalny Heksarow M1913,
+ Pistolet automatyczny Heksarow M1913/15Broń do walki wręcz:
+ Nóż myśliwski.Ekwipunek dodatkowy:
+ Granat zaczepny RGS M1914 „Botilijka”,
+ Granat dymny RGZ M1914 „Mgelnik”,
+ Lornetka,
+ Krótkofalówka,
+ Pistolet sygnałowy M1908,
+ Soczewki sygnałowe,
+ Powiększone ładownice na łódki do karabinu,
+ Powiększona sakwa na magazynki pistoletowe,
+ Mała torba na granaty.Strelok
Typ: Strzelec.
Podstawa Drużyn Frontowych. Strelocy to oportunistyczni generaliści, którzy śpiewająco poradzą sobie we większości sytuacji, w których znajdą się na froncie. Korzystają z różnorakiej gamy uzbrojenia, w której prym wiedzie oczywiście powtarzalna broń długa. Streloków można wręcz określić wirtuozami karabinów. Setki godzin spędzonych z tym orężem na szkoleniach i froncie sprawiły, że stał się przedłużeniem rąk. To wręcz koła zębate, które napędzają całą maszynerię imperialnej wojny. Ich główną siłą, nie licząc strzeleckiego profesjonalizmu i biegłości w karabinach, są skomplikowane taktyki drużynowe. Centralna doktryna Imperialowiku zazwyczaj nie stawia na indywidualizm pojedynczych jednostek, a na połączonych działaniach małych i dużych grup, przyjmujących zróżnicowane role, zależące od dokładnego uzbrojenia danego oddziału i strategicznego położenia. Najbardziej znana jest taktyka trójkowa, obejmująca, jak sama nazwa wskazuje, trzy oddziały piechoty. Jedna z nich, będąca grupą osłonową, użycza ognia osłaniającego i zasłon dymnych drużynie szturmowej, która korzysta z przeszkód naturalnych jako osłon i usiłuje podejść na tyle blisko pozycji przeciwnika, by dało się zarzucić go granatami i przypuścić bezpośredni szturm. Trzecia grupa z początku nie bierze w tym udziału. Przemieszcza się nieco dalej i unika kontaktu z wrogiem. Próbuje zajść go od tyłu i zaatakować od strony pleców, odcinając nieprzyjaciela od linii i uniemożliwiając mu bezproblemowe wycofanie się. Podobne taktyki obejmują mniej lub więcej oddziałów, ale nie oznacza to, że pojedynczy oddział Streloków jest bezużyteczny. Podzielą się podobnymi rolami wewnątrz mniejszej struktury. Nawet samotny Strelok może stawić dość silny opór i okazać się skuteczny, co już udało im się udowodnić we wielu miejscach na froncie.Dostępny sprzęt dla klasy:
Broń długa:
+ Karabin powtarzalny Szczerniakow M1891,
+ Karabin dźwigniowy Helther M1895,
+ Karabin powtarzalny Dorogin M1887.Broń krótka:
+ Pistolet samopowtarzalny Heksarow M1913,
+ Pistolet samopowtarzalny Heksarow M1906,
+ Rewolwer Tarnoszew M1893,
+ Rewolwer Samsonow-Wiegitariow M1901.Broń do walki wręcz:
+ Nóż myśliwski,
+ Łopatka piechoty M1887.Ekwipunek dodatkowy:
+ Granat zaczepny RGS M1914 „Botilijka”,
+ Granat obronny RGT M1914 „Botilijka”,
+ Granat dymny RGZ M1914 „Mgelnik”,
+ Powiększone ładownice na łódki do karabinu,
+ Duże ładownice na łódki do karabinu,
+ Powiększona sakwa na bębny rewolwerowe,
+ Powiększona sakwa na magazynki pistoletowe.OGROMNE WIP
-
Ansheer
Ogromne WIP
Ansheer
