Zohan:
Udało Ci się, ale nie był bynajmniej szczęśliwy z tego powodu.
Killer:
Bloki mają z reguły to do siebie, że w jednym jest kilka mieszkań, ale jak kto woli… Trafiłeś do kolejnego, jak na razie nie widać nic cennego na klatce schodowej.
Zohan:
Warknął, a później zerwał się nagle ze swego miejsca, ujadając dziko, choć nie zamierzał Cię ugryźć. Jeszcze.
Killer:
Fakt, że w tym konkretnym mieszkaniu ktoś już wcześniej wyważył drzwi bardzo Ci to ułatwił, Zombie jak na razie również brak.
Zohan:
Pies najwidoczniej chciał czegoś innego, bo miał zamiar rzucić się na Ciebie, co by zrobił, gdyby nagle się nie uspokoił i zlękną, skomląc żałośnie.
Killer:
Taka bieda, że nawet Zombie nie ma, a tym bardziej czegoś pożytecznego.
Killer:
Wszędzie podobnie, w całym bloku znalazłeś tylko jednego trupa, którego i tak zabiłeś, a przy zwłokach nie znalazłeś nic ciekawego.
Zohan:
Obie czynności udały Ci się, a Ty usłyszałeś ciche charczenie za swoimi plecami…
Zombie, ale jakiś dziwny, żółty i zasuszony, który ledwo co zdołał uniknąć Twojego ataku, a później rzucił się na Ciebie z ohydnym zapachem przypominającym woń dymu papierosowego, ale jeszcze gorszą i bardziej intensywną.