Syberia
-
Powaliłeś kolejne dwa drzewka, a zmrok zbliża się wielkimi krokami. Lepiej chyba liczyć, że te trzy wystarczą, a wcześniej jeszcze je obrobić, aby nadały się do czegokolwiek. Ewentualnie zagonić do tego swojego towarzysza i skorzystać z zaoszczędzonego czasu, rąbiąc kolejne.
-
Nie, na tą noc to powinno wystarczyć. Jutrzejszy dzień będzie dłuższy, być może pozbawiony nieodpowiedzianych wizyt panów na skuterach, także pracy też będzie można więcej skończyć. Zabrał się za cięcie drewna na mniejsze kawałki, nadające się do spalenia.
-
Udało Ci się, teraz wystarczy to tylko przenieść w pobliże pojazdu czy też obozowiska. Gałęzie też warto by wziąć, choćby na rozpałkę, choć pamiętałeś, jak jeden podróżny opowiedział Ci kiedyś o tym, że z sosnowych igieł można zrobić całkiem smaczny napar lub wykorzystać gałęzie do łowienia pod lodem, w przeręblu.
-
Hmm… Igły sobie zostawi, ale gałęzie stanowiły zbyt dobre paliwo dla ognia by zostać zaoszczędzonymi na potrzebę łowienia. Przeniósł to wszystko koło przeczepy, rano załduje do środka.
-
Udało Ci się, teraz pora wyrąbać w tym śniegu i lodzie jakiejś miejsce na ognisko i zacząć je powoli rozpalać, nim pojawi się mróz, mrok i dzikie zwierzęta. Albo coś jeszcze gorszego.
-
Towarzysz Lenin tymczasem zajmował się czyszczeniem i pielęgnacją broni. Bezbronność na Syberii to wyrok śmierci.
-
// Czej, po cholerę mam niby rozpalać ognisko na zewnątrz, kiedy mogę spać i zatrzymać ciepło wewnątrz przyczepy? //
-
///By odstraszyć dzikie zwierzęta i inne takie. Nie chcesz chyba zaraz po poranku wejść w legowisko zmutowanych wilków, bo nie chciało ci się ogniska zapalać?
-
// Ma to sens, chyba. //
Za to też się zabrał, przygotowując zagłębione, osłonięte od wiatru miejsce na osadzenie stosiku, a później zapalenie go.
-
Vader:
//Dziękuję. Ale zmutowane wilki to całkiem fajny pomysł.//
Udało Ci się. A sądząc po tym, że dźwięk siekiery na zewnątrz urwał się, Twój kompan skończył zbierać drewno na opał. Albo coś go zeżarło.
Radio:
Nie było to zbyt proste, miałeś przed sobą syberyjską wieczną zmarzlinę, prościej byłoby otoczyć czymś ognisko, ale kamieni w pobliżu chyba nie było. Mimo to, zalewając się potem pod warstwami ubioru, zdołałeś wreszcie wykopać odpowiednie zagłębienie, a później rozniecić w nim drobny ogień. -
Miarowo dokładał opału do ognia, chcąc go podbudować, aż nie osiąganie solidnego, stabilnego płomienia.
-
Przeznaczyłeś na ten cel sporo drewna, ale w końcu się udało i jeśli nagle nie zacznie sypać gęsty śnieg, nie zawieje zbyt mocno bądź nie zabraknie kolejnych kawałków drewna na opał, to powinno się tak raźno palić całą noc.
-
No cóż, jeżeli jego towarzysz będzie potrzebować pomocy, to będzie krzyczał. Albo wrzeszczał. A takich dźwięków jeszcze nie wydawał.
-
I wyśmienicie. A więc teraz - warta. Usiadł na pojeździe, niedaleko ognia. Jak już księżyc będzie wskazywał porę, obudzi towarzysza i wymieni się z nim. Obserwował okolicę.
-
W tym czasie Lenin spał.
-
Nic ciekawego się nie działo, więc przyszła pora na zmianę warty.
-
//Ja śpię, Radio ma okazję wybudzić niedźwiedzia na lekach ze snu.///
-
//
//Hmm, jakby tu mógł obudzić towarzysza?
Wziął dwie butelki w dłonie i uderzył nimi lekko o siebie, udając zbijanie kieliszków. Po tym, powiedział, dosyć głośno:
– Polewaj, póki Lenin śpi. – -
Uniósł lekko głowę do góry i udawał jeszcze śpiączego, chociaż bardziej zbudziły go ciężkie kroki towarzysza.
-Kto odważy się otworzyć butelkę bez wiedzy Lenina, ten będzie musiał się liczyć z tym, że Lenin mu tę butelkę na głowie roztrzaska. -
// Szanuję za nawiązanie, oczywiście o ile było naumyślne. //
– Wiedziałem, że na wódę to ty jak pies na miskę polecisz. Wstawaj, twoja warta. – Powiedział z wrednym uśmiechem.