Gdy Cesarstwo Anschreitu dołączyło do wojny, armia anschreicka wysławiła się jako jedna z najskuteczniejszych formacji wojskowych biorący czynny udział w walce frontowej z Imperium i licznymi zastępami ich sojuszników. Pomagali bronić podstępnych mokradeł w Fallernes i ponurych romandyjskich nizin, silnie wspierając swych niezbyt lubianych sąsiadów w skomplikowanych operacjach defensywnych. Ansheer nigdy nie lubił pozostawać w obronie, ale przez brak porozumienia z kadrą generalską na cudzej ziemi, przez długi czas zostali zepchnięci do defensywy, co zmieniło się dopiero niedawno, gdy Imperialowik przekroczył granicę po serii zwycięskich kampanii w Romandii Północnozachodniej. Gdy teraz bronią swojej ojczyzny, całkowicie uwolnili swój potencjał. Ansheer składa się przede wszystkim z wielce zmotywowanych ochotników oraz doświadczonych żołnierzy zawodowych, którzy na służbie zdążyli już zjeść zęby. To, w połączeniu z długotrwałym szkoleniem i egzaminami sprawdzającymi oraz nowoczesnym wyposażeniem tworzy żołnierzy niemal idealnych, bardzo groźnych dla licznego Imperialowiku, nawet dla jego doborowych żeber.Armia anschreicka polega na piechocie i to właśnie z nią wiąże większość swoich hybrydowych taktyk, preferując współdziałania kilku mniejszych grup wojskowych ze wsparciem artylerii i lotnictwa, aniżeli trudnych operacji na dużą skalę, pokrywających cały front, angażujących przy tym setki tysięcy żołnierzy. Dokładne, ostrożne planowanie i porządne wykonanie to ich dewiza. Ansheer jest znany z bardzo oszczędnego podejścia do zasobów ludzkich, o które dbają bardziej niż jakakolwiek inna armia.
Anschreitowie budzą strach nie tylko przez swą skuteczność w boju i wyjątkowo agresywną strategię, ale również przez swe osiągnięcia technologiczne i wyposażenie. Charakterystyczne hełmy i maski przeciwgazowe wystarczyły, by zdemoralizować wroga, który wcześniej słyszał o ich sławnych, brawurowych wyczynach, ale na tym się nie kończy. Technologia wojskowa nigdy nie stoi w miejscu, a przez niesławny atak redarytem pod Rijhes, straciła swoją iluzoryczną potulną stronę. Jako pierwsi opracowali pistolet maszynowy, który wdrożyli do produkcji i wysłali na front. Są autorami tak przerażającej broni jak jednoosobowe miotacze ognia czy bomby palne, a wszelkie ich osiągnięcia naukowe i bojowe świetnie dowodzą, że będą bronić swego domu do samego końca.
Kadra dowódcza
Zdecentralizowany system dowodzenia znacznie wspiera mniejsze operacje, zostawiając jego pełny łańcuch tym największym. Kadra dowódcza polega przede wszystkim na podoficerach i dowódcach drużyny z wysokim zaangażowaniem na froncie. Anschreickie dowództwo znane jest ze swej wszechstronności – każdy z oficerów specjalizuje się w zarządzaniu inną gałęzią machiny wojennej, z pietyzmem wykonując swoją pracę. Poszczególne specjalizacje oficerów można rozpoznać przede wszystkim po ich eleganckich czapkach z daszkiem, a konkretniej poprzez kolor lamówek lub możliwe charakterystyczne dystynkcje.
Linia Karabinowa
Linia karabinowa to kręgosłup całej armii anschreickiej, którego poszczególne kręgi tworzą świetnie wyszkoleni i wszechstronni żołnierze, którym niestraszna jest jakakolwiek sytuacja bojowa, w której się znajdą.
