Warszawa
-
-
Kuba1001
Killer:
‐ Wzruszające. No to prowadź do żonki i dzieciaków, może damy radę im pomóc?
Zohan:
Nie dałeś rady, całą swą siłę musiałeś zaprząc do trzymania go na tyle daleko, aby nie mógł Cię zagryźć. W chwili, gdy słabłeś, i czułeś, że to może być już koniec, usłyszałeś wystrzał i po chwili monstrum odpuściło, padając na Ciebie martwe. Kilka kolejnych strzałów i skomlenie oraz odgłos szybkiego przebierania łapami upewniły Cię, że również reszta Psów Zombie jest martwa lub uciekła. -
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Stał tam ten sam mężczyzna, którego mogłeś kojarzyć przez klasyczny ubiór, pojazd i watahę psów. O ile przyszedł Ci z pomocą, to najwidoczniej nie miał zamiaru tracić zdrowego rozsądku, więc jego pistolet był teraz wycelowany w Ciebie, w razie gdyby coś głupiego przyszło Ci do głowy.
Killer:
‐ Zabijasz członka mojej drużyny, a potem próbujesz zrobić nas w ch*ja i liczysz na litość, tak? -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-