Imperium
-
Woofy:
Wydano wam cały sprzęt, ale dopiero wtedy, gdy uregulowałeś rachunek za swój deser oraz napoje całej grupy. Później bez problemu mogliście opuścić Pałac, nie minęło też dużo czasu, gdy udało się wam odnaleźć pozostałych członków ekspedycji oraz odnaleźć motel, gdzie w przyzwoitej cenie mogliście spędzić resztę dnia i całą noc.
//Jeśli chcesz coś jeszcze zrobić w mieście to śmiało, jeśli nie, to napisz tylko, że odpoczywał, przygotowywał się do wyprawy i tak dalej, a ja w następnym poście przewinę do momentu, w którym opuścicie Imperium.//
Vader:
- Powiedzmy, że ma pan idealne wyczucie czasu. - odparł tamten, nie naciskając, żebyś usiadł. - Potrzebuję pomocy doświadczonego łowcy nagród i prawdziwego żołnierza. Nie byle jakiego rewolwerowca, łasego na pieniądze, przekupnego najemnika czy bezwzględnego cyngla. Owszem, misja będzie wymagać znajomości użycia broni, zostawi pan za sobą niejednego trupa… Ale przysłuży się pan mnie, Imperium i całej kolonii. A nagroda… Cóż, jestem majętnym człowiekiem i bez cienia przesady mogę powiedzieć, że przejdzie pana najśmielsze wyobrażenia, nawet jeśli ma pan bujną wyobraźnię. -
James po finalnym znalezieniu miejsca do spania czym prędzej zdjął z siebie eleganckie ubrania, które go krępowały, a zamiast tego przywdział na się bardziej oskadowe odzienie.
Spojrzał jeszcze na zegarek, żeby zobaczyć, która to godzina. -
Dochodziła osiemnasta, a więc wieczór. Dość czasu, aby poszukać sobie rozrywek w mieście, omówić coś jeszcze z kompanami przed wyprawą czy po prostu dobrze się wyspać.
-
-- Proszę kontynuować – odpowiedział, wyraźnie zainteresowany tematem. Nie pierwszy raz będzie zabijał za żołd, a w końcu może będzie otrzymywał tyle, co wysocy rangą oficerowie w armii.
-
- Od jakiegoś czasu mnie i mojego partnera w interesach, bez dwóch zdań znanego panu Thomasa Magrudera, dręczą bandyci. Są jednak o wiele bardziej zorganizowani, lepiej uzbrojeni i bardziej doświadczeni niż ci, z którymi moja milicja i stróże prawa walczyli do tej pory. Nie wiem kim są i czego chcą, poza tym, że brużdżą nam w interesach. Od napadów na pociągi, przez odstrzeliwanie naszych ludzi, na kradzieży bydła skończywszy. Nie mają oporów przed mordowaniem, choćby nieuzbrojonych, nie biorą jeńców i nie dają wziąć się żywcem do niewoli. Potrzeba mi więc kogoś, kto sprowadzi mi choć jednego z tych bandytów żywego. A ja zadbam o to, aby powiedział mi wszystko, czego chcę się dowiedzieć o nim i jego organizacji. Takie jest więc pana pierwsze zadanie. Gdy je pan wypełni, bo nie mam wątpliwości, że się panu powiedzie, otrzyma pan stosowną zapłatę. Wiem, że za tymi ludźmi musi stać ktoś potężny, majętny i dobrze poinformowany. Może spiskujący, aby zdobyć władzę w całej kolonii. Stąd jest to sprawa priorytetowa, a przy tym wymagająca sporej dozy dyskrecji. I na schwytaniu tego jednego buntownika się nie skończy, więc jeśli będzie pan zaineresowany, to z radością zlecę panu kolejne misje z nimi związane.
-
No to jeszcze trochę czasu mamy, zobaczymy jak w ogóle wygląda to Imperium pomyślał James. Wziął swoją laskę z ukrytym nożem i wyszedł z motelu, aby trochę porozglądać się po mieście.
-
W centrum był Pałac Hoodoo, gdzie już byłeś. Na parterze były znane ci restauracja i kasyno, ale na piętrze rezydował burmistrz i Szeryf tego miasta, Hoodoo Brown, więc znajdowały się tam też jego biura i prywatne kwatery. Poza tym w tej części miasta było też kilka sklepów, bank, motel i biuro Konstabli, choć nie widziałeś nigdzie więzienia, więc pewnie było w dalszej części Imperium.
-
-- Zajmę się tym, Szeryfie – odpowiedział. – Czy bandytę dostarczyć bezpośrednio do Imperium, czy do jakiegoś punktu w okolicy, poza miastem?
-
James pooglądał szyldy pobliskich sklepów. A nuż znajdzie coś ciekawego.
