Warszawa
-
Kuba1001
Zohan:
W końcu pokonałeś ten cuchnący teren, jednakże buty i spodnie są albo do wymycia, albo do wyrzucenia.
Bog:
Pokiwał głową i schował je.
‐ O co chodzi?
Killer:
Nijak mogłeś kopnąć go w plecy, bo nie był odwrócony do Ciebie tyłem, więc oberwał w klatkę piersiową. Nie zrobiło to na nim żadnego efektu i niezrażony nacierał dalej, wiec nie mogłeś wyjąć siekiery.
Wiewiur:
‐ Możesz odejść. ‐ powiedział tylko i najlepszym pomysłem na jaki możesz obecnie wpaść jest zamknięcie się i opuszczenie tego pomieszczenia. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Zapewne tam, gdzie wskaże Ci Twój stojący niedaleko kompan.
Bog:
‐ Tak z ciekawości: Czemu Cię w ogóle złapali?
Killer:
No, no, dokładnie: Nieustraszony i niepokonany ruski sołdat. I tak dalej. Wracając: Teraz bez problemu wyszarpnąłeś siekierę, jednakże na ostrzu zostało nieco resztek krwi, mózgu i czaszki umrzyka. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Właściwie to nic.
‐ Masz zamiar teraz odpocząć czy jesteś jeszcze gotowy na jakąś misję?
Zohan:
Twardy, który chyba Cię zauważył, był na pewno godzien uwagi.
Killer:
Oczywiście, że napotkałeś, bo rzucił się na Ciebie, ale te kilka kulek załatwiło sprawę. W środku znalazłeś tylko nieco starego lub spleśniałego jedzenia, jednakże są jeszcze drzwi prowadzące do magazynu. -