Waszyngton
-
-
Kuba1001
//Nie sil się na bardzo rozbudowane posty, w tej sytuacji mnie naprawdę satysfakcjonuje zwykłe “Słuchał dalej”.//
‐ To mogli być Bandyci, byli za dobrze wyposażeni. Szybko wyciągnęliśmy z nich wszystko: To były trzy konkurencyjne bandy najemników, prawdziwe psy wojny, bez jakiegokolwiek kodeksu moralnego, jak my, którzy też wzięli to zlecenie i wybili Zombie, a potem postanowili chwilę odpocząć w miasteczku, żeby później odebrać nagrodę. No i przy okazji uznali, że nie będą nią dzielić się z innymi, więc zadbali o to, żeby wszystkich stąd przepłoszyć, my byliśmy pierwsi, którzy nie spie**olili. Jak tak teraz o tym myślę, to powinniśmy, bo straciliśmy w sumie jeden pojazd i dwudziestu trzech chłopaków w pułapkach poza miastem i w walkach w samym mieście. Pozostałych pozabijaliśmy albo wzięliśmy do niewoli, nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, co z nimi zrobić, a zastrzelić jak ostatnie psy nie wypadało, chociaż zasłużyli sobie. Wtedy zauważyliśmy, że ktoś pruje do nas na motorze. Wpadł do miasta, nie wiedział nawet, że to zasadzka, tylko z miejsca wykrzyczał, że idzie tu największa horda Zombie, jaką w życiu widział. Sądząc po tym, że po drodze zajechał swój motor, a sam był cholernie przerażony, uwierzyliśmy mu na słowo i zaczęliśmy szykować się do obrony. Nie mylił się, a nasze czujki poza miastem rzeczywiście zauważyły chmarę otaczającą miasto. -
-
Kuba1001
‐ Setki, tysiące, może nawet i dziesięć tysięcy albo lepiej. Najwięcej było zwykłych Szwendaczy, ale Biegusy, Świeżaki, Twardzi i inni też się na nas rzucili. Najemnicy, których schwytaliśmy, chcieli, żeby dać im znowu broń, żeby mogli walczyć, a Stary chyba nawet przez chwilę to rozważał. Później przypie**olił jednemu z nich w mordę tak mocno, że wybił mu trzy zęby i reszcie kazał siedzieć cicho albo wyśle ich na pierwszą linię, bo pożywiające się Zombie łatwiej zabić. Nasze czujki poza miastem albo się wycofały, albo zostały wybite, a my zaczęliśmy ustawiać obronę, barykadować uliczki wrakami samochodów, gruzem i własnymi pojazdami. Zdążyliśmy w ostatniej chwili i wtedy rozpętało się piekło.
-
-
Kuba1001
‐ Zombie prawie nas miały. Pamiętam, że pod koniec bitwy zostały mi ostatnie dwa naboje w pistolecie, z karabinu się już wypstrykałem. Chciałem ubić jeszcze jednego zdechlaka i palnąć sobie w łeb, lepsze to, niż po śmierci zżerać ludzi jak taki chodzący kawał zgniłego mięcha. Na szczęście nie musiałem, a mało by brakowało, lufa już była przy łbie. Nagle to, co zostało z Zombie, zaczęło uciekać, a my zużyliśmy resztki amunicji, żeby im nakopać. Cholera wie, czemu stawiły się tak licznie, co zagnało je w to miejsce i czemu wtedy uciekły. Ale wystarczyłoby jeszcze z pół godziny i wszyscy bylibyśmy martwi… Rozkradliśmy miasteczko do końca i jeszcze przed zmrokiem spieprzaliśmy stamtąd w podskokach. Gość, który nam to zlecił, był słowny i hojny, nie dość, że zapłacił, to jeszcze więcej, niż obiecał, i uwolnił nas od problemu schwytanych najemników, bo targać ze sobą nie ma po co, wypuścić nie wolno, a zabić raczej nie wypada. Podobno część z nich do dziś robi za jego osobistą ochronę. Potem, gdy zdobyliśmy jeszcze paliwo, amunicję i trochę broni, wyruszyliśmy dalej w świat.
-
-
-
-
-
-
-
-
Na szczęście najemnicy bawili się coraz ciszej, gdy ich zabawy powoli dogasały, jak te węgle w ognisku… Jakoś zdołałeś dotoczyć się do swojego namiotu, zmęczony przeżyciami całego dnia, choć pewnie solidny samogon też miał jakiś wpływ na Twój stan. Nawet się nie zorientowałeś, kiedy padłeś nieprzytomny na posłanie. Obudziłeś się dopiero rano, z lekkim bólem głowy, gdy nad obozem rozniósł się dźwięk trąbki, sygnalizujący pobudkę.
-
- Kurwa, mogłem wypić trochę mniej samogonu… - przeklął pod nosem ze względu na ból głowy, ale wstał, ubrał się i wyszedł na zewnątrz.
-
Tam najemnicy zajęli byli uprzątaniem obozowiska, szykowaniem pojazdów do drogi, przygotowaniem śniadania, zmianą wart i tym podobnymi. Zauważyłeś też schwytane wcześniej, podczas obławy na kanibali, kobiety, często półnagie lub w łachmanach, które kilku z najemników prowadziło do lasu…
-
Podszedł do swojego pickupa i sprawdził, czy wszystko z nim jest w porządku. Chciał mieć pewność, że jego pojazd będzie gotowy na wypadek, gdyby mieli go wysyłać na misję.
-
Dostałeś zmianę opon, tak jak zapewnił Cię dowódca najemników, a także dwa koła zapasowe, gdybyś znowu postanowił wpaść w jakąś pułapkę kanibali czy złapać kapcia z bardziej prozaicznych powodów.
-
To teraz pora pomóc w sprzątaniu obozowiska jeszcze przed śniadaniem.
-
KońAleNieRafał12odpowiedział Kubeł1001 o ostatnio edytowany przez KońAleNieRafał12
W starciu z czołgiem nie miał szans, odczołgał się za mur, gdzie wstał i rozejrzał się, by zobaczyć stan bazy i pozycje swoich kompanów.