Była kuchnia, niestety bez czegokolwiek do jedzenia lub picia. W łazience poszczęściło się Ci bardziej, znalazłaś mydło w kostce, jeszcze nieużywane, oraz pełną do połowy butelkę spirytusu salicylowego.
Była to sypialnia, w której było wielkie łoże, telewizor na szafce i mniejsza szafka, wraz z lampką, stojąca obok łóżka. Centralne miejsce na łóżku zajmował rozkładający się mężczyzna o sporej tuszy.
Ujrzałeś tam typowe miasto ruin, a może lepszym określeniem byłoby “morze ruin?” Tak czy inaczej, poza gruzami zauważyłeś też nielicznie Zombie szwendające się po okolicy i wraki samochodów, a więc nic ciekawego, jak to na przedmieściach.
No niezbyt, wraki to jednak wraki, w większości spalone, ale jeden wyglądał całkiem obiecująco, choć nie obejdzie się bez hałasu podczas wybijania szyb.
Pusto, chociaż wnętrze wydaje się nietknięte, więc mógłbyś wymontować jakąś elektronikę i tym podobne części, ale to później, bowiem teraz masz inne zmartwienie na głowie: Warczenie dobiegające spod samochodu oraz dwie zgniłe łapy chwytające Cię za kostki.
Pierwszą reakcją było pociągnięcie nogą do tyłu, ale drugą było pociągnięcie nogą w górę, tak aby nadgarstki trupa zahaczyły o progi samochodu. A gdy noga była w kulminacyjnym momencie, stanięcie na rękach napastnika.
Unieruchomiłeś go, bowiem nie miał nóg, którymi mógł poruszać, więc jedynie warczał bezsilnie… O dziwo, dało to jakiś efekt: Z okolicznych kryjówek zaczęły wyłazić inne Pełzacze, których doliczyłeś się około siedmiu.