Syberia
-
-Dobrze, towarzyszu. Powinniśmy jakoś zająć się zabezpieczeniem naszej pozycji na noc, oraz zdecydować, kto weźmie pierwszą wartę.
-
— Ja mogę. Nie chce mi się dzisiaj spać szczególnie, a ty już kierowałeś, więc myślę, że będzie uczciwie, nie? — Odpowiedział w kwestii pierwszej warty.
-
-Skoro tak sobie życzysz, chociaż liczyłem na prawdziwe męskie rozwiązanie tej sprawy poprzez grę w kółko i krzyżyk.
-
— Żartujesz? Od takich sytuacji jest kamień, papier, nożyce. — Zaśmiał się Oleżka i wziąwszy siekierę, wyszedł na zewnątrz. Trzeba będzie narąbać trochę drewna na opał, bez ognia staną się podobni do krajobrazu okolicy. Nieruchomi i zimni.
-
Tymczasem Lenin sprawdził, czy już nadeszła pora na to, żeby przyjąć kolejną porcję swoich lekarstw, kiedy tylko zniknął towarzyszowi z pola widzenia. Ciężkie życie chorego, ale jakoś dało się przeżyć. By jednak się nie zanudzić, posprzątał wewnątrz pojazdu.
-
Radio:
Mając siekierę i tajgę wokół, nie będzie to zbyt trudne zadanie, choć fakt faktem, że ładnie się przy tym namachasz. Grunt, że nie będzie Ci chociaż zimno.
Vader:
Jeszcze nie, ale gdy uprzątnąłeś wnętrze Waszego syberyjskiego rumaka, nadeszła pora na kolejną pigułę. -
“Co się zetnie, to się przetnie”, czy jakoś tak to leciało. Albo “co się narobi, to się zarobi”? Nie ważne. Oleżka dał sobie spokój z powiedzonkami i zabrał się za rąbańsko.
-
Toteż pobrał lekarstwo, popijając wodą.
-
Radio:
Szczęśliwie to właśnie na skraju tajgi odnalazłeś odpowiednio młode drzewa, które dało ściąć się siekierą, bo im głębiej w las, tym większe i starsze iglaki, do których potrzeba o wiele większych narzędzi. W dość szybkim tempie ściąłeś jedno, ale czy aby na pewno wystarczy?
Vader:
Udało się, tabletka nie stanęła Ci w gardle i możesz cieszyć się kolejnym dniem. -
Problem w tym, że prawie na pewno nie starczy, a poza tym już ciął, więc kilka kolejnych ruchów ręką go nie zaboli. Zabrał się za kolejne.
-
Powaliłeś kolejne dwa drzewka, a zmrok zbliża się wielkimi krokami. Lepiej chyba liczyć, że te trzy wystarczą, a wcześniej jeszcze je obrobić, aby nadały się do czegokolwiek. Ewentualnie zagonić do tego swojego towarzysza i skorzystać z zaoszczędzonego czasu, rąbiąc kolejne.
-
Nie, na tą noc to powinno wystarczyć. Jutrzejszy dzień będzie dłuższy, być może pozbawiony nieodpowiedzianych wizyt panów na skuterach, także pracy też będzie można więcej skończyć. Zabrał się za cięcie drewna na mniejsze kawałki, nadające się do spalenia.
-
Udało Ci się, teraz wystarczy to tylko przenieść w pobliże pojazdu czy też obozowiska. Gałęzie też warto by wziąć, choćby na rozpałkę, choć pamiętałeś, jak jeden podróżny opowiedział Ci kiedyś o tym, że z sosnowych igieł można zrobić całkiem smaczny napar lub wykorzystać gałęzie do łowienia pod lodem, w przeręblu.
-
Hmm… Igły sobie zostawi, ale gałęzie stanowiły zbyt dobre paliwo dla ognia by zostać zaoszczędzonymi na potrzebę łowienia. Przeniósł to wszystko koło przeczepy, rano załduje do środka.
-
Udało Ci się, teraz pora wyrąbać w tym śniegu i lodzie jakiejś miejsce na ognisko i zacząć je powoli rozpalać, nim pojawi się mróz, mrok i dzikie zwierzęta. Albo coś jeszcze gorszego.
-
Towarzysz Lenin tymczasem zajmował się czyszczeniem i pielęgnacją broni. Bezbronność na Syberii to wyrok śmierci.
-
// Czej, po cholerę mam niby rozpalać ognisko na zewnątrz, kiedy mogę spać i zatrzymać ciepło wewnątrz przyczepy? //
-
///By odstraszyć dzikie zwierzęta i inne takie. Nie chcesz chyba zaraz po poranku wejść w legowisko zmutowanych wilków, bo nie chciało ci się ogniska zapalać?
-
// Ma to sens, chyba. //
Za to też się zabrał, przygotowując zagłębione, osłonięte od wiatru miejsce na osadzenie stosiku, a później zapalenie go.
-
Vader:
//Dziękuję. Ale zmutowane wilki to całkiem fajny pomysł.//
Udało Ci się. A sądząc po tym, że dźwięk siekiery na zewnątrz urwał się, Twój kompan skończył zbierać drewno na opał. Albo coś go zeżarło.
Radio:
Nie było to zbyt proste, miałeś przed sobą syberyjską wieczną zmarzlinę, prościej byłoby otoczyć czymś ognisko, ale kamieni w pobliżu chyba nie było. Mimo to, zalewając się potem pod warstwami ubioru, zdołałeś wreszcie wykopać odpowiednie zagłębienie, a później rozniecić w nim drobny ogień.