Dowódca drużyny
Dowódcy drużyn to nic innego jak mózgi najmniejszych wojskowych jednostek, jakimi są właśnie oddziały. Przewodzą swym grupom w boju, koordynując działania z innymi sekcjami piechoty, które też bezpośrednio wspierają. Są wyekwipowani i umundurowani jak zwykli żołnierze, bo to właśnie z nich się wywodzą.Wiliżer
Strzelcy po wprowadzonej w czasie rozejmu świątecznego modernizacji wojsk spadli z pozycji trzonu całej armii do rangi formacji bezpośredniego wsparcia, a ich liczba w poszczególnych nowych oddziałach została znacznie zmniejszona. Ci żołnierze zostali porządnie wyszkoleni w posługiwaniu się wszelkiej maści karabinami powtarzalnymi i granatami dymnymi, które torują im większą użyteczność podczas działań agresywnych. Są pierwszą siłą używaną do obsadzania różnorakich fortyfikacji, od niezarysowanych pozycji strzeleckich w rowach przeciwodłamkowych po punkty obronne w fortach. Zostali stworzeni do prowadzenia celnego, aczkolwiek powolnego ostrzału, stawiającego przede wszystkim na likwidację odsłoniętych i oddalonych przeciwników, dlatego też widocznie lepiej odnajdują się w trakcie operacji defensywnych. Podczas ataków i kontrnatarć preferują trzymanie się na uboczu lub na tyłach, pomagając szturmującym wraże pozycje grenadierom przez użycie wcześniej wspomnianych granatów dymnych, tworzących nieprzebijalną osłonę ograniczającą możliwości wzrokowe piechurów nieprzyjaciela oraz poprzez odstrzał defensorów, którzy zbytnio wychylili głowy zza osłon. Przez ich główne atuty stronią od walki wręcz i preferują działania obronne.Grenadier
Formacja strzelców grenadierskich pojawiła się po rozejmie świątecznym i zastąpiła wiliżerów, niegdyś będących podstawą anschreickiej piechoty. Grenadierzy to bezpośrednia próba spełnienia wymogów nowoczesnej wojny, w której dużą rolę odgrywają manewrowość, akcje zaczepne i operacje. Ich szkolenie trwa dłużej niż w przypadku starych strzelców – poza umiejętnym posługiwaniem się karabinem powtarzalnym i skróconej do podstaw walki na bagnety, dołączono treningi szturmowania celów przy użyciu granatów, rozszerzono zakres testów bezpośredniej walki wręcz przy użyciu noży okopowych i łopatek piechoty oraz dwukrotnie zwiększono ilość godzin egzaminów wytrzymałościowych. Dodano również kolejne godziny do treningów podsumowujących, mających w sobie wszystko ze wcześniej wymienionych. Długi i szeroki zakres trenowania czyni grenadierów twardymi sołdatami, którzy są w stanie wyjść zwycięsko z większości sytuacji. Walka w ruchu to ich konik, nawet w czasie obrony. Korzystają ze zróżnicowanego arsenału, z którego wyszczególnić można przede wszystkim karabiny i karabinki powtarzalne, pistolety samopowtarzalne i granaty, idealne do niszczenia siły żywej okopanego przeciwnika. W ataku polegają na gwałtownych, szybkich atakach w kilku miejscach linii obronnej i jej penetracji, by pójść za ciosem i zrobić identycznie z dalej położonymi. Nim przeciwnik odpowiednio zorganizuje swoją obronę i powstrzyma taki sposób natarcia, grenadierzy mogą wyrządzić mu spore szkody w ludziach i zajętym terenie. Gdy taka forma ofensywy straci swój impet, obierają inne taktyki dalszego przełamania lub przyjmują postawę bardziej defensywną. To, w połączeniu z elastycznym, kompetentnym dowództwem czyni z nich żołnierzy zdolnych pokonać wiele przeciwności na ich drodze i dostosować się do wszelkich zmian w boju.Grenadier przeciwpancerny
