Waszyngton
- 
 antekk5 antekk5‐ Pamiętacie, jak wspomniałem o kanibalach? Udało mi się jednego z nich wziąć w niewolę, więc jeżeli potrzebujecie jakichś informacji, to mogę wam tego więźnia oddać. I radziłbym wam się pospieszyć z medykiem, jeżeli chcecie przesłuchać kanibala. Stracił sporo krwi od rany postrzałowej brzucha. 
- 
 Kuba1001 Kuba1001‐ Ty zostajesz, oni Cię pilnują, a ja idę pogadać z szefem. ‐ odparł prowadzący z Tobą rozmowę najemnik, zostawiając Cię wraz z resztą, którzy nie spuszczali z Ciebie ani wzroku, ani luf broni. Na szczęście tamten wyrobił się dość szybko, wracając do Was z wieściami. 
 ‐ Idziesz Ty, ja i kilku żołnierzy, a za nami ubezpieczenie. Zarobisz kulkę jeśli tylko krzywo spojrzysz albo zobaczymy jakichś upie**olonych w błocie kanibali czających się w zaroślach, jasne?
- 
- 
- 
- 
- 
 antekk5 antekk5Co zrobić, ze względu na to, iż najemnicy mu nie pomogą (prawdopodobnie), zaczął szukać śladów krwi. Wiedział, że jest dosyć słabym medykiem, także ślady o znalezienie śladów krwi nie trudno. Chyba, że kanibal, który mu uciekł, jest genialnym chirurgiem i podczas, gdy Graham uciekał, ten sobie zszył rany. 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001‐ Jak widać, nie ma tu potencjalnego źródła informacji, o którym nam mówiłeś, a nasz szef nie lubi, kiedy wraca się z pustymi rękoma… ‐ powiedział dowódca oddziału i w tym momencie byłeś niemalże pewien, że Cię zastrzeli. ‐ Dlatego mamy dla Ciebie umowę. Pomożemy naprawić samochód, podzielimy się zapasami, zapewnimy Ci nawet ochronę na jakiś czas albo pozwolimy się z nami włóczyć, jeśli uznamy Cię za dość wartościowego, ale w zamian masz nam skołować przynajmniej jednego żywego kanibala, jasne? Nie damy Ci żadnej pomocy, ale wynagrodzimy po fakcie. Umowa stoi? 
- 
- 
- 
- 
- 
 antekk5 antekk5// Faktycznie, mój błąd. // 
 Po zrozumieniu, w jakie bagno się wpakował, Graham stwierdził, iż lepiej będzie dotrzymać umowy z najemnikami aniżeli zrobić ich w przysłowiowego ch*ja, także udał się w kierunku lasu. Jest spora szansa, iż to tam może znaleźć kanibali. Albo śmierć. Albo jedno i drugie, ale kto wie, w jakiej to będzie kolejności.
- 
- 
- 
 
