Los Angeles
-
Najwyższe budynki były w centrum, ale obecnie albo leżały w ruinach, albo trzeba byłoby się porządnie napocić, aby pozbyć się wszystkich Zombie, Mutantów i gangów z tej okolicy. O wiele łatwiej będzie znaleźć jakieś zakłady produkcyjne, na mapie było ich wiele, przeważnie na śródmieściu lub skraju miasta, ale wiele z nich wpadło już w ręce co silniejszych gangów, Milicji lub Z-Com, którzy wykorzystują je jako magazyny, bazy lub nawet wznawiają w niektórych produkcję rozmaitego zaopatrzenia. Niestety, twoja mapa nie była dokładna w kwestii tego, które fabryki były wolne od obcych wpływów, a które już w pełni obstawione wrogami.
-
Wiedział które tereny są bezpieczne, to znaczy pod ich kontrolą. Logicznym więc było, że budynki leżące blisko nich prawdopodobnie są czyste. Ale może się upewnić i zapytać u dowódcy, oni na pewno wiedzą które budynki zostały zajęte. Teraz patrząc na mapę, a właściwe patrząc oczyma wyobraźni, rozmyślał nad tym jak rozstawić ludzi i jakie środków obronnych może użyć w nadchodzącej bitwie. Ponownie zaczął się trząść z nerwowego oczekiwania i fantazjowania o tym jak w końcu wypełni misję którą przekazał mu Najwyższy w Niebiosach. Gdy już go dorwę, odetnę głowę syna Antychrysta i zachowam jako trofeum. Cóż Mistrz kazał sporządzić listę potrzebnych rzeczy. Może to zrobić u siebie w pokoju, a następnie się położyć. Tak też zrobił i w końcu zasnął we własnym łóżku.
-
//To znaczy, że ja mam teraz podsunąć ci jakiś pomysł co do tego rozstawienia czy cokolwiek, czy zostawić to tobie i po prostu przewinąć akcję do dnia następnego?//
-
//Ja to zrobię. W końcu zawsze mam ten genialny plan ale przedstawie go dopiero jak spotka się z przełożonym. Więc po prostu przewiń do następnego dnia//
-
Obudziłeś się, jak zwykle, dwie godziny przed świtem, na krótką modlitwę w intencji dobrego dnia, a po dwóch kolejnych godzinach, już rankiem, zbudzono cię na kolejną. Później miałeś nieco czasu dla siebie, aby umyć się, ubrać i ogółem doprowadzić do porządku, a na koniec, pójść na śniadanie. Gdy miałeś to wszystko z głowy, miałeś czas wolny, choć właściwie to poświęcony na walkę czy jakąkolwiek pracę na rzecz społeczności, aż do kolejnej modlitwy.
-
Po prawdzie podczas wszystkich tych czynności miotał się niespokojnie i niepokojąco mamrotał do siebie. Wszystko za sprawą ekscytacji z powodu nadciągającego spotkania z Bonaventurą i rozstroju nerwowego jaki wywoływała w jego niezrównoważonym umyśle. Kiedy już zyskał czas wolny, poszedł do biura Mistrza, aby przedstawić mu swój plan oraz listę rzeczy jakich będzie potrzebował.
-
Zwykle musiałeś zapukać nawet kilka razy, nie żeby Mistrz był czymś zajęty, ale zwyczajnie tak chciał ci udowodnić, że zawsze jest coś istotniejszego niż ty. Ale nie tym razem, teraz zapukałeś dopiero raz, gdy usłyszałeś polecenie, aby wejść, co było na tyle niespodziewane, że z rozmachu zapukałeś przypadkiem jeszcze dwa razy.