Grenadierzy przeciwpancerni to specjalistyczne jednostki, które pojawiły się razem z ich regularną wersją i są odpowiedzią na liczne i dobrze zorganizowane siły pancerne Imperialistów. Zostali wyszkoleni bezpośrednio do zwalczania pojazdów, ale jeśli wymaga tego sytuacja, są w stanie podjąć całkiem efektywną walkę z piechotą. Jeśli chodzi o broń pierwszego wyboru, to są wyposażeni w karabiny powtarzalne. Sytuacja się nieco rozwija, gdy chodzi o sprzęt dodatkowy, który właśnie czyni ich przeciwpancernymi. Na dalszym dystansie próbują przebić osłonę pojazdu przy pomocy nabojów karabinowych typu ppanc, nie sprawdzającego się jednak przeciwko grubszym pancerzom. Jeśli uda im się odpowiednio skrócić dystans, obrzucą go wiązkami granatów, które wyeliminują wrogi wehikuł z walki lub dokonają jego zniszczenia. Przy dobrych wiatrach, kiedy maszyna jest uszkodzona lub jej załoga jest nieuważna, pojedynczy grenadier jest w stanie zakraść się na tyły pojazdu, przyczepić przeciwpancerny granat magnetyczny, odbezpieczyć go i schować za osłoną, gdy ten eksploduje i zlikwiduje go na amen. Jednakże metoda takiej walki jest jeszcze niedoskonała i ryzykowna – by skutecznie zwalczać ruchomą maszynerię Imperialistów, należy podejść bardzo blisko, co często kończy się śmiercią. Dlatego też w ręce niektórych z tych straceńców wpadł prototypowy, niedoskonały karabin przeciwpancerny. Na froncie pojawiają się natomiast jak czołgi, czyli bardzo rzadko.Sanitariusz
Ansheer przykuł dużą uwagę do sformowania licznych grup sanitariuszy, którzy będą ratować rannych żołnierzy i wydostawać ich z ognia walki, dlatego jest ich całkiem sporo. Otrzymali podstawowe szkolenie w zakresie walki i postępowania w warunkach bojowych. Najdłużej trwały ćwiczenia dotyczące działań medycznych i ratunkowych oraz w zapewnieniu pomocy doraźnej. Na linii frontu można poznać ich poprzez pomalowane na sterylną biel hełmy z ciemnozielonym verrehtem na części czołowej. Taki sam symbol i tło znajduje się na noszonej przez nich opasce, znajdującej się na prawym ramieniu. Korzystają z karabinów powtarzalnych i pistoletów samopowtarzalnych, których używają wyłącznie w obronie swojej lub rannych kombatantów. Ich główną bronią jest jednak zróżnicowany wachlarz medykamentów od bandaży i opasek uciskowych i prostych leków pokroju tabletek na krzepnięcie krwi czy odtruwających, po strzykawki z morfiną. O ile są chronieni przez „Kodeks Prowadzenia Wojny”, uznający zabicie sanitariusza za poważną zbrodnię wojenną, to wciąż muszą liczyć się z tym, że znajdą się i żołnierze, którzy złamią je bez wyrzutów sumienia lub skasują go przez przypadek. To ciężka praca pełna poświęceń i wyrzeczeń, od której zależą życia wielu wojaków, która wymaga niezwykle silnej psychiki, na tyle twardej, by przeszła przez maszynkę do mielenia umysłów, jaką jest wojna, bez większych uszkodzeń. I właśnie z tych względów są wysoce szanowani. Wchodzą w skład wielu zwykłych oddziałów.Punkter
Punkterzy, zwani również bojowymi reporterami, to charakterystyczna formacja szybko poruszających się strzelców, których głównym zadaniem jest przygotowanie reszty wojsk do rozpoczęcia działań bojowych, przez dostarczanie informacji o pozycjach wroga, domniemanej liczebności, uzbrojeniu i sugerowaniu potencjalnych słabych punktów czy kierunków natarć. Ich główną bronią nie jest karabin, a aparat. To luźno powiązane z regularnymi oddziałami jednostki zwiadowców, często współpracujących z ruchliwą sekcją piechoty lekkiej. Najczęściej działają indywidualnie, unikając innego kontaktu z wrogiem niż ten przez szkła lornetki. Gdy uda im się cyknąć odpowiednie zdjęcia, wycofują się po cichu za linię frontu, jakby w ogóle ich tam nie było i przekazują materiały i zdobyte informacje dowództwu. Jeśli Punkter zostanie wykryty, może użyć białej zasłony granatów dymnych, by ukryć swoje ruchy i dostać się do swoich okopów bez dodatkowego otworu w ciele. Jeżeli jednak zajdzie ich starcie, działają w podobny sposób co Wiliżerzy. „Fotografów” można znaleźć także w lotnictwie, konkretniej w skrzydłach zwiadowczych. Tu zadanie niczym się nie różni od tego na lądzie, poza perspektywą i wielkością ujętego terenu.Melder
