Warszawa
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bog:
Na dźwięk Twoich słów jedynie się zaśmiał, dość głośno, najwidoczniej rozbawiony tym pomysłem.
‐ Zabił? To, że nie lubi tu sprzątać i wietrzyć to nie znaczy wcale, że jest jakimś zimnokrwistym zabójcą. Ale proszę, jednak da się zmienić Twoje nastawienie…
Wiewiur:
‐ Rozmowa rekrutacyjna. A myślałeś, że co? Od razu dostaniesz gnata, amunicję, żarcie, panienki i witamy w drużynie? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bog:
‐ Przez sam fakt, że należysz do Bandytów, powinnaś być już dawno martwa. A ja znam dobrze Waszą mentalność: My Cię wypuścimy, a Ty wrócisz z koleżkami, żeby nas wybić. Nie mam racji?
Wiewiur:
‐ Czekaj. ‐ odrzekł i odszedł, sądząc po odgłosie kroków, ale na pewno przynajmniej kilku innych ma Cię na muszce, w razie gdybyś zaczął robić coś podejrzanego. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bog:
‐ Żeby skorzystać z okazji i uciec lub wbić nam nóż w plecy? Myślisz, że urodziłem się wczoraj?
Wiewiur:
Po kompanach mężczyzny śladu nie było, on okazał się brunetem około trzydziestki z blizną na prawym policzku i niebieskimi oczami. Uzbrojony był w jakiś karabin, ciężko określić dokładnie jaki, tak bardzo był przemalowany i przerobiony. Ponadto miał na sobie prosty ubiór, który dodatkowo wzbogacił o prymitywny pancerz na barkach, łokciach, przedramionach, kolanach i udach złożony z drewna, rzemieni, gwoździ i złomu. -
-
-