Moskwa
-
,Mam Cię, kawalerze."
— Ryzykujemy i idziemy mu na przeciw czy ryzykujemy i liczymy na to, że sam do nas przyjdzie, towarzysze? — Zapytał, nie spuszczając celu z wzroku. -
- Gdyby chciał tu przyleźć to już dawno by to zrobił, jak tamci debile o tam. - odparł jeden z żołnierzy, wskazując na stos zwłok zabitych Zombie.
- Siedzi na dachu, a nie widzę żadnych zewnętrznych schodów czy drabin. - ocenił drugi. - Winda w środku, o ile jest, na pewno nie działa. Zostają zwykłe schody. Zanim dobiegniemy na górę, może już dawno spierdolić albo się na nas zaczaić i rzucić się na pierwszego, który wejdzie na dach. -
Czyli mają zdobycz na widoku, ale nie mogą jej dostać. Patowa sytuacja.
— Który z was to najlepszy strzelec? -
Mężczyźni zastanawiali się chwilę w milczeniu, później nieco pokłócili, aż w końcu jeden wystąpił z szeregu.
- To chyba będę ja, sierżancie. - powiedział. - Ale nie mam żadnej broni wyborowej, może być ciężko go ustrzelić, nawet jeśli nie będzie się ruszać. A jak zacznie to już w ogóle pewnie nic z tego nie będzie, podobno bardzo ruchliwe skurwysyny, tak przynajmniej było w raportach. -
Potomkin nie odpowiadał przez moment. Pod stalą jego hełmu, myślał.
— A gdybyście wszyscy, razem z działkiem transportera oddali strzał jednocześnie? -
- Można spróbować się zsynchronizować, ale tak jednocześnie to się raczej nie da. Ale to chyba będzie najlepszy pomysł, zwłaszcza jeśli dalej będzie stać i się na nas gapić. Szkoda tylko, że jeśli trafimy go z transportera, to pewnie rozkurwimy bydlaka w drobny mak, a miał być żywy.
-
— Lepszy rydz, niż nic. — Stwierdził bez większych emocji w głosie, ale tak też myślał. Mieli szansę przyjechać z trupem kurwoskoczka, a jak im szczęście dopisze, to będzie nawet jeszcze dychał. W każdym razie, było to stokroć lepsze niż pojawienie się z pustymi rękami.
— Przygotować się i na mój sygnał. — Rozkazał, oczekując aż wszyscy, łącznie z transporterem, wezmą nieumarłego na muszkę.
-
Jeden z żołnierzy wrócił do pojazdu, przekazując twoje polecenie reszcie. Wszyscy opuścili pojazd, odbezpieczając broń i celując w dach, po chwili trzydziestomilimetrowe działko transportera poszło w ich ślady. Wszyscy czekali tylko na twój rozkaz.
-
Uniósł otwartą dłoń w górę, palcami ku niebu.
— Pal! — Rozkazał, jednocześnie opuszczając ramię w dół. -
Żołnierze otworzyli ogień jako pierwsi, transporter ułamek sekundy później. Kanonada trwała dobrych kilka chwil, po czym wszyscy przestali strzelać. Jak możesz ocenić już teraz, na pewno mocno poharataliście budynek w miejscu, w którym stała poczwara, jej samej nie było w zasięgu wzroku, więc albo jakimś cudem zwiała, albo któryś ze strzałów odrzucił ją z krawędzi dalej na dach.
-
Jeszcze przez kilkanaście sekund przyglądał się budynkowi, oczekując czy aby na pewno nieumarły zaraz nie podniesie się. Gdy to się nie stało, rzucił tylko jedną, prostą komendą.
— Pakujcie się. Jedziemy po niego.
Sam wskoczył na pokład transportera, zabezpieczając broń.
-
Nie była to wielka odległość i moglibyście ją sprawnie pokonać na piechotę, ale nikt nie protestował i po chwili transporter zaparkował pod blokiem, na dachu którego powinno na was czekać zmasakrowane truchło.
-
Potomkin wyjrzał z transportera na zewnątrz. W jakim stanie prezentował się budynek i, co ważniejsze, czy widział nieumarłych w okolicy?
-
Był zapuszczony, ale nie ma co się dziwić, może jeszcze przed apokalipsą nie był zbyt dobrze utrzymany. Z zewnątrz nie dawał jednak żadnych oznak, że chciałby się niespodziewanie zawalić wam na głowy, wyglądał jak większość budynków w okolicy. Zombie oczywiście były, zwabione warkotem silnika transportera, ale nic wielkiego, łącznie kilkunastu Szwendaczy i Pełzaczy, którzy nie powinni wam w niczym przeszkodzić.
-
W tej sytuacji mężczyzna wygramolił się na dach transportera i bez ostrzeżenia, kilkoma krótszymi seriami KM-u skosił te kilkanaście zombie kręcących się w okolicy, ot by zapewnić sobie i drużynie spokój przy pracy.
— Zbiórka przy wejściu do budynku. Transporter zostaje na straży. — Polecił, zeskakując na asfalt.
-
Spokój na chwilę, kolejne zapewne się zlecą, przywabione twoim ogniem. Ale musiałbyś sprowadzić tu coś naprawdę groźnego, abyście musieli się obawiać, w końcu macie dobrze uzbrojony pojazd, który będzie pilnować okolicy. Co do twoich ludzi, nikt nie protestował, żołnierze byli tu po to, aby działać, załodze transportera odpowiadała zaś sytuacja, w której siedzą w swojej bezpiecznej puszce.
-
Potomkin stanął przed podwładnymi, zastanawiając się jak może to rozegrać. Obawiał się, że kurwoskoczek nie siedział na dachu akurat tego bloku bez powodu - w środku mogło być ich więcej.
— W środku oczy dookoła głowy. Idziemy na górę i z powrotem, bez przystanków ani wycieczek po drodze. Broń w gotowości. — Polecił, opierając dłonie na swoim CKMie. — Wszystko jasne?
-
Głośne trzaski odbezpieczanej broni były dla ciebie najlepszą i jedyną potrzebną odpowiedzią. Żołnierze profesjonalnie obstawili wejście, przygotowując się do wkroczenia do budynku. Miejsce tuż przed drzwiami zostawili dla ciebie, abyś mógł od razu porazić wroga serią z kaemu, gdyby coś czaiło się za drzwiami. Cóż, niby trochę cię wystawiali, ale na dobrą sprawę masz największe szanse na przeżycie dzięki swojemu pancerzowi.
-
Od tego był dowódca, by przewodzić reszcie drużyny. Upewnił się, że broń jest odbezpieczona i gotowa do użycia, a amunicji nie brakuje. Po tym, bez cackania się, wparował do środka, wodząc gotową do wystrzału lufą po wnętrzu i oceniając je wzrokiem.
-
Jak mogłeś się spodziewać po typowym bloku, zastałeś tu klatkę schodową. Schody po prawej prowadziły na górę, na wprost był korytarz z kilkoma drzwiami po lewej i prawej stronie, zapewne z mieszkaniami, a jedne z nich musiały prowadzić do blokowej piwnicy. Z kolei te na wprost was, na końcu korytarza, prowadziły zapewne do innego wyjścia z bloku.