Londyn
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 ‐ Yhym, do dobra… A skąd w ogóle wiesz o tym miejscu? To tylko szczęśliwy strzał czy ktoś Ci się wygadał?
 Kucu:
 Kolejna knajpa lub jakiś porzucony kontener, masz tu niewielki wybór, na poszukiwania czegoś lepszego musiałbyś udać się gdzieś indziej, poza port.
 Vader:
 Komandosi i większość żołnierzy włączyła się do niej wraz ze wszystkimi obecnymi w okolicy Bandytami, w tym tempie prędzej obie strony zaczną walkę wręcz niż się powystrzelają… Może by tak znaleźć inne wyjście z tej sytuacji?
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 ‐ Bandyci to podstępne bestie, równie dobrze mogliby tu podesłać małego dzieciaka, a gdy my otworzylibyśmy przed nim serca i drzwi, do środka wpadłyby te sku*wysyny. Ostrożności nigdy dość, zwłaszcza, gdy większym zagrożeniem od Zombie i Mutantów są inni ludzie.
 Vader:
 Nie widziałeś nic, słyszałeś za to nerwowe kroki tych kilku idiotów, którzy się nabrali, choć po ostrej reprymendzie pozostałych wrócili najpewniej na swoje miejsca.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 Przez niewielką szparę w drzwiach wypadł pojedynczy magazynek.
 //Nie będę bawić się tu w realizm na takim poziomie, aby doszukiwać się odpowiedniej amunicji do Twojej broni, co powinno być Ci na rękę.//
 Kucu:
 Typowo brytyjskie chmury zasłaniające niebo utrudniały określenie pory dnia, ale grunt, że nie lały się z niego strugi rzęsistego deszczu. Mimo to, na pewno jest już popołudnie.
 

 
  
 