Madagaskar
-
//Nie po to rozpisałem Ci wszystkie możliwe typy znajdujących się tu jednostek, żebyś zbył mnie ogólnikiem “statek handlowy”. Masz wybrać coś konkretnego, bo od tego zależy dalsza fabuła.//
-
Rozejrzał się za mniejszym statkiem handlowym, od czegoś trzeba zacząć.
-
Odnalazłeś go po jakimś czasie, ten konkretny był raczej niewielką jednostką, uzbrojoną dość kiepsko, bo w dwie konstrukcje przypominające balistę, strzelające zaostrzonymi, metalowymi prętami, po jednej na burtach, jedną małą katapultę, miotającą pewnie materiały wybuchowe-samoróbki oraz jeden CKM w stanowisku tuż nad mostkiem. Nie widziałeś tam żadnych najemników, a jedynie marynarzy, licho uzbrojonych, głównie w noże, pałki, rewolwery i pistolety, tylko kilku miało stare karabiny czterotaktowe czy pistolety maszynowe, również wyglądające na samoróbki. Jak głosiła nazwa na burcie jednostki, zapisana w kilku językach, statek nosił nazwę “Strumienia Dochodów”.
-
Podszedł do marynarzy po czym powiedział :
-Witajcie towarzysze, wiecie może gdzie znajdę waszego kapitana? -
Jeden z nich, niemłody już mężczyzna, od którego niemiłosiernie kurwiło rybami, postawił na ziemi przenoszoną na pokład skrzynię i spojrzał na Ciebie. Próbował zgrywać kogoś, kogo zupełnie nie obchodzisz, ale widać, że Twoje wyposażenie zrobiło na nim wrażenie, miałeś na sobie równowartość porządnego mieszkania i dostatniego życia przez kilka miesięcy bez żadnej pracy.
- A czego byś chciał? -
-Zlecenia dla siebie i mojego towarzysza.- Odpowiedział krótko.
-
- Na mostku. - odparł krótko i ponownie wziął skrzynię, którą wniósł na pokład, znikając Wam z oczu.
-
A więc ruszył na mostek, szukając wspomnianego kapitana.
-
Miejsce odnalazłeś bez problemu, gorzej z wejściem do środka, którego pilnowali dwaj wysocy i silnie zbudowani mężczyźni, każdy uzbrojony w przyzwoitej jakości rewolwer oraz broń białą: Jeden miał maczetę, drugi nabijany gwoździami kij baseballowy.
-
Odłożył swoje bronie na bok po czym powoli powiedział
-Czy mogę porozmawiać z kapitanem? -
- A to zależy o czym byś chciał gadać. - burknął jeden z wartowników, choć mimo tonu głosu widać, że nieco się odprężył, gdy odłożyłeś swoją broń.
-
-O pracy.- Odparł krótko i stanowczo Maxim.
-
- Następne psy wojny. - mruknął pod nosem, ale odsunął się na tyle, abyś mógł wejść do środka.
-
Kolejne? Czyli kilku już tu było, ale Maxim starał się o tym nie myśleć. Obejrzał się za siebie, szukając wzrokiem swojego towarzysza po czym udał się do kajuty kapitana.
-
Ten wkroczył do środka kilka kroków za Tobą, również bezbronny, co jednak nie było mu na rękę. Na mostku odnaleźliście wszystko to, co niezbędne, aby kierować i nawigować statkiem, liczne dokumenty i rozpiski, a także kilku ludzi załogi, w tym jednego, czerstwego staruszka, choć nie wyglądał na takiego, co już miał żegnać się z życiem. Nosił się podobnie, jak inni marynarze, ale miał na głowie granatową czapkę z wyszytą kotwicą, wizerunki tego przedmiotu zdobiły również jego przedramiona w formie tatuaży.
-
-Priviet, Pan jest kapitanem tegoż to statku?- Rzekł w stronę staruszka, choć wiedział że to on jest właśnie kapitanem.
-
- A co, kurwa, nie wyglądam, jebany komuchu? - odparł tamten, krzyżując ramiona na piersi. Jak widać, w wielu rejonach świata rosyjska mowa wciąż kojarzyła się tylko z jednym.
-
Cięzko powiedzieć że Maxim tego nie oczekiwał więc spokojnie kontynuował rozmowę.
-Szukasz może ochrony? -
Nie odpowiedział, ale wyraźna zmiana w postawie ciała dała Ci znać, że jest co najmniej zainteresowany Twoją propozycją, możesz więc przejść do szczegółów.
-
-Jest nas dwóch ale jesteśmy dobrze wyposażeni i wytrenowani, więc z tym nie będzie żadnych problemów, jedynie czego potrzebujemy wiedzieć to same informacje o statku, jego rejs i potencjalne zagrożenia.