-
Vader:
- Niestety, nie mam pojęcia, jak daleko mogą sięgać ich plugawe macki, więc wolałbym uniknąć niepotrzebnego rozgłosu. Od dziś moi ludzie będą czekać dwa kilometry na południe od miasta, w pobliżu linii kolejowej, dzień i noc. Odbiorą od pana schwytanego bandytę, pan zaś wróci do Imperium z jednym z nich, i gdy potwierdzi, że rzeczywiście dostarczył im pan odpowiednią osobę: otrzyma pan swoje wynagrodzenie. Co do tych ludzi, nie dysponuję obecnie zbyt wieloma informacjami. Od tych, którzy przeżyli ich napady, wiem, że są dobrze uzbrojeni i zorganizowani, a wszystkich łączy fakt posiadania przy sobie srebra: srebrne wisiorki i naszyjniki, monety zawieszone na łańcuszkach na szyi, srebrne sygnety, klamry od pasów. Nie jest to zbyt precyzyjne, więc domyślam się, że może pan schwytać przypadkiem niewinną osobę, ale ustaleniem tego zajmę się ja i moi ludzie. Nie wiem też gdzie ich szukać. Nie są na tyle śmiali, aby wejść do Imperium zbrojnie, ale kręcą się w pobliżu, więc może dopisze panu szczęście i poszukiwania nie będą odległe. Poza tym napadają na pociągi, stacje kolejowe i placówki obronne wzdłuż torów, więc tam też może spróbować pan ich dopaść. Jakieś pytania?
Woofy:
Rusznikarz, dwa sklepy wielobranżowe i mały sklepik z towarami z Crianny. -
-- Żadnych, Szeryfie. Wyruszę od razu, jeżeli nie stanowi to problemu – zaproponował.
-
- Nie, wręcz przeciwnie. Gdybyś potrzebował zaopatrzenia, broni, amunicji, funduszy czy pomocy moich ludzi to nie wahaj się poprosić. Jestem w stanie poświęcić naprawdę dużo, aby pozbyć się tych gnid z mojego terytorium.
-
Sklepik z towarami z Crianny? A to ciekawe. Wszedł do środka.
-
kubeł1001
-- Jeżeli mógłbym o coś prosić, sir, to przydałby mi się tropiciel. Wyszkolony myśliwy, bądź pies tropiący, niezależnie co, by przyśpieszyć proces szukania tamtych ludzi, jeżeli samemu od razu na nich nie wpadnę.
-
Woofy:
Sklepik był mały, ale nie klaustrofobiczny, bo nie było tu wiele towarów. Między wejściem a ladą, za którą chwilowo nikt nie stał, nie było nic, jedynie pod ścianami stało kilka regałów wysokości dorosłego człowieka, na których rozłożono towary. Było tam wiele rzeczy, których nie można było dostać na miejscu, a przynajmniej nie w wyniku własnego wyrobu, zakupu, wymiany z miejscowymi czy rabunku. To między innymi sztućce, naczynia, książki, tkaniny, słoje i puszki z nasionami roślin z kontynentu bądź jakimiś ich przetworami, a także przyprawy. Na kilku wieszakach wisiały rozmaite ubrania dla mężczyzn i kobiet, również bardziej przypominające te z kontynentu, a nie jakiejkolwiek innej kolonii (a jeśli już, to na pewno nie z Oskad). Za lada zaś na kilku półkach na ścianie umiejscowiono kolejne przedmioty, choćby zdobioną kunsztownie broń, obrazy, butelki z trunkami i tym podobne.
Vader:
Burmistrz zmarszczył czoło, drapiąc się w zamyśleniu po zaroście.
- Żaden z moich milicjantów ani Konstabli nie nada się do tego zadania, ale myślę, że jest w Imperium człowiek, który może ci pomóc. Polecę moim ludziom udać się po niego natychmiast, będzie czekać pod Pałacem. Zapewne pojawi się dopiero za kilka godzin, więc do tego czasu jest pan wolny, panie Horseinstorm. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie układać się pomyślnie. -
Ubrania z Crianny? A to ciekawe. W sumie James nie pamięta, kiedy ostatnio był na Starym Świecie. Przydałoby się kiedyś odwiedzić Kontynent. Zarówno w celu sprawdzenia, jak się tam teraz żyje, jak i też w celach biznesowych. Potrzebuje w końcu znaleźć jakąś nową stocznię.
Podszedł do ubrań i przyjrzał im się. -
Ponad połowa z nich cię nie interesowała, bo były to suknie, kapelusze, torebki i damska bielizna. Z męskich ubrań zauważyłeś sporo koszul, eleganckich spodni, kamizelek, marynarek, krawatów, meloników, cylindrów, much i rękawiczek. W takie dobra mógłby zaopatrzyć się ktoś, kto planuje brylować na salonach lub w Pałacu Hoodoo, a nie ktoś, kto rusza na niebezpieczną misję w poszukiwaniu bogactw, wprost w dzikie i nieznane terytoria.
-
-- Postaram się sprostać pańskiemu zadaniu – odpowiedział, uchylając kapelusza, po czym, jeżeli był wolny, spróbował udać się do wyjścia i opuścić ten budynek, by poszukać w okolicy jakiejś tańszej karczmy, bądź zbrojmistrza.
-
Znalazłeś kilku rusznikarzy, w różnych dzielnicach miasta. Im bliżej centrum, tym lepszej jakości broń i większa różnorodność, na obrzeżach wybór był mniejszy, ale i ceny nie zwalały z nóg. Gorzej, że taka broń często niewiele różniła się od samoróbek, które mogłyby ci urwać palce przy naciśnięciu spustu. Zajazdy i motele również były, najtańsze ponownie na obrzeżach, gdzie nie musiałeś martwić się o cenę, a bardziej jakość serwowanych usług i posiłków, o tym, że lokator z pokoju obok mógłby spróbować poderżnąć ci gardło we śnie i obrabować zwłoki nie wspominając, ale nie z takimi problemami miałeś już do czynienia.
-
Odszedł więc od ubrań i spojrzał na obrazy znajdujące się za ladą.