Góry Granitowe
-
Mogła być, ale jeśli była, to jeszcze nie strzelali.
-
Przynajmniej tyle. Następnie ruszył po swój cel, podniósł go i opuścił to miejsce. A przynajmniej próbował, zasłaniając się nieprzytomnym koniokradem.
-
Krwawa Dłoń to jednak byli nie tylko bandyci, złodzieje i mordercy, ale zwyczajni oportuniści, którzy byli w stanie bronić koniokrada, bo dawał im niezbędne w tym fachu wierzchowce, ale gdy zrobiło się za gorąco, bez wahania oddali Ci go, gdy zrozumieli, że dalsza walka tylko narazi ich życie, a także nie mieli zamiaru zastrzelić Cię, gdy odchodziłeś, z Tobą się dogadali, a gdyby na Twoje miejsce poszedł jakiś inny łowca, to on mógłby nie być już tak ugodowy.
-
Spróbował powrócić do swojego konia, po drodze sprawdzając ranę koniokrada, rozbrajając go i bandażując jego ranę, by się nie wykrwawił.
-
Broni nie miał, choć tym bandyci postanowili zrekompensować sobie jego utratę dla swojej sprawy, nic cennego zresztą też nie. Zabandażowanie rany poszło sprawnie i nie musisz się martwić jego przedwczesną śmiercią, chyba że wda się zakażenie.
-
Byleby jedynie dożył dostarczenie do szeryfa, dalej się nim nie musiał martwić. Związał go więc, podniósł i ruszył do swojego wierzchowca. Pora opuścić te przeklęte góry, zanim zapuści tu korzenie.
-
- Hej, Czaszko! - usłyszałeś znajomy głos po zaledwie kilku minutach jazdy. Znajomy, należał do Coltona White’a, chyba najsłynniejszego rewolwerowca w całym Oskad, którego miałeś okazję niedawno spotkać, a który prawie Cię zastrzelił przy tej okazji.
-
Jackling “Horse Jack” Horseinstorm
Niegrzecznie byłoby ignorować wezwanie kogoś, kto nie strzelił ci w plecy. Dlatego też Horseinstorm odwrócił się w siodle, by namierzyć wzrokiem Coltona. Sporo ryzykował, owszem, gdyż dogadał się z bandytami, ale miał swoje zasady. Jeżeli ktoś pozwala ci odejść i do ciebie nie strzela, to ma zasady. A ludzie z zasadami nie są dzikimi zwierzętami, dlatego ich należy uszanować.
- Słyszę cię wyraźnie - spokojnie powiedział, jak mu się wydawało, Jackling. -
Mężczyzna stał na skalnej skarpie, a to, że nie celował do Ciebie z jakiejkolwiek broni, można naprawdę uznać za plus.
- Walczysz tylko za pieniądze czy masz też inne priorytety? -
Cichociemny:
//Podróż trwałaby normalnie dość długo, ale nie odpisywałeś tyle czasu, że postanowiłem to przyspieszyć.//
Pierwszą część misji masz już za sobą, bo dotarcie do Gór Granitowych trochę ci zajęło, ale chociaż po drodze nie miałeś żadnych problemów. Teraz trzeba znaleźć Brzytewkę, zabić go lub obezwładnić i nie dać zabić się podejrzliwym górnikom, a przede wszystkim bandytom Krwawej Dłoni, których jest tu sporo, a którzy już mogli dać azyl poszukiwanemu przez ciebie bandycie. -
John zaczął rozglądać się za miejscem gdzie mogli być jacyś ludzie.
-
@Kubeł1001
Jackling “Horse Jack” Horseinstorm
- Magia mi moralności nie spaliła, jedynie twarz - zauważył, lekko podnosząc swój kapelusz do góry. - Potrafię postawić wyższe cele nad własnym zarobkiem, jeżeli o to chodzi. -
Cichociemny:
Góry Granitowe ustępowały pod tym względem choćby Kopalniom Starego Kanionu, ale wciąż pracowali tu górnicy, uparcie wydzierający ziemi jej bogactwa. Wiele mniejszych i większych osad czy wiosek rozrzuconych było w pobliżu podnóża gór, a kolejne mogą znaleźć się jeszcze wyżej. Warto jednak pamiętać też o kryjącej się tam Krwawej Dłoni i jej niewątpliwych wpływach pośród górników.
Vader:
- Pewien stary Mivot powiedział mi kiedyś, że los płata wiele figli, a nic nigdy nie dzieje się przypadkiem. Mam nadzieję, że nasze spotkanie nie było jego dziełem, bo mam co do ciebie dobre przeczucia. -
John spiął konia i podjechał do najbliższej wioski.
-
Była niewielka, rozpoznawałaś tam baraki górników i małe domki, była też jakaś knajpa, której nie da się nazwać saloonem, warsztat kowalski i nieco kramów, obecnie pustych. Część mężczyzn była teraz pewnie w pracy w kopalni, a pozostali odsypiali po swojej zmianie i szykowali się do następnej, ale to nie tłumaczyło pustek, bo i kobiet, dzieci czy starców tu nie było. Nie byłeś pewien czy wioska wyludniła się przez zbirów Krwawej Dłoni czy coś innego. Lub może nie mieli ochoty przyjmować gości.
-
Jackling “Horse Jack” Horseinstorm
- Liczmy na to, że na to wyjdzie - odpowiedział, starając się zbytnio nie spoufalać. -
- Gdybyś chciał kiedyś dobrze zarobić to daj znać, prawdopodobnie powłóczę się tu jeszcze jakiś czas. - odparł, widocznie łapiąc aluzję, i odchodząc w swoją stronę.
-
Jackling “Horse Jack” Horseinstorm
Skinął głową w milczeniu, a następnie ruszył swojego wierzchowca. Nagroda sama się nie zwróci do szeryfa, a zapłata czeka. -
//Zmiana tematu, w zasadzie zacznę ci jeszcze dziś, biorąc pod uwagę jak często odpisujesz.//