Warszawa
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
I tak radośnie obładowani całym tym szajsem wracaliście z powrotem do centrum handlowego.
Zohan:
Był wewnątrz, więc znów zadzwonił, acz tym razem nic Ci na głowę nie ściągnął. Gdy wszedłeś do środka zastałeś ograbiony i zdewastowany budynek, acz w tych śmieciach może coś się jeszcze kryć. No i są jeszcze drzwi, najpewniej na zaplecze.
Bog:
‐ Gdybym to zrobił to pewnie dostałbym kulkę w łeb za zdradę. Pytań nie mam, choć chcę Cię nakłonić, żebyś odpowiadała na te, które Ci zadadzą. Dzięki temu powinnaś przeżyć. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//To centrum handlowe, dla pałacu mam osobną fabułę.//
I tak radośnie wróciliście, a oni kazali Ci zaczekać, podczas gdy przetransportowali to wszystko do magazynów i zbrojowni.
Zohan:
Śmieci to śmieci, nic przydatnego lub ciekawego, niestety tam nie było.
Bog:
‐ To się jeszcze okaże. ‐ odparł i wyszedł, uprzednio znów zawiązując Ci oczy, kneblując usta i poprawiając ten pasek, który zdążyłaś nieco poluzować. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Heh…//
Zohan:
Tajemnicze pomieszczenie nie było takie tajemnicze, bo to zaplecze, acz aury tajemniczości dodaje mu brak światła, a więc i całkowita ciemność.
Bog:
Nic takiego się nie wydarzyło.
Wiewiur:
Już wewnątrz, a Twój znajomy wskazał Ci, żebyś szedł za nim.
Killer:
//No nie licz, że ja Ci nagle wymyślę co tu się odje**ło, także pokuś się o inny start.// -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
I tam zastałeś opróżnione półki, acz dzięki wąskiemu snopowi światła sączącego się z latarki zdołałeś dostrzec kilka konserw mięsnych w puszcze, paczkę paluszków rybnych (jeśli ktoś grał w Apokalipsę to pamięta :V) i półtoralitrową butelkę wody mineralnej.
Wiewiur:
‐ To się jeszcze okaże. Ale tak czy inaczej z szefem pogadać musisz.
Kiler:
Na ulicy kręciło się kilka zwykłych Zombie, ale to nic dziwnego. Poza tym nic ciekawego.
Bog:
Szło całkiem nieźle, dopóki znów ktoś nie wszedł do środka.
‐ Wróciłem! ‐ krzyknął Twój niedawny oprawca, a nie spotkany wcześniej strażnik. ‐ I spokojnie, nie mam zamiaru Cię przesłuchiwać ani torturować. -