Syberia

[Vader]

-Oczywiście, że zostajemy. Na dalszą drogę potrzebujemy surowców i pożywienia.

[Radiotelegrafista]

Oleżka odmruknął w odpowiedzi i dalej mieszał łyżką zawartość garnka, jakby odganiając fakt, że za moment najpewniej będzie musiał opuścić wygodne wnętrze przyczepy i wyjść wprost w objęcia mrozu, śniegu i wiecznej zmarzliny.

[Kubeł1001]

Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że gulasz już gotowy.

[Radiotelegrafista]

— Można jeść! — Krzyknął do towarzysza, zalewając jedną miskę gulaszem. On sam zje z garnka, nie ma potrzeby brudzić innych naczyń.

[Vader]

Na ten okrzyk zatrzymał i zgasił maszynę, po czym udał się do środka.
-No to co dzisiaj przyrządziłeś, mistrzu kuchni?

[Radiotelegrafista]

“Mistrzu kuchni”? A to dobre. Oleżka parsknął śmiechem.
— Gulasz z ryby. Przy dobrych wiatrach nie przeżre Ci żołądka na wylot. — Zażartował.

[Vader]

Aktorsko zatarł ręce.
-Palce lizać, w wojsku czasami jedliśmy gałęzie i popijaliśmy śniegiem, więc dla mnie to pokarm godny prezydenta. - Odparł z uśmiechem i odebrał swoją porcję od towarzysza.

[Radiotelegrafista]

— To jedz Panie Prezydencie, bo stygnie. — Oleg usiadł i zabrał się za swoją porcję.
— A jak nie jedliście tych gałęzi to co jedliście? W wojsku to grochową, nie? — Dopytał pomiędzy żutymi kawałkami ryby.

[Vader]

Lekko poczerwieniał od gorącego posiłku, ale jadł dalej. Wyuczył się, że należał zjeść szybko, by być gotowym do działania. Jednakże przerwał, by odpowiedzieć na pytanie towarzysza.
-Normalnie? To, co było i dawali. W wojsku się nie narzeka.

[Radiotelegrafista]

— Ta, niby ta…— Mruknął w odpowiedzi, przełykając wyjątkowo gumowaty kawałek ryby.

[Kubeł1001]

Po jakimś czasie, niezależnie jak smakowałby posiłek, byliście w końcu zziębnięci i głodni, opróżniliście swoje miski, gotowi na dokładkę lub zajęcie się czymś produktywnym, nim zapadnie zmrok.

[Vader]

-Dobrze, towarzyszu. Powinniśmy jakoś zająć się zabezpieczeniem naszej pozycji na noc, oraz zdecydować, kto weźmie pierwszą wartę.

[Radiotelegrafista]

— Ja mogę. Nie chce mi się dzisiaj spać szczególnie, a ty już kierowałeś, więc myślę, że będzie uczciwie, nie? — Odpowiedział w kwestii pierwszej warty.

[Vader]

-Skoro tak sobie życzysz, chociaż liczyłem na prawdziwe męskie rozwiązanie tej sprawy poprzez grę w kółko i krzyżyk.

[Radiotelegrafista]

— Żartujesz? Od takich sytuacji jest kamień, papier, nożyce. — Zaśmiał się Oleżka i wziąwszy siekierę, wyszedł na zewnątrz. Trzeba będzie narąbać trochę drewna na opał, bez ognia staną się podobni do krajobrazu okolicy. Nieruchomi i zimni.

[Vader]

Tymczasem Lenin sprawdził, czy już nadeszła pora na to, żeby przyjąć kolejną porcję swoich lekarstw, kiedy tylko zniknął towarzyszowi z pola widzenia. Ciężkie życie chorego, ale jakoś dało się przeżyć. By jednak się nie zanudzić, posprzątał wewnątrz pojazdu.

[Kubeł1001]

Radio:
Mając siekierę i tajgę wokół, nie będzie to zbyt trudne zadanie, choć fakt faktem, że ładnie się przy tym namachasz. Grunt, że nie będzie Ci chociaż zimno.
Vader:
Jeszcze nie, ale gdy uprzątnąłeś wnętrze Waszego syberyjskiego rumaka, nadeszła pora na kolejną pigułę.

[Radiotelegrafista]

“Co się zetnie, to się przetnie”, czy jakoś tak to leciało. Albo “co się narobi, to się zarobi”? Nie ważne. Oleżka dał sobie spokój z powiedzonkami i zabrał się za rąbańsko.

[Vader]

Toteż pobrał lekarstwo, popijając wodą.

[Kubeł1001]

Radio:
Szczęśliwie to właśnie na skraju tajgi odnalazłeś odpowiednio młode drzewa, które dało ściąć się siekierą, bo im głębiej w las, tym większe i starsze iglaki, do których potrzeba o wiele większych narzędzi. W dość szybkim tempie ściąłeś jedno, ale czy aby na pewno wystarczy?
Vader:
Udało się, tabletka nie stanęła Ci w gardle i możesz cieszyć się kolejnym dniem.