Waszyngton
-
Kuba1001
Brama wjazdowa była wyłamana lub też wyważona już wcześniej, ciężko stwierdzić na pewno, ewentualnie sama rozpadła się ze starości i zmęczenia materiału. Na sam warsztat składało się kilka budynków, a ten, wyglądający na biuro, był zamknięty, choć ustąpił po chwili. Niestety, nie znalazłeś w środku nic ważnego, ciekawego czy przydatnego.
-
-
Kuba1001
Jedyne nieco drobnych części zamiennych oraz niewielkich kluczy, młotek, kilka gwoździ i tym podobna drobnica ‐ Tak wygląda bilans Twoich poszukiwań po całym warsztacie. Niestety, najwidoczniej ktoś inny wpadł na podobny pomysł obrabowania tego miejsca, do tego pewnie zrobił tu dużo wcześniej.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Koła zapasowego, niestety, nie masz, ostatnie zużyłeś dobrych kilka tygodni temu, gdy trafiła w nie jakaś zbłąkana kula Bandytów, jacy urządzili sobie przy drodze zasadzkę. Jeśli zaś chodzi o to konkretne, to nadziało się ono na sporych rozmiarów metalowy pręt, który przebił je z łatwością. Dostrzegłeś jeszcze kilka innych wkopanych w drogę, która w końcu nie była wylana asfaltem, co może sugerować, że nie jest to przypadek, a celowa zasadzka, co z kolei oznacza, że masz do czynienia z czymś groźniejszym od Zombie i Mutantów: Ludźmi.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Myśli zapisuj kursywą, czyli tekstem pochylonym.
Po chwili usłyszałeś ciche szepty i o wiele głośniejsze śmiechy, które przepełniły Cię poczuciem dojmującego strachu, bowiem tak psychopatycznego śmiechu nigdy w życiu nie słyszałeś.
‐ Ale sobie dziś podjemy! ‐ krzyknął ktoś tryumfalnie, chyba mężczyzna.
‐ Ciii, spłoszysz go. ‐ skarcił go inny głos, być może kobiecy. ‐ Wyjdź, wyjdź! ‐ dodała już głośniej. ‐ Nie zrobimy Ci krzywdy!
‐ Właśnie! ‐ dodał kolejny głos, chyba znów mężczyzna, ale inny, niż na początku. ‐ Chcemy się dogadać! Wzięliśmy Cię tylko za Bandytę, pełno tu takich ostatnio! -