Po wynalezieniu plecakowych radiotelegrafów i krótkofalówek, technicy elektroniczni znaleźli zadania poza tyłami, a przez wykonywaną przez nań pracę zyskali nazwę Melderów. To posiadacze i zarazem wierni powiernicy narzędzia, które pozwala łączyć się kilku oddziałom ze sobą i z głęboko skrytym dowództwem. Równie ważnym zadaniem jest kontaktowanie podoficerów i dowódców drużyn z bateriami artyleryjskimi, niezajętymi walką odwodami czy bezczynnymi skrzydłami lotniczymi, które w każdej chwili mogą wesprzeć działania formacji i dręczyć frontowców wroga, często przechylając szalę zwycięstwa na stronę Anschreitu. To ważne i wymagające odpowiednich umiejętności zajęcie, od którego może zależeć los całej operacji. Operator musi stawić czoło kilku rodzajom przeciwności, które bez większych problemów ukatrupią nieprawidłowo konserwowany sprzęt, jak np. zabrudzenia czy pozornie niegroźne uszkodzenia. Melderzy są de facto przyszpileni do oficera, za którym podążają jak młoda kaczka za swoją matką i zapewniają mu ochronę, jeśli sytuacja wygląda ponuro i pozostały element zgrupowania został rozbity lub nie ma możliwości jego obrony. Uzbrojenie i wyposażenie nie wygląda imponująco. Plecakowe radio zajmuje większość miejsca, więc technik musi polegać na ogniu swojego karabinu lub towarzyszy broni. Kolejnym problemem jest to, że podczas łączenia się z dowództwem musi zakładać słuchawki, co zmusza do zdjęcia hełmu, a tym samym – odsłania głowę, co w przypadku lecących w tę i nazad odłamków może zakończyć się fatalnie.Oddziały szturmowe
Oddziały szturmowe to młody twór, którego koncepcja pojawiła się podczas rozejmu świątecznego, a w życie weszła dopiero po kontynuacji walk. Imperialiści często lubili się porządnie okopywać na zdobytych pozycjach, co czyniło je trudnymi do odzyskania. Nawet dla świetnie wyszkolonych i wyposażonych jednostek anschreickich aranżacja i wykonanie naprawdę skutecznego kontrnatarcia była ciężkim orzechem do zgryzienia. Stało się więc jasne, że Ansheer potrzebuje nowej sekcji, łączącej ze sobą ruchliwość piechoty lekkiej, destrukcyjnego sprzętu pionierów i uniwersalizmu linii karabinowej, co na początku objawiło się w formie pistolerów – jednostek pełni ofensywnych, wyposażonych w ogromną ilość granatów, pistolety oraz broń do walki wręcz. Jednakże pistolerzy byli bardzo sytuacyjni i by zagrozić Imperialistom, musieli podejść stosunkowo blisko. Dlatego też postanowiono przekształcić i rozwinąć ich w kierunku broni długiej, a potencjalnym kandydatom wydłużono czas szkolenia. Dowództwo chciało, by anschreickie oddziały szturmowe były elitą pośród elit i przygotowywało prosperujących rekrutów do brawurowych i ściśle agresywnych działań. Jako elita, są bardzo respektowani w wojskowych szeregach, otrzymują również dostęp do prototypowego i bardziej zaawansowanego sprzętu, jak budzący grozę pistolet maszynowy wz.1915 od Machtegalla. Anschreit nie miał jeszcze okazji wypróbowania ich w pełnej, zakrojonej ofensywie na pozycje Imperialistów, ale żołnierze z tej formacji pojawiali się bardzo często podczas mniej złożonych kontrnatarć i serii chaotycznych defensyw mobilnych.
