Nowy Jork
-
- Szeregowy David Jones, Waszyngton.
- Szeregowy William Fisk, Los Angeles.
Gdy Twoi kompani się przedstawili, sierżant skinął głową.
- Obecnie macie wyższą szarżę, poruczniku, ale nie przyzwyczajajcie się, nic nie trwa wiecznie. Prawdopodobnie jeszcze dziś przyjdzie pismo o Waszej degradacji, pewnie do stopnia kaprala. Wciąż lepsze niż pluton i ścianka, prawda? -
- Tą, wciąż jest to lepsze niż ścianka. Mam nadzieję, że w przyszłości znowu uda mi się awansować na stopień porucznika. - odparł.
-
- Okazji do odznaczeń w naszej jednostce nie brakuje. Gorzej, że jak ktoś się wykaże, to rzadko kiedy ma okazję dostać awans albo medal za życia.
-
- No, panowie, mam nadzieję, że przeżyjecie, żebyście mogli w przyszłości awansować. - odparł do swych towarzyszy.
- Sir, postaramy się przeżyć jak najdłużej, jak to możliwe. - powiedział do sierżanta, salutując mu. -
- Uważaj na swój entuzjazm, młody, może Cię jeszcze zgubić. Mój ojciec lubił mówić, że piekło jest wybrukowane właśnie dobrymi chęciami.
-
- Ta, nadzieja matką głupich, jak to mówią.
-
- Powiedzmy. Pytania? Pewnie zżera Was ciekawość, co?
- Mnie to zżera co innego, panie sierżancie! - odpowiedział jeden z żołnierzy.
- Taaa, stołówka to dobry pomysł. -
- Możemy sprawdzić, co podają w stołówce.
-
- Każda armia maszeruje na żołądkach. - mruknął sierżant pod nosem. - Jak wolicie, ale czas na pytania minął, bawcie się na własną rękę. - dodał i wskazał Wam jeszcze odpowiedni budynek, a sam odszedł w sobie tylko znanym kierunku.
-
- To idziemy, panowie. - rzekł do swoich kompanów i ruszył w kierunku stołówki.
-
Stołówka była dość duża, chyba mogła pomieścić i nakarmić nawet batalion piechoty. Niemalże całą przestrzeń zajmowały duże stoły, a także ustawione wokół nich krzesła czy ławy. Resztę zajmowało coś na kształt długiego szwedzkiego stołu, z którego mogliście nakładać sobie jedzenie. CO prawda trzeba było odstać w kolejce, ale teraz nie było tu prawie nikogo.
-
//Halo, halo, straciliśmy kontakt z bazą. Co się dzieje?//
-
// Halo, halo, po prostu nie miałem pomysłu, co napisać. Bez odbioru, sierżancie. //
Sprawdził, co znajduje się na szwedzkim stole. -
Świeżego jedzenia na pewno tu nie mieli, musiałeś zadowolić się racjami żywnościowymi, obecnie wyglądającymi jak papka, która różniła się od siebie jedynie konsystencja i kolorem, a w smaku były pewnie równie złe, co w wyglądzie.
-
Szukał jakiejś tacki, na którą mógłby nałożyć te racje wojskowe.
-
Były takie, a w kubkach obok komplet sztućców. Twoi kompani szybko zabrali to wszystko i zajęli się nakładaniem sobie chochlami kolejnych porcji niezbyt smakowicie wyglądających potraw, jeśli w ogóle można nazwać coś, co ma konsystencję rzygowin i może podobnie smakować.
-
Wziął tackę oraz chochlę z kubka na sztućce i zaczął nakładać sobie na tackę racje żywnościowe.
-
Skomponowałeś w ten sposób ciekawe danie, jeszcze trochę barwników spożywczych i miałbyś na tacy wszystkie kolory tęczy. Oby smakowało lepiej, niż wygląda.
-
Wziął sztućce i zaczął rozglądać się za wolnym stolikiem.
-
Jak już narrator wcześniej ładnie wyjaśnił, obecnie nie było tu prawie nikogo, więc niemalże każdy stół był obecnie wolny.