Londyn
-
Założył, że nie ma innych przejść, a jeśli są, to są one albo zagruzowane, albo ktoś ich pilnuje, toteż wyszedł z podniesionymi rękoma w kierunku ludzi z maskami przeciwgazowymi.
- Nie strzelajcie… Proszę… - powiedział myśląc, iż to będą jego ostatnie słowa. -
Jeżeli to zrobił, to mógł go tutaj przyprowadzić na kolanach. Poszukał jakiegoś zejścia do podziemi, możliwe że ukrytego pod jakąś blachą.
-
Antek:
Nie strzelali, tak jak chciałeś, ale to nie oznacza, że tego nie zrobią. Jedynie wycelowali w Ciebie dłoń, a jeden kazał Ci podejść z rękoma w górze bliżej.
Vader:
Musiałeś przerzucić kilkadziesiąt dobrych kilogramów gruzu, złomu, drewna i innego śmiecia, ale dzięki temu wreszcie znalazłeś otwartą klapę w podłodze, a pod nią metalową drabinkę prowadzącą w dół. -
Tak też zrobił.
-
- Czego tu szukasz? - warknął jeden z nich, podchodząc bliżej. - Nasłali Cię tamci z dworca, tak?
-
- Kompletnie nic nie wiem o “tamtych z dworca”. Jedynie szukałem wyjścia. - próbował się wylegitymować z podniesionymi rękoma.
-
- Tak pewnie powiedzieliby tamci z dworca! - krzyknął inny mężczyzna, a tamten, który Cię przesłuchiwał, pokiwał głową, jakby rzeczywiście trafił do niego ten argument.
- Nie ma tak łatwo. Ostatnio Wam się nie udało i teraz próbujecie podsyłać nam szpiegów, co? -
- Nawet gdybym był szpiegiem, to bym ubrał coś mniej podejrzanego aniżeli strój żołnierza z okresu drugiej wojny światowej.
-
- Dla mnie mógłbyś ubrać nawet kostium misia grizzly, szpieg to szpieg, a takich każemy w ten sam sposób: Kula w łeb.
-
- Tak zwykle postępuje się ze szpiegami. Z resztą, kiedy jechaliście tą drezyną, to w ogóle was nie atakowałem, bo jaki miałbym z tego pożytek oprócz kilku blizn. Jeśli to was nie przekona, to nie wiem, co może. - odpowiedział, po czym wyciągnął nienaruszoną butelkę piwa.
-
Gdyby nie maska, to pewnie zobaczyłbyś jak oczy momentalnie rozszerzają mu się do rozmiarów spodków, bo bez słowa wyrwał Ci butelkę z dłoni, o mało jej nie roztrzaskując.
- Przecież my nie mamy drezyn. - wtrącił się inny spośród mężczyzn.
- To znaczy, że ten mówi prawdę, bo to ci z dworca ich używają. -
- Kim są w ogóle “ci z dworca”, jeśli można wiedzieć? - zapytał zaintrygowany.
-
I nią też ruszył na dół, przeklinając w duchu tego cholernego technika.
-
Antek:
- Konkurencyjna banda ocalałych, z którymi walczymy o kontrolę nad metrem, liniami tramwajowymi i dworcami autobusowymi. Jak się pewnie domyślasz, oni na razie wygrywają.
Vader:
Na dole zaś znalazłeś proste drzwi, a widziałeś, że sączy się zza nich światło, słyszałeś też śmiechy, dźwięki rozmów, brzęk szkła i cichą muzykę. -
Zabrzmiało to dla niego tak absurdalnie, że prawie się zaśmiał. Kontrola o linie tramwajowe i dworce autobusowe? Kogo oni będą wieźli? Trupy? W każdym razie teraz chciałby przejść dalej i zapytał ludzi w maskach przeciwgazowych.
- Mógłbym teraz przejść? -
Kto kontroluje linie komunikacyjne, kontroluje miasto, a sądząc po ich wyposażeniu i uzbrojeniu, nie mogli być zwykłymi ocalałymi, tak jak twierdzili. Prędzej to najemnicy, wynajęci przez Z-Com lub Bandytów, dwie główne, zwalczające się wzajemnie, siły w mieście.
- A gdzie niby chcesz pójść? -
- Chciałbym jakoś wrócić do centrum. Przed chwilą przegoniły mnie stamtąd Szwendacze, a ja chciałbym przeszukać tą okolicę.
-
Swojsko otwarł drzwi i wszedł do środka. Broń miał przy sobie, a w razie czego rzuci magazynkiem krzycząc, żę granat.
-
Antek:
- Tędy dostaniesz się do centrum, prosto jak w mordę strzelił do najbliższego wyjścia na powierzchnię, ale idziesz tam na własną odpowiedzialność.
Vader:
W środku grała muzyka ze starego radia, a żołnierze Z-Com pili pędzony na boku bimber lub trunki zdobyte podczas patroli i niezdane do magazynu, grali w karty, kości, rzutki czy nawet bilarda, bo znajdował się tu stół do gry, rozmawiali na wszelkie tematy, palili i próbowali choć na chwilę zapomnieć o tym piekle na zewnątrz. Ale gdy tylko się pojawiłeś, wszystko poza muzyką ustało, pewnie zdziwiła ich obecność kogoś nowego, kto nie powinien znać drogi do tego miejsca, które technik określił mianem Klubu. -
- To akurat wiem, że idę na swoją odpowiedzialność. - odpowiedział krótko.