Londyn
- 
Vader: 
 - Ty lepiej zamiast tak kombinować idź załatwić nam piwo i sprzęt, żebyśmy mogli dołączyć do tej bandy straceńców.
 Antek:
 Było tylne wyjście, ale tam też kręciło się trochę Zombie, dostrzegłeś dwóch Pełzaczy i osiem zwykłych Zombie, o wiele mniej, niż po drugiej stronie, ale jednak było to jakieś wyzwanie lub chociaż zagrożenie.
- 
Spróbował się koło nich przemknąć, a jeśli nic z tego planu nie wyjdzie, to strzeli osiem razy z Glocka w stronę zwykłych zombie. No chyba, że Pełzaczom jakimś cudem wyrosną nogi. 
- 
Odległość była niewielka, a oni niemrawi, więc pozbyłeś się wszystkich. Pozostałe Zombie ruszyły w Twoim kierunku, ale mając do dyspozycje tylko górną połowę ciała, nie mogły dognać Cię zbyt szybko, a wręcz wcale. 
- 
Skoro problem tych szybszych Zombie został rozwiązany, to pora poszukać jakiegoś sklepu sportowego lub sklepu dla majsterkowiczów, gdyż cięcia lub pchnięcia nożem mogą nie zadawać zbytnich obrażeń, ale takie uderzenia z kija baseballowego lub z młotka już tak. Czy coś w tym stylu. 
- 
Sklep sportowy znalazłeś szybciej, niż taki z narzędziami, ale tutaj znalazłeś głównie markowe torby, plecaki i ubrania do treningu, żadnego sprzętu, który można wykorzystać jako broń, nie było. 
- 
Wyszedł więc szukać sklepu z narzędziami. 
- 
-Ta, ta. 
 Pożegnał się z nimi i opuścił Klub, by ruszyć do głównych budynków bazy.
- 
Antek: 
 Tego nie znalazłeś, przynajmniej nie tutaj, choć jakiś na pewno musi być w tak wielkim mieście, jakim jest, bądź był, Londyn.
 Vader:
 Trafiłeś tam bez większych trudności.
- 
Postanowił iść dalej i szukać sklepów z narzędziami. 
- 
Zbliżał się wieczór, gdy w końcu udało Ci się postawić na swoim i odnaleźć taki właśnie sklep, choć w okolicy kręciły się trzy Szwendacze. 
- 
Spróbował zabić Szwendacze po cichu za pomocą noża. 
- 
Poszło dość sprawnie, a przy tym cicho, co najważniejsze, bo ta trójka nie chodziła w jednej, zwartej grupie, ale osobno, więc mogłeś wybić je jednego po drugim, a walka jeden na jednego pomiędzy człowiekiem w pełni sił, do tego uzbrojonym, a zwykłym Zombie nigdy nie miała innego wyniku, jak śmierć feralnego zgniłka. 
- 
Skoro wyeliminował ewentualne zagrożenie, to spróbował wejść do środka sklepu z narzędziami. 
- 
W pierwszej kolejności rozejrzał się nad jakimś punktem, gdzie mógłby wybrać wolnych żołnierzy do swojej misji. 
- 
Antek: 
 Zrujnowany, obraz nędzy, biedy i rozpaczy. Ale może znajdziesz coś pomiędzy tymi śmieciami?
 Vader:
 Okopy raczej nie, ale czemu nie spróbować w barakach albo na stołówce? Albo pójść do kwatery głównej i poprosić o przydział? Choćby tych żołnierzy z ostatniej misji.
- 
W takim razie czas sprawdzić, czy znajdzie się coś użytecznego pomiędzy tymi śmieciami. 
- 
Zbliżała się noc, więc nawet same śmieci mogą się przydać, na przykład zniszczone drewniane elementy półek, choćby do rozpalenia ogniska czy zabarykadowania się w środku. Jeśli chodzi o narzędzia, to pośród tego tałatajstwa walającego się po podłodze odnalazłeś łącznie osiemnaście wkrętów i dziesięć długich gwoździ. Pod biurkiem, gdzie znajdowała się kasa, teraz jej już nie było, zdołałeś zdobyć młotek, którego głowica była dość solidna, ale trzonek ledwo się trzymał. 
- 
Spróbował zabarykadować się za pomocą połowy zniszczonych półek. 
- 
W tym celu musiałbyś użyć gwoździ, aby przybyć do ram okna te mniejsze kawałki, bo większymi spokojnie zabezpieczyłeś drzwi. No i wypadałoby sprawdzić jeszcze zaplecze, zamknięcie sobie dróg ucieczki, gdy w budynku mogą jeszcze czaić się żywe trupy zbyt mądre nie jest, podchodzi wręcz pod samobójstwo. 
- 
Wziął gwoździe oraz młotek i zaczął przybijać mniejsze kawałki do okien. Gdy skończył, postanowił sprawdzić zaplecze. 
 