-
Wszedł z nerwowym uśmiechem i od razu przeszedł do rzeczy:
- Mistrzu tak jak prosiłeś miałem przedstawić listę rzeczy który będę potrzebował oraz plan. Po pierwsze miejsce zasadzki. Myślałem, aby zabarykadować się w któryś z tych hal produkcyjnych - wyjął mapę i przedstawił mu budynki - tu i tu wygląda obiecująco, ale nie jestem pewien czy są aktualnie bezpieczne. Czy wiadomo coś o tych strefach? Co do ludzi, potrzebuję wszystkich możliwych. Muszę utworzyć przynajmniej cztery oddziały plus jeden obserwator na dachu. Co do sprzętu, każdy oddział i obserwator muszą mieć walkie talkie, aby można utrzymać komunikację. Do tego przyda się spawarka lub materiały którymi można zabarykadować drzwi oraz materiał do zasłonięcia ewentualnych okien. Oprócz indywidualnego uzbrojenia dla każdego wyznawcy, przyda się jeden RKM. Czy Mistrz może zagwarantować te rzeczy? -
- To i o wiele więcej. - przyznał od razu, ale później zamyślił się na dłuższą chwilę. - Ale nie wydaje mi się, żeby to wszystko było potrzebne.
//Uprzedzając, żeby nie tracić czasu na edycję postów czy coś, to on jest jak najbardziej za i w ogóle, podoba mu się wszystko, poza ilością broni, ludzi i sprzętu, które chcesz wykorzystać.// -
- Im lepiej się przygotujemy tym, łatwiej przebiegnie cała akcja. - przekonywał. - Ale jeśli takie jest twoje zdanie Mistrzu, to z czego powinienem zrezygnować?
-
- Sytuacja na froncie z niewiernymi jest napięta i o ile sprzęt, materiały i robotnicy nie będą większym problemem, to ciężko poświęcić mi tak wielu ludzi. Nie chcę przez to powiedzieć, że zakładam ich śmierć i fiasko misji, ale cztery oddziały to za dużo, podobnie jak broń maszynowa. Mogę zapewnić co najmniej dwa oddziały Fanatyków plus rzecz jasna twoi ludzie. Jeśli potrzebujesz więcej, musisz zwrócić się do Nawróconego, zwykle ma więcej akolitów, niż wymagają potrzeby frontu.
-
- Dobrze, zapytam Nawróconego, może zgodzi się pomóc. - Powiedział, dobrze wiedząc jaka jest odpowiedź Nawróconego. - Jeśli nie, te dwa oddziały będą musiały wystarczyć. Kiedy można będzie zacząć transport potrzebnych materiałów do naszej wybranej lokacji?
-
- Choćby i dzisiaj, a wraz z nimi część ludzi, aby bronili tak zapasów, jak i miejsca podczas jego fortyfikowania.
-
- Wspaniale. Najlepiej jeśli pojadę też i ja i dopilnuje co i jak powinno być przygotowane.
-
Pokiwał głową, nie mając żadnych zastrzeżeń.
- Coś jeszcze? -
- Emmm… Nie chyba nie, Mistrzu.
-
- Doskonale. Ruszaj, zbierz swoich ludzi i czekajcie przed głównym wejściem, tam skieruję wszystko i wszystkich, co będzie ci potrzebne.
-
- Tak jest. - Wyszedł na zewnątrz, w pierwszej kolejności chcąc zebrać wokół siebie swój stary oddział. Następnie ruszył pod bramę tak jak wskazał Mistrz.
-
Trochę to zajęło, ale w końcu pod bramą zebrało się kilkunastu robotników oraz tuzin dość dobrze uzbrojonych Fanatyków, mających stanowić ich ochronę. Robotnicy mieli przy sobie jedynie prostą broń białą lub narzędzia, które można by wykorzystać w walce, a potrzebne materiały transportowali na dwóch starych ciężarówkach. Użycie pojazdów nie było zbyt dobrym pomysłem, bo łatwo zwrócą na siebie uwagę, ale z drugiej strony nie macie innego środka transportu, aby przenieść wszystkie materiały budowlane i resztę zaopatrzenia za jednym zamachem.
-
Uśmiechnął się zadowolony i podszedł kuśtykając.
- To już wszyscy? Ładować się na ciężarówki. Wszystko ma być skończone jeszcze dzisiaj.
Sam wszedł na miejsce pasażera w kabinie kierowcy prowadzącej ciężarówki.