Nowy Jork
-
- Postaram się tego nie robić, sir.
// Przesuwamy czas do momentu, gdy dojeżdżamy do bazy Czterdziestego Ósmego Pułku, czy coś tam jeszcze dla mnie zaplanowałeś? // -
//Niezbyt mam coś w planach.//
Po jakimś czasie dotarliście wreszcie pod bazę oblężonej jednostki Z-Com. Tak jak mówił dowódca, znajdowała się ona pod zmasowanym ostrzałem, widziałeś pozycje tak zwanych miotaczy min, czyli czegoś na kształt średniowiecznych katapult, które ostrzeliwały ruiny bazy improwizowanymi ładunkami wybuchowymi, ale z okolicznych budynków od czasu do czasu serię wypluł jakiś ciężki czy wielkokalibrowy karabin maszynowy. Oddziały Fanatyków zgromadzone były głównie w budynkach i w pobliżu machin, czekając aż ostrzał zrobi robotę za nich, a zrobił już większość, skoro całą bazę obrócił w ruinę. -
- Sir, czy mamy zająć się Fanatykami w jednym z budynków, czy Fanatykami przy katapultach? - odparł, patrząc na Davida i Williama.
-
- Jak na moje to możesz iść, gdzie Ci się żywnie podoba, ale nie zapomnij oddać wcześniej spluwy, samą giwerę cenię bardziej, niż rekruta, który jest za głupi, żeby zrozumieć rozkazy albo ma za słabą pamięć, żeby je zapamiętać. Jak Ty się niby wcześniej dobrałeś do stopnia oficerskiego? Masz krewnego w najwyższym dowództwie czy po prostu posmarowałeś gdzie i komu trzeba?
-
// Dzięki za wytknięcie Alzheimera. //
Oddał zgodnie z poleceniem karabin i sprawdził, czy ma przy sobie MP5 z poprzedniej akcji.
- Wpłynęło na to doświadczenie w wojsku brytyjskim. Z resztą, nieważne, niech Pan idzie przodem, Sir. - odparł. -
//Ale co Ty teraz tutaj grasz, bo za bardzo nie rozumiem?//
-
// Miałem wyczyścić co najmniej jedną trzecią budynków (o czym notabene zapomniałem), a poza tym kazałeś mi zwrócić broń, co zrobiłem. Teraz czekam na moment, kiedy oddział sformuje szpicę. //
-
//Ciężko Ci czasem załapać sarkazm, prawda?//
-
// Tak. //
-
//To zastanów się nad tym jeszcze raz i dodaj nowy post.//