Nowy Jork
- 
Czekało tam kilku żołnierzy Z-Com, a gdy tylko Twoi kompani do Ciebie dołączyli, wciągnęli liny i maszyna poderwała się w górę, a potem ruszyła naprzód, kierując się do Waszej nowej bazy. 
- 
Obserwował z helikoptera, co się dzieje na dole. Przynajmniej będzie miał jakąś “rozrywkę” podczas lotu. 
- 
Morze ruin, w jaki zmieniła się ta część Nowego Jorku (nie żeby w innych częściach było lepiej) było dość urokliwie o tej porze roku, ale jakoś dziwnie puste, bez turystów i plażowiczów… Cóż, pewnie tym razem wybrali się w jakieś góry, może w zimniejsze rejony, na taką Grenlandię na przykład. 
- 
- Kurwa, a ja nie wziąłem kremu do opalania. Spalę się w tym morzu ruin. - pomyślał żartobliwie. 
 // Coś jeszcze planujesz ciekawego podczas lotu, czy możemy już pominąć do momentu, gdzie ląduję w nowej bazie? //
- 
//A chcesz pogadać o czymś z ludźmi na pokładzie?// 
- 
// A mogę. // 
 - Wie ktoś może z was coś o pierwszym kontyngencie Z-Com w Nowym Jorku? - zapytał żołnierzy w helikopterze.
- 
- Stacjonujemy tu dwa miesiące. - odparł jeden z nich. - Teraz pierwszy kontyngent to już właściwie legenda, której nie ma kto opowiedzieć. 
- 
- Gdyby tylko tu był jakiś weteran z pierwszego kontyngentu… - odpowiedział lekko zawiedziony. - Ile jeszcze czasu nam zostało, nim wylądujemy? 
- 
- Wszyscy są martwi, pierwszy kontyngent trafił tu, gdy był największy burdel, to była pierwsza fala mięsa armatniego, którą wybito do nogi. 
- 
- Skoro cały pierwszy kontyngent został całkowicie wybity, to dlaczego posiada on status legendy? 
- 
- Bo zanim dowódca ostatniej oblężonej przez Zombie bazy, na chwilę przed wdarciem się trupów do środka, przekazał wiadomość, że odchodzą, wysyłali wiele innych, opowiadając o swoich dokonaniach. Mów co chcesz, ale nie było wtedy lepszych eksterminatorów Zombie. 
- 
- Nie będę krytykował pierwszego kontyngentu, tylko chciałem się o niego wypytać. 
- 
- Jak Zombie nauczą się gadać, to może Ci opowiedzą, my nie możemy, bo sami nic nie wiemy. Byłoby prościej, gdyby ktoś z tamtych przeżył. 
- 
- Zgadzam się. - odparł - A jak tam sytuacja w waszej bazie? 
- 
- Syf, malaria i nie dają żryć. - odparł żołnierz. - A właściciel tej speluny to ostatni ciul. 
- 
- To będzie kurwa ciekawe. - pomyślał. 
- 
//Czyli już lądujemy?// 
- 
// Tak, mam już podstawowe informacje o pierwszym kontyngencie i o placówce, do której mnie przenoszą. // 
- 
//Jeśli masz zamiar brać na poważnie wszystko, co mówią NPC, to na pewno zajdziesz daleko.// 
 Helikopter po jakimś czasie wylądował na lądowisku, najpewniej prowizorycznym, bo stanowił je dach jakiegoś budynku, i odleciał.
 - Dalej idziemy pieszo, helikopter widać i słychać z daleka, a ostatnie, czego nam trzeba, to Bandyci czy Zombie plączący się z jego powodu pod bazą. - wyjaśnił Wam jeden z żołnierzy i ruszył naprzód, a za nim reszta kilkuosobowego oddziału, z wyjątkiem dwóch ludzi, którzy czekali, aż Wy pójdzie przodem, aby mogli zamknąć pochód.
- 
W takim razie zasygnalizował swoim kompanom, żeby szli za nim. Niech ci pozostali dwaj żołnierze zamkną pochód. 
 

