Wiewiur:
Nie do końca, bo w połowie drogi mimowolnie zatrzymał się na dźwięk odbezpieczanej broni, bynajmniej nie swojej.
Bog:
‐ A do tego pyskata. ‐ odparł i wskazał Ci korytarz na lewo, którym masz skręcić.
Wiewiur:
‐ Do żadnej? Czyli pewnie poradzisz sobie lepiej od tamtej dziewczyny…
Bog:
‐ Z pewnością. ‐ odpowiedział i wskazał na jedne z drzwi. ‐ Wedle procedur możesz wejść tam sama lub pod eskortą. Co wybierasz?
‐ Pewnie, że tak. ‐ odpowiedział i otworzył drzwi. ‐ Kilka Zombie też pewnie chciało mu to powiedzieć, nie chcesz wiedzieć, jak Zgniłki skończyły. A teraz właź.
Wiewiur:
‐ No to albo zmienisz podejście, albo kulka w łeb na miejscu.
Bog:
I weszłaś do tonącego w półmroku pomieszczenia, które rozświetlało jedynie kilka pochodni. Czuć było tutaj wilgoć i coś jakby… rozkład? Do tego panował tu niewypowiedziany wręcz zaduch.