Los Angeles
-
-
-
-
Reichtangle Odchrząknął.
‐ Mistrzu, przykro mi to mówić ale nie wykonaliśmy zadania w całości. Wraz z oddziałem bez problemu dostaliśmy się do budynku, co dało nam przeczucie, że równie łatwo go splądrujemy. Kiedy jednak zaczęliśmy sprawdzać mieszkania na pierwszym piętrze, usłyszeliśmy w jednym z nich hałas. Był to jeden z tych niewiernych szczurów, jakich wielu gnieździ się w mieście. Sam zarzekał się, że jest wierzący ale mimo to odmówił przystania do nas i kazał nam się wynosić. Nie pozostało nam nic innego jak zbić go. Jednak przez słabość moich ludzi udało mu się uciec, raniąc ciężko lub lekko trzech naszych i mnie ‐ Wskazał na ramię ‐ Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ‐ weszliśmy w posiadanie wszystkich fantów jakie wróg zbierał, jedzenie, broń i leki. Jednak stan Rogera, jednego ze szturmowców był tak zły, że postanowiłem wracać, sprawdziliśmy jeszcze drugie piętro po czym powiadomiłem bazę o powrocie. Tu kończy się historia, chcę jeszcze tylko nadmienić, że podczas drogi powrotnej moi ludzie po raz kolejny zachowali się jak żółtodzioby i otworzyli ogień mimo, że na to nie zezwalałem, przez co aby uniknąć okrążenie przez zwabione zombie musieliśmy gnać na złamanie karku.
Jeśli takie jest twoje życzenie, z chęcią wrócę do tego budynku i przeszukam go do końca ‐ powiedział, choć rzecz jasna tak naprawdę nie miał na to ochoty. -
Kuba1001 Zohan:
Ruszyli, Ty na samym przedzie, mając obok siebie kupę mięcha i rewolwerowca.
Reich:
Mężczyzna złożył dłonie w piramidkę i dłuższą chwilę trawił to, co właśnie mu powiedziałeś.
‐ Interesujące… Bardzo. Przeszukanie budynku zlecę innym, dla Ciebie i Twoich ludzi mam inne zadanie. Być może wiem o jakiego niewiernego chodzi… -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001 Reich:
Trafiłeś tam bez problemów, on rzecz jasna był już w środku, o ile w ogóle stąd wychodził. Gdy tylko wszedłeś pokiwał głową z namysłem.
‐ Na szczęście lub nieszczęście, moje przewidywania spełniły się. Doskonale wiem, z kim mieliście do czynienia. ‐ wyjaśnił i położył na biurku przed Tobą teczkę wypełnioną jakimiś papierami. ‐ Zapoznajcie się z tym dokładnie.
Zohan:
‐ Kilku… Na przykład taki jeden Johnny. Zginął, gdy zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku, w kawiarni. Zamiast trzymać się grupy, poszedł na zaplecze szukać kawy, a znalazł tabun zdechlaków. O innych opowiem Ci może później. -