Pustynia Śmierci
-
-
-
Kuba1001
‐ bandyci podesłali nam kogoś podobnego do Ciebie, też oferował pomoc w zamian za schronienie, a podczas przeszukiwania odkryli, że ma na sobie od cholery materiałów wybuchowych… Ledwo co odmyliśmy ściany ze szczątek jego i tego, który go przeszukiwał… Później tydzień się tu jakieś cholerne Zombie kręciły, ale to zawsze kilkanaście mniej na świecie, nie? A tamtych Bandytów dorwaliśmy, o to się nie martw… Tym razem się poddali, później długo tego żałowali.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Woj:
‐ Tyle to i ja wiem, ale co będziesz tam robić? Nie mówię, że nie podzielimy się z Tobą prowiantem ani nie damy schronienia na jakiś czas, ale to nie jest miejsce dla cywili.
Radio:
Jak okiem sięgnąć, wszędzie to samo: Nagie, wypalone i pozbawione życia ruiny… Mimo to, podczas kilkuminutowego wypatrywania sobie oczu, dostrzegłeś na horyzoncie coś, co mogło być położonym blisko okolicznej autostrady budynkiem, ale więcej nie możesz zobaczyć. No i problem jest taki, że to zawsze może być jedno z tych przeklętych złudzeń optycznych, a jeśli nie, to na miejscu mogą na Ciebie równie dobrze czekać Bandyci, Szarańcza, Zombie, Mutanty czy inne, niezbyt przyjazne, istoty. -
Woj2000
‐Spokojnie, spokojnie, nie zamierzalem tu na was pasożytować! ‐ mówi przejęty, że ktoś chciał go uznać za jakiegoś żebraka ‐ Chciałem tylko znaleźć jakąś spokojną przystań na chwilę i zarobić na swoje przetrwanie tym, co potrafię. Ewentualnie dowiedzieć się czegoś o jakiś innych zamieszkanych miejscach na tym zadupiu, nie?
-
Radiotelegrafista
Gdyby takim myśleniem posługiwał się od początku apokalipsy, dawno byłby martwy. Chwila, i wybierze się w stronę tamtego budynku. Wrócił na dół, po czym pogłaskał papugę. Z paredziesąt minut pobrzdąkał na gitarze, bez wzmacniacza, by dawała ciche, metaliczne dźwięki. Po tym, zarzucił manatki na plecy, i wraz z ptakiem na ramieniu, powędrował w stronę budynku przy autostradzie. Trzymał się osłon.
-
Kuba1001
Woj:
‐ Zamieszkałe miejsca? Ten posterunek, kilka innych, ewentualnie osady Bandytów. To mamy już z głowy, więc jak chcesz niby zarobić na swoje przetrwanie?
Radio:
Osłon nie było, nie było tu nic, co jest kluczowym problemem życia tutaj: Wszyscy widzą Cię tu jak na dłoni. Ale już ruszyłeś, ryzyko zostało podjęte, także nie możesz robić nic innego, jak tylko maszerować dalej, co pewnie zajmie Ci około godziny przy obecnym tempie marszu. -
Woj2000
‐Byłem licencjonowanym pilotem, a teraz jestem wędrownym Macgyverem, co naprawia różne zajechane rzęchy za zasoby. ‐ powiedział, krzyżując zawiadacko ręce na piersi ‐ Zgaduję, że nie macie tu żadnego samolotu, helikoptra, szybowca czy innego balona, to od razu polecę dobrym panom swoje mechaniczne usługi. Gdyby żołnierze chcieli atest dla moich umiejętności, to w osadzie oddalonej o pięć dni drogi stąd zreanimowałem wysokoprężny agregat za pomocą elektrodówy i aluminiowego złomu z samochodów!
To akurat było prawdą. Co prawda namęczył się przy tym niemiłosierne i prawie zajechał na śmierć jedyną w promieniu kilkuset mil spawarkę elektrodową zbyt pewnym spawaniem, ,ale nie jest to rzecz o której ktoś powinien ktoś wiedzieć, bo bedzie źle dla mnie" ‐ myślał sobie, obserwując reakcje trepów na własne wynurzenia i przechwałki
-
-
Kuba1001
Woj:
‐ Akurat wysłaliśmy tam patrol kilka godzin temu, więc gdy wróci to zweryfikujemy prawdziwość Twoich słów. Poza tym to nie, nie mamy tutaj żadnych pojazdów latających ani pojazdów w ogóle, jedyne, które widzimy to ciężarówki dostarczające nam zaopatrzenie, eskortujące je pojazdy, a czasem też helikoptery lecące sami nie wiemy gdzie lub samoloty, które mają za zadanie oczyścić jakiś rejon z Bandytów, Mutantów, Zombie albo innego ścierwa.
Radio:
Gdy tylko się zbliżyłeś, zauważyłeś, że cały budynek musiał być zamieszkany… Kiedyś była to pewnie stacja benzynowa i motel w jednym, a teraz? Budynki otaczały mury z drewna, złomu, kamienia i betonu, uzupełniały to zasieki z drutu kolczastego i pola minowe, a także uzbrojone po zęby grupki strażników na murach. Taaak, to miejsce z pewnością robiło wrażenie. -
-
Radiotelegrafista
Oż cholera! Nieźle się zbliżył. Jeżeli są to bandyci, najpewniej już by do niego strzelali… Z resztą, inni też by strzelali. I co ma do stracenia? Wypuścił na chwilę Jimi’ego (papugę) w powietrze, na wypadek jakby coś miało jej się stać. Były w pobliżu jakieś osłony, do których mógłby wskoczyć w razie ognia od strony fortu?
-
Kuba1001
Woj:
‐ Z tego, co wiem, to nie ma tam czego szukać, ale owszem, wiemy. Jakieś sto kilometrów stąd na północ.
Radio:
Nie, bowiem osłony ułatwiałyby sprawę atakującym, więc obrońcy usunęli wszystkie głazy, wraki, gruz i wszystko, co mogłoby dać ochronę komukolwiek, kto chciałby zaatakować to miejsce. Poza tym, kilku strażników najpewniej Cię zauważyło, ale nie strzelają, więc możesz wziąć to za dobrą monetę. Do papugi również nikt nie strzelał. -
Woj2000
‐Naprawdę? ‐ zapytał lekko zdumiony odległością ‐ To gdzie ja zaszedłem? Jeszcze dwa tygodnie temu byłem w El Paso. To szybko mi ta wędrówka zleciała, aż straciłem rachubę.
Na krótką chwilę zamilkł, po czym kontyuował:
‐El Paso… nie polecam tam iść. Nie dość, że wszystko rozgrabione, to jeszcze na jakiegoś Ogra tam trafiłem! Uwierzycie, że ten dryblas gonił mnie po całych przedmieściach przez pół dnia? Zawzięta bestia, nie powiem… -
-
Kuba1001
Woj:
Przez kilka sekund mogłeś zauważyć zdziwienie, konsternację, a nawet strach na twarzach tego i innych członków Z‐Com. Mimo to po chwili opanowali się i wrócili do siebie.
‐ Rzadko kiedy widuje się tu Ogry…
Radio:
Zdecydowanie nie, bo nie strzelali do Ciebie, mimo iż byłeś na widoku. Dopiero po chwili wycelowano w Ciebie dwa archaiczne karabiny czterotaktowe z czasów drugiej wojny, chyba rosyjskie i radzieckie Mosiny, które dzierżyło dwóch krzepkich strażników.
‐ A Ty kto?
‐ I czego tu szukasz?