Londyn
-
-Bo to ja miałem zebrać drużynę. Dowódca pozostawił mi wolną rękę, czyli w skrócie nie miał czasu na takie rzeczy.
-
Vader:
- I chcesz nas w tej swojej drużynie, ta? Komando Foki Londynu?
Antek:
- My pójdziemy do naszej bazy, weźmiemy cięższy sprzęt i rozwalimy w cholerę najpierw to pancerne bydlę, a potem wszystko inne, co stanie nam na drodze. A Ty rób co chcesz. Chyba że masz ochotę się nam do czegoś przydać. -
- Postaram się być przydatnym dla was. - odpowiedział.
-
-Owszem, o ile to możliwe. Medyk z poprzedniej misji się zgodził, a Snajpera jeszcze nie znalazłem.
-
Antek:
- My się zabunkrujemy gdzieś w okolicy, a Ty polecisz po resztę, żeby ściągnęli posiłki i lepszy sprzęt. Musisz iść na południe, jakiś kilometr, samej bazy nie przegapisz, widać ją z daleka. Jakby pytali, to wysłał Cię Drake. I dasz im to. - powiedział najemnik, przy ostatnim zdaniu wkładając Ci do ręki złoty zegarek na łańcuszku. - Jak to zgubisz albo ukradniesz, to przysięgam, że nawet bez pomocy tego pierdolonego wirusa wstanę z grobu i nakopię Ci do dupska, jasne?
Vader:
- I co byśmy w ogóle z tego mieli, hę? -
-A czego chcecie?
-
- Jasne. - odparł, po czym schował zegarek głęboko do jednej z kieszeni, wyszedł ze stacji metra i zaczął szukać bazy najemników.
-
Vader:
- Piwa, lepszych zabawek i ambitnej rozrywki, do Szwendaczy strzelaliśmy, zanim Ty chwyciłeś w ogóle za broń przeciwko nim, a choć na początku jest fajnie, to później nudzi jak cholera.
Antek:
Najemnik miał rację, ciężko było przegapić były komisariat policji, umocniony zasiekami z drugu kolczastego, najeżony ciężkimi i ręcznymi karabinami maszynowymi, otoczony barykadami z gruzu i wraków samochodów oraz prowizoryczną fosą pełną ostrych kawałków żelastwa. -
Komisariat policji? Brzmi znajomo. Niemniej, zapukał do drzwi komisariatu i czekał, aż ktoś mu odpowie.
-
-Zapisane. Coś jeszcze?
-
Antek:
Nie miałeś na to okazji, chybiona, celowo lub nie, seria z broni maszynowej zaterkotała o bruk tuż obok Ciebie, zmuszając Cię do znalezienia schronienia nim ktoś weźmie poprawkę i wpakuje w Ciebie o wiele celniejszą porcję ołowiu.
Vader:
- No… Szczerze, to nie spodziewałem się, że pójdzie tak łatwo, wiesz? Na razie chyba to tyle, ale pamiętaj, że jesteśmy profesjonalnymi psami wojny, a za jakość się płaci. -
Zaczął więc szukać jakiegoś muru lub czegoś w tym stylu, gdzie mógłby się ukryć przed serią strzałów z broni maszynowej.
-
-Wiem.
-
Antek:
Były jedynie wraki i gruz, ale to i tak wystarczyło. Przestali strzelać, żeby nie marnować amunicji na strzelaniu w coś, czego i tak nie przebiją.
Vader:
- To może teraz jakieś szczegóły albo coś w tym guście? -
Wyciągnął złoty zegarek, który dał mu najemnik, i wstał z podniesionymi rękoma.
- Nie strzelajcie! Drake mnie przysłał! - krzyknął do najemników. -
-Jak na razie zbieram drużynę, jak wszyscy się zbiorą, to wtedy o wszystkim powiadomię.
-
Vader:
- No to masz dwóch chłopa więcej, a my jesteśmy warci tyle, ile brygada pancerna. Kto Ci jeszcze potrzebny?
Antek:
Wstrzymali ogień, o dziwo, a po chwili wyszedł do Ciebie jeden z najemników, odziany identycznie jak pozostali, choć bez broni.
- A Ty skąd to masz? - zapytał, jednym ruchem ręki wyszarpując Ci zegarek z dłoni, aby przyjrzeć mu się na własne oczy skryte pod wizjerami maski przeciwgazowej. - I kim Ty, do cholery, jesteś? -
- Na razie nie jest to istotne, kim jestem, ale przysłał mnie Drake, bo ci mają problem z tymi skurwiałymi drezyniarzami. - odpowiedział, mając na myśli rywali najemników.
-
-Medyka mamy, Technika też. Myślałem ten nad Snajperem z poprzedniej misji, ale jeszcze nie był na tyle łaskawy, żeby się pokazać.
-
Antek:
- Nie wiem, ile wiesz na nasz temat, ale Z-Com wynajął nas, żebyśmy zabezpieczyli wszystkie linie komunikacyjne w mieście, więc to nic dziwnego, że mamy problem z konkurencją, którą mogliby wynająć tylko Bandyci, mają już w mieście inne bandy psów wojny gotowe na wszystko.
Vader:
- Nie pojawi się za szybko, po każdej misji znika gdzieś na resztę dnia, cholera wie gdzie i czemu, ale nikt nie był na tyle głupi, żeby spróbować go śledzić, choć i tak by to pewnie nikt nie dało. A że jest najskuteczniejszym strzelcem wyborowy w Londynie to nikt nie pieni się już na te jego małe wycieczki.