Waszyngton
-
Wziął jeszcze trzy granaty i zaczął pomagać z pakowaniem skrzyń i beczek.
-
//Pisałem, że są dwa typy granatów, odłamkowe i dymne. Które wziąłeś dokładnie? Wolę wiedzieć, niż samemu później decydować, czy w tłum Zombie posłałeś odłamkowy czy dymny i brać odpowiedzialność za to, że to był jednak ten drugi i Twoja postać skończyła pożarta żywcem.//
-
// A, faktycznie, zapomniałem o tym wspomnieć. Odłamkowe. //
-
Wspólnymi siłami, w końcu pracowali wszyscy, udało się Wam rozładować zaopatrzenie podarowane w ramach zapłaty, choć nie byłeś pewien, kto dokładnie Wam płacił. Ale czy kogoś to naprawdę obchodzi? Gdy już wszystko znalazło się na swoich miejscach, ponownie padła komenda, aby udać się do maszyn i ruszyć w dalszą drogę.
-
Wsiadł znowu do pickupa, odpalił silnik i ruszył dalej za swoimi towarzyszami.
-
//Zmiana tematu. Nie wiem gdzie, jak wpadnę na pomysł na fabułę, to dam znać, ale z Ameryki Północnej się raczej nie ruszysz.//
-
// To ja poczekam. //
-
//Do tego się to właśnie sprowadza.//
-
Podszedł do okna skierowanego na jedną z wyrw w murze i obserwował ją na wypadek gdyby przeciwnicy wrócili. Jeśli takiego okna nie było, wyszedł z budynku i stanął przy drzwiach, osłaniając osoby wchodzące do stołówki. Kiedy takich nie było, obserwował jedną z dziur, tak jak w pierwszej opcji.
-
Nie było takiej potrzeby. Atak skończył się tak nagle, jak nagle i niespodziewanie się rozpoczął, a jedynie trupy, ranni i zrujnowana część bazy świadczyły o tym, że miał kiedykolwiek miejsce.