Londyn
-
-
antekk5
Sprawdził przez okna, jeżeli jakiekolwiek były, kto może się znajdować w środku. Takie miejsce zawsze było strategicznie ważne, a to, żeby uczynić z tego bazę czy też w poszukiwaniu surowców. Niczym dziwnym byłaby obecność truposzy czy bandytów. Gorzej, jeśli jest opuszczony, bo można wpaść w zasadzkę.
-
-
Kuba1001
Kucu:
Ci ludzie najpewniej zginęli nim to piekło rozpętało się na dobre, więc próżno liczyć na jakąkolwiek broń, amunicję, przydatne narzędzia, jedzenie i tym podobne. Ostateczny bilans, z wyłączeniem bibelotów i innych rzeczy bez wartości, takich jak pieniądze, karty kredytowe, szminki i tak dalej, wynosił: Działający zegarek, trzy paczki papierosów, cztery zapalniczki, pudełeczko zapałek, dwie paczki miętowych gum do żucia i szmatkę do wycierania okularów.
Antek:
Okna były zabite deskami, a cały teren otaczał wzniesiony naprędce z gruzów, złomu i wraków samochodów mur, acz to wcale nie musi oznaczać, że są tu ludzie, skoro owy mur był w niezbyt dobrym stanie, w okolicy kręciło się kilka Zombie, a ze środka ani widu, ani słychu.
Vader:
Cóż, miałeś ich cały pęk, zabrany wtedy strażnikowi… -
-
-
Kuba1001
Antek:
Skradanie sprawdza się wtedy, gdy nikt Cię nie zauważył, ale Ty miałeś pecha, bo Zombie dostrzegły Cię i ruszyły w Twoim kierunku, powoli otaczając. Całe szczęście, że było ich tylko pięć, z czego dwa to Pełzacze.
Vader:
Kilka minut próbowania i klęcia tak, że nawet Twoi komando by się nie powstydzili, ale zdołałeś wypuścić wszystkich. -
StinkyWhiskey
Zegarek od razu założył na lewą rękę; był praworęczny. Co dziwne, skierował go tarczą do środka, a nie od zewnątrz jak zwykle się to robi //Fun fact, ja tak noszę zegarki :b//. Resztę rzeczy schował po kieszeniach, zapas zapalniczek się przyda, nawet ta szmatka sie na coś przyda. Teraz ta lepsza część, wrócił do głównego pomieszczenia w poszukiwaniu whiskey i szkockiej.
-
-
-
Kuba1001
Kucu:
Niestety, była tylko whiskey, ale za to w trzech nieotwieranych butelkach, do tego półlitrowa flaszka wódki, butelka śliwowicy i skrzynka piwa.
Antek:
Pełzacz wciąż, no cóż, pełzły, nie są to najszybsze Zombie, ale Szwendacz zbliżył się już dostatecznie, aby otworzyć śliniącą się paszczę, wyciągnąć w Twoją stronę łapska i przyprawić o mdłości zapachem gnijącego mięsa.
Vader:
Na pewno złamani psychicznie, choć tutaj powoli sami się podnosili, ale do tego też wygłodzeni, spragnieni, brudni, zawszeni i ogółem wynędzniali. -
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Nie zamknął, szczęka zwyczajnie odpadła mu od tylu uderzeń, ale zabiłeś go bez trudu, a w końcu tylko to się liczyło, prawda?
Vader:
Ty tak, ale co z resztą?
Kucu:
Nie znalazłeś ani nic groźnego, ani ciekawego, ocalałych również brak.
Dustyy:
W okolicy kręciły się jedynie pojedyncze Zombie, na które nie było sensu marnować amunicji, z reguły jeden wojak odwracał uwagę danego zdechlaka, a drugi zabijał go przy pomocy bagnetu, noża, pałki czy czegokolwiek innego. -
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Problem był tylko w tym, że drzwi były zamknięte, najpewniej od wewnątrz…
Vader:
Większość najpewniej chciałaby uciec stąd jak najszybciej, nim bandycie hordy zwalą im się na głowy, ale tak też można…
Kucu:
Na nadbrzeżu brakowało sklepów, ale magazynów miałeś wręcz pod dostatkiem, podobnie jak leżących luzem kontenerów i tym podobnych.