‐ Raczej nie mamy szans na załapanie się na jakąś podwózkę. ‐ powiedział i ruszył w na zachód, gdyż to tam prowadziła autostrada. Lub też prowadziła na wschód, ale w Waszej obecnej sytuacji było to w zasadzie jedno i to samo.
‐ Mamy na to sporo czasu. ‐ odrzekł, rozchmurzając się nieco.
Pies zaś korzystał z nieco bardziej otwartej przestrzeni i wciąż biegał, będąc to za Wami, to przed Wami, a czasem znikając w lesie lub przydrożnym rowie.
Szliście tak resztę dnia i akurat, kiedy zaczynało się robić ciemno, a Świętoszek rozważał rozbicie obozu w okolicy, zauważyliście jakieś światła w oddali, do których to Twój towarzysz postanowił się wybrać, niczym ćma.
Ćmy nie mówią, a Świętoszek zwykł gadać. Roxi złapała go więc za szmaty i lekko potrząsła.
‐ Jesteś pewien, że chcesz tam iść? Nie mam ochoty walczyć w akompaniamencie wilków i twojego ziewania.