Fallschirmtrupp
Anschreickie wojska spadochronowe w formie, jaką znamy dzisiaj, narodziły się dopiero na początku 1915 roku. Wcześniej były mocno zdezorganizowane, a ich ogólny wkład w całkowitą potęgę całej armii był niewidoczny nawet przez szkło mikroskopu. Często określano ich mianem grupy-widmo lub formacji defiladowej, bo nie pojawiała się nigdzie indziej poza właśnie nimi. Fallschirmtrupp nie posiadał nawet oficjalnej kadry oficerskiej. Praktycznie nie istnieli. Ansheer miał w planach ich rozwiązanie, ale przed tak marnym losem uchroniła ich boska interwencja w postaci kluczowych dla lotnictwa reform Rosenhaina.Rosenhain zainteresował się nimi bliżej po imperialnym desancie na belgavarskie miasto Ipreseis w Październiku 1914. Była to pierwsza w tej wojnie operacja, w której szeroki udział wzięła piechota powietrznodesantowa. Imperialiści spadli nocą jak grom z jasnego nieba na niczego niespodziewające się siły Przymierza na tyłach, w kilka godzin zajęły ważne punkty logistyczne, w tym most na rzece Merze i utrzymały je do przybycia wojsk Imperialowiku. Obrońcy zostali pozbawieni uzupełnień i prędko zostali otoczeni przez nacierające wojska wroga na flankach. Skapitulowali na dniach, a miasto przeszło w łapy Związku. Rosenhain dowodził wtedy anschreickimi ekspedycjami lotniczymi, których zadaniem było przeprowadzanie zrzutów zaopatrzenia dla okrążonych żołnierzy belgavarskich przez niestabilny most powietrzny. Miał jednak dostęp do lądowych raportów. I podczas ich badania doznał prawdziwego olśnienia. Ta błyskawicznie przeprowadzona operacja – desantowanie się prosto na kiepsko bronione tyły, przeprowadzenie sabotażu na szlaki zaopatrzeniowe przeciwnika i nie uginanie się pod kilkoma ofensywami. Wprawiło go to w podziw. Uznał, że właśnie tego potrzebuje Anschreit, jeśli chce wygrać tę wojnę. Czegoś szybkiego, gwałtownego i idealnego zarówno do sabotowania kluczowych celów wroga na tyłach, jak i do obrony swoich własnych terenów.
Gdy tylko Anschreickie Najwyższe Dowództwo zgodziło się na przekazanie żałosnego Fallschirmtruppu pod jego komendę, już na samym początku dokonał całkowitej restrukturyzacji szeregów. Awansował paru obiecujących kandydatów na oficerów, zwolnił nienadające się do tej roboty jednostki do rezerwy, a przede wszystkim – wszczął kampanię, która miała na celu zachęcenie większej ilości rekrutów do dołączenia do strzelców spadochronowych. Rosenhain chciał, by w jego nowej ulubionej jednostce znajdowali się tylko elitarni żołnierze. Dążył do tego, by zamienić coś, co dotychczas kojarzyło się z błazenadą i cyrkiem w coś, co już samą nazwą wywoływało respekt i podziw. Wkrótce na stanowisko dowódcy sił powietrznodesantowych wyznaczył Annę Seiler. Dał jej sporą autonomię i to właśnie ona od obecnego momentu miała kierować spadochroniarzami, choć nadal była pod komendą swojego zwierzchnika. Dążyła do widocznego gołym okiem wyodrębnienia piechoty powietrznodesantowej od reszty armii.
W życie weszły najpierw inne rangi – oczywiście odpowiadały one reszcie armii, ale wyglądały inaczej. Naciskała także na zmianę kroju mundurowego, który ostatecznie uległ zmianie. Do Rosenhaina kierowała także inne prośby, ale o tym przy innej okazji. Reformy przyniosły efekt – w Lutym 1915 chęć dołączenia do szeregów Fallschirmtruppu zgłosiło wielu kadetów. Stan osobowy, z zupełnie nierokującego, o liczbie 5000 żołnierzy, do Czerwca 1915 dobił do 30 tysięcy. Udało się stworzyć dwie pełne dywizje – 1 Dywizję Powietrznodesantową „Rosenhain” i 2 DPD „Seiler”.
1 DPD uczestniczyła w działaniach obronnych w belgavarskim Fallernes. Uczestniczyła przede wszystkim w bitwie pod Emersain, ścierając się z 426 Imperialną Dywizją Strzelców i pod Vetierres, gdzie walczą do dzisiaj. 2 DPD natomiast dopiero czeka na swój chrzest bojowy i została przydzielona do Deravierres, gdzie bierze udział w anschreickiej operacji obronnej „Piorun”.
Mimo ich obecnie szczątkowego udziału na froncie, ich debiut można uznać za udany. Na polu bitwy objawili się jako twardzi i niezłomni żołnierze, którym niestraszna jest jakakolwiek imperialna operacja. Dzielnie bronili swoich pozycji i żywo uczestniczyli w kontratakach. Odpierali nawet liczniejszego wroga i nie poddawali się nawet wtedy, gdy byli zdani tylko na siebie. Ich wkład w rozbicie imperialnych marzeń o zdobycia Emersain w perzynę był bardzo znaczny. Czy strzelcy spadochronowi faktycznie przyczynią się do zwycięstwa Przymierza w tej wojnie? Czas pokaże.
