Warszawa
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Nie wiem, ale lepiej nie ryzykować.
Bog:
Ten ktoś podszedł do Ciebie, ale nie żeby zacisnąć mocniej więzy, które poluzowałaś, ale żeby zdjąć Ci szmatkę z oczu i knebel. Gdy już mogłaś widzieć i mówić, rozpoznałaś w mężczyźnie stojącym przed Tobą strażnika, który stał pod drzwiami, kiedy wprowadził Cię tu ten mężczyzna, który Cię przesłuchiwał.
Zohan:
Pękła w nader efektowny sposób, rozchlapując na około krew, mózg i resztki czaszki. -
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Odzyskanie noża poszło gładko, przy trupach niestety nie znalazłeś nic ciekawego lub pozytecznego.
Wiewiur:
‐ W sumie to raczej się nie obrażą, jeśli trochę podbierzemy, więc bierzcie tyle broni, amunicji, żywności, wody i leków, ile zdołacie. ‐ obwieścił przywódca bandy, zmieniając zdanie.
Bog:
‐ Gdybym wiedział, że tak się rozgadasz, to nie zdejmowałbym Ci knebla. ‐ powiedział półżartem, półserio. ‐ Tamten facet został wezwany na rozmowę z szefem, a ja skorzystałem z okazji, żeby z Tobą porozmawiać. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
I tak radośnie obładowani całym tym szajsem wracaliście z powrotem do centrum handlowego.
Zohan:
Był wewnątrz, więc znów zadzwonił, acz tym razem nic Ci na głowę nie ściągnął. Gdy wszedłeś do środka zastałeś ograbiony i zdewastowany budynek, acz w tych śmieciach może coś się jeszcze kryć. No i są jeszcze drzwi, najpewniej na zaplecze.
Bog:
‐ Gdybym to zrobił to pewnie dostałbym kulkę w łeb za zdradę. Pytań nie mam, choć chcę Cię nakłonić, żebyś odpowiadała na te, które Ci zadadzą. Dzięki temu powinnaś przeżyć. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//To centrum handlowe, dla pałacu mam osobną fabułę.//
I tak radośnie wróciliście, a oni kazali Ci zaczekać, podczas gdy przetransportowali to wszystko do magazynów i zbrojowni.
Zohan:
Śmieci to śmieci, nic przydatnego lub ciekawego, niestety tam nie było.
Bog:
‐ To się jeszcze okaże. ‐ odparł i wyszedł, uprzednio znów zawiązując Ci oczy, kneblując usta i poprawiając ten pasek, który zdążyłaś nieco poluzować. -
-
-
-
-