Warszawa
-
-
-
-
-
Kuba1001
Killer:
Strzelali dalej przez chwilę, mimo Twojego okrzyku, przerywając dopiero na czyjąś komendę.
‐ Było nie zaczynać. ‐ powiedział jeden, uzbrojony w karabinek, być może przywódca tej grupki lub wyprawy. ‐ Ani nie zabijać naszego człowieka.
Zohan:
Wyjścia miałeś właściwie tylko dwa, czyli ciasny zaułek w sam raz dla jednej osoby, lub szeroki pas ulicy, którym kiedyś dojeżdżały tu pewnie samochody dostawcze. -
-
-
Kuba1001
Killer:
//Edytowane.//
Zohan:
//Ku*wa, przewidział to.//
Ze sklepu dochodziły coraz to głośniejsze ryki oraz odgłosy strzelanin, ale ostatecznie za Tobą wyszedł tylko jeden Zombie, do tego podziurawiony jak sito, który padł po chwili bez życia na ziemię.
Idąc tą trasą trafiłeś na jedną z głównych ulic miasta, pełną Zombie różnych typów, ruin, gruzów i wraków samochodów. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Killer:
‐ No dobra, a teraz dawaj nam jeden dobry powód, żeby nie zrobić z Tobą dokładnie tego, co z Ty z kolegą. ‐ powiedział mężczyzna, wskazując na trupa swojego towarzysza.
Zohan:
//Ja…? Nieee…//
Szło sprawnie, w oddali zauważyłeś nawet wyjście na drugą stronę, dopóki nie dostrzegłeś też czegoś o wiele ciekawszego, a mianowicie sześciu psów leżących wzdłuż uliczki. Po chwili, gdy te wstały, zaczęły warczeć i ukazały Ci się w pełnej krasie, miałeś pewność, że masz do czynienia z Psami Zombie. -
-
-
-
-
-