Fallschirmführer
Fallschirmjäger
Fallschirmsanitäter
Spadochroniarze, którzy lądują za plecami wroga niejednokrotnie znajdowali się w sytuacji, w której przez pewien czas pojedyncze oddziały musiały polegać wyłącznie na sobie. Problemy z desantem, pokroju twardego spadku poza punktem docelowym lub wpadnięcia prosto w paszczę wrażych sił na patrolu, nie pomagały. Zdaniem samego Rosenhaina, kluczem do wyjścia cało z potyczki, w której wróg ma nieokreśloną przewagę liczebną i oddział został de facto okrążony, jest wielozadaniowość. Żaden żołnierz wojsk powietrznodesantowych nie mógł się ograniczyć do fachowej specjalizacji w tylko jednej funkcji. Kluczowa okazała się również siła ognia. Fallschirmtrupp postanowił odejść od sanitarnego schematu i zadziałać na przekór prawu wojskowemu, według którego sanitariusze byli chronieni specjalnym immunitetem i nie mogli uczestniczyć w walce. Pierwsza pomoc to klucz w wojsku i jej podstawy zna każdy żołnierz, ale by wydostać się spomiędzy zębów wojny w jednym kawałku, potrzeba kogoś, kto zjadł na medycynie wojskowej własne zęby i potrafi posługiwać się bardziej specjalistycznymi przyrządami niż zwykły trep. Formacja nie mogła sobie pozwolić na użycie „zwykłego” anioła stróża pola bitwy, bo tracili na jednym karabinie. A jedna broń, niezależnie od swojej szybkostrzelności, robi dużą różnicę, jeśli chodzi o coś tak ważnego jak ogólna siła ognia. I musiała być ona jak największa. Dlatego Rosenhain chciał, by taką funkcję pełnił sam Fallschirmführer. Wraz z przejściem pomniejszej pałeczki władzy w ręce General der Fallschirmtruppe Anny Seiler i jej reform w skali makro, doszła ona do wniosku, że na barki dowódcy drużyny spada zbyt duży ciężar. W końcu miał on teraz odpowiadać za rozkazy, dowodzenie, bezpieczeństwo swoich podkomendnych, zastosowania się do poleceń sztabu, otwartej walki z wrogiem, a do tego musiał jeszcze zszywać okaleczonych kumpli z oddziału. Twierdziła, że noszenie ciężkiej korony z obowiązków zmniejsza ich efektywność, także zdecydowała się na odjęcie pełnoprawnego szkolenia medycznego z ich roboty, by lepiej skupili się na przewodnictwie i pruciu do Imperialistów. Ważne zadanie łatania ran miało teraz przypaść części najbardziej uniwersalnych żołnierzy jednostki, czyli na strzelców spadochronowych. Około dwóch zwykłych strzelców z 15-osobowych oddziałów w przerwach między niekończącym się pasmem starć mieli zajmować się swoimi rannymi. Poza oczywistym opatrzeniem i ich ustabilizowaniem odpowiadają za zorganizowanie im miejsca spoczynku i ciągłego monitorowania stanu ich zdrowia. Praca ta nie należy więc do najłatwiejszych i wymaga dużo siły psychicznej. Aczkolwiek się opłaca – żołnierze odpowiedzialni za ratowanie tyłków kolegów i koleżanek z grupy pod ogniową nawałą, jak i ich aktywne osłanianie, cieszą się bardzo dużym szacunkiem. Wśród spadochroniarzy krąży nawet powiedzenie, by swoich Fallschirmführerów i Fallschirmsanitäterów traktować z takim samym respektem co swoich rodzonych rodziców, gdyż to, co łączy te dwie odmienne grupy ludzi to cel zapewnienia bezpieczeństwa tym, nad którymi sprawuje się opiekę, co już samo w sobie jest godne pochwały. -
-
Ten post został usunięty! -
Ten post został usunięty! -
Ten post został usunięty!