Zamek Kierrana
-
-Przy Twoim pasie, przynajmniej tam był ostatnio- powiedział spokojnie Kierran
-
Gdyby tam był, zapewne nie zadałaby tego pytania, Twojej wypowiedzi też nie skomentowała, bo zauważyłeś, że nie było go tam, ani w pokoju, przynajmniej na widoku. Tylko po co miałaby chować go przed Tobą i podawać jakieś fałszywe oskarżenia? Już prędzej rzeczywiście się zawieruszył.
-
-Możliwe też, że jest w skarbcu, bo jeśli Ci wypadł, to trupy pewnie go wzięły z resztą broni-
-
- To własność Kolektywu, jednego z Lordów. Jeśli zniknął, to oboje zapłacimy za to głową. - warknęła i szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia, chciała zapewne upewnić się, czy miecz rzeczywiście znajduje się w skarbu, ale wciąż była na to za słaba, i niemalże upadła, a gdybyś jej nie złapał w ostatniej chwili, to uderzyłaby głową o posadzkę komnaty.
-
-Spokojnie, jeszcze nie jesteś wystarczająco silna, żeby się tak zrywać- odłożył ją na łóżko, po czym poszedł sprawdzić skarbiec
-
Wampirzyca nie opierała się, a gdy tylko ponownie znalazła się na łożu, znów zapadła w kamienny sen. Tymczasem Ty, na całe szczęście, bo chodziło też o Twoją głowę, znalazłeś jej magiczny miecz pośród innych skarbów, które udało Ci się zgromadzić.
-
Kierran odniósł miecz do pokoju Karins, po czym zaczął przechadzać się po zamku czekając na jej kolejne przebudzenie. Sprawdzał pokój co jakiś czas w tym celu
-
Nie było to zbyt twórcze czy produktywne wykorzystanie czasu, jakim dysponowałeś, ale i tak miałeś go pod dostatkiem, byłeś Wampirem, śmierć ze starości Ci nie straszna. Po kilku godzinach Wampirzyca znów wróciła do siebie, wyglądała teraz na o wiele silniejszą i bardziej wypoczętą.
-
Kierran wszedł do pokoju -Już lepiej?-
-
- Można tak powiedzieć, więc jeszcze dziś wyruszę stąd ze swoją świtą. Ale obiecuję wysłać Ci posiłki, w zamian Kolektyw oczekuje uruchomienia produkcji w kopalniach, wysłania połowy łupów i zabezpieczenia tych ziem. A jeśli przy okazji wymordujesz jakieś Wilkołaki czy ludzi, to również będziemy wdzięczni.
-
-Jeśli możesz załatwić też Grobowych Gwardzistów, byłbym wdzięczny. Zwykłe trepy nie będą efektywne z bronią, którą wyniosłem z jaskini-
-
- Nie licz na wielu, do stworzenia jednego takiego Nieumarłego potrzeba kości pięciu ludzi czy innych śmiertelnych. Poza nimi otrzymasz też pewnie zwykłe Szkielety, aby móc zabezpieczyć swoje interesy. A skoro zdobyłeś tyle złota i innych bogactw, mam również dla Ciebie pewną ciekawą alternatywę dla zwykłych Nieumarłych.
-
-Najemnicy? Jaki normalny człowiek pracowałby dla wampira?-
-
- A czy powiedziałam choć słowem, że to ludzie? - odparła z lekkim uśmieszkiem na ustach, ukazując swoje kły w pełnej krasie. - To grupa banitów, straceńców, wygnańców i innych degeneratów, których Kolektyw toleruje, wiedząc, że prędzej czy później sami się powybijają, a nim to się stanie, zrobią dla nas wiele dobrego. Nie mają żadnych zahamowań, liczy się dla nich tylko złoto, a póki im płacisz, i to więcej niż konkurent, będą stać u Twego boku. Wiedzie ich Andres Czarna Opończa, zwany też Krukiem, hrabia, który stracił swoje ziemie podczas waśni z rodzeństwem i od tej pory zaczął zbierać sobie podobnych, tworząc największą i najsilniejszą grupę wampirzych najemników, Magów i wojowników w tym świecie.
-
-Brzmi interesująco. Jak mogę się z nimi skontaktować?-
-
- Zapewne nijak, ale gdy wrócę do swojego zamku, spróbuję mu Cię polecić. Ostrzegam jednak, że jest bardzo chciwy i arogancki, współpraca z nim może nastręczać trudności nawet najcierpliwszym.
-
-Wezmę to pod uwagę-
-
- Jeśli to wszystko, to pozwól, że każę przygotować mój powóz do drogi, a potem przejrzę łupy, które w końcu zdobyliśmy razem, nieprawdaż?
-
-A proszę Cię bardzo. Są w skarbcu. Będę tam na Ciebie czekał- powiedział Kierran, po czym udał się do skarbca i usiadł na suficie
-
Wampirzyca nic nie robiła sobie z Twojej obecności, spokojnie przeglądała łupy, a gdy jej nieumarły sługus oświadczył, że wszystko gotowe do drogi, poleciła mu zabrać kilka szkatułek naszyjników, kolczyków, bransolet, pierścieni i tym podobnych. Chyba wszystkie kobiety są takie same, ludzkie czy wampirze… Miecz również zabrała, ma się rozumieć, i bez słowa pożegnania udała się na dziedziniec.