Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Bandyci. Dostałem misję odbicia naszych chłopaków z ich rąk. Właśnie w Londynie.
‐ Chłopaków? Ach, szkoda. ‐ mruknął i skierował się z powrotem do warsztatu. ‐ To powodzenia.
‐A… coś się stało? Ktoś znajomy?
‐ Siostra. Miesiąc temu. Mówili, że nie ma szans, ale ja nadal mam… Nadzieję albo coś w tym guście.
‐Dobrze wiedzieć. Słuchaj, jeżeli coś się na ten temat dowiem, to cię powiadomię w pierwszej kolejności.
‐ Jasne. Powodzenia. ‐ dodał jeszcze przez ramię i wrócił do warsztatu.
‐Dzięks. Ruszył na miejsce zbiórki.
Trafiłeś tam bez problemów, reszta niespiesznie się zbierała.
No cóż, z naprawionym hełmem może zacząć coś robić na poważnie.
Dla przykładu pokierować tą bandą złamasów, aby wykonali misję przy minimalnych stratach.
Straty to liczby. Liczby pozostawmy naukowcom, a naboje żołnierzom.
A takie rozważania filozofom lub myślicielom.
A jacyś ocaleli, czy obecnie mają na myśli tylko Móóóózgi?
//Hę?//
///No, co chcą zjeść kultowe zombie?
//A, jasne.// Filozofia to na tyle irytująca plaga, że nawet apokalipsa Zombie jej nie wypleni.
Wina Platona i jego jaskini.
I na tych przyjemnych rozważaniach minął Ci czas, kiedy to wszyscy już się zebrali.
Ile osób łącznie?
Trzydziestu szeregowych trepów, dwóch komandosów, medyk, snajper i Ty, więc łącznie trzydzieści pięć chłopa.