Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Elarid
  3. Karta Postaci

Karta Postaci

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Elarid
3.7k Posty 35 Uczestników 48.4k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001 Elarid
    napisał ostatnio edytowany przez
    #1397

    avatar Vader0PL Vader0PL

    zeżycie. Na szczęście po chwili się przyzwyczajam. I z niecierpliwością czekam, aż tych pięciu zlodowaciałych Nordów ruszy w dół. W stronę Wacka. W końcu ruszają.
    W tym czasie moja dłoń, sunąca udem Alicji, natrafia na przeszkodę: koronkowy brzeg majteczek. Sprytnym manewrem od spodu przedostaje się na drugą stronę i ląduję na cenzura.
    Jednak w tym samym momencie z głównego frontu – czyli z mojego ciała ‐ docierają do mnie niepokojące wiadomości. Otóż nagle w ciemnościach na płaskowyżu mojego podbrzusza zaginęło pięciu Nordów, którzy podążali do celu. Gdzie oni się podziali? Właśnie się nad tym zastanawiam, gdy słyszę namiętny szept Alicji:
    ‐ O kurcze! Ogórek! Ależ on jest wielki! Nie przypuszczałam, że mogą być aż tak duże…
    Kurna, co się stało? Wygląda na to, że Alicja trzyma w dłoni wiadomo co trzyma, a ja nic nie czuję. Ja pierniczę! Co jest grane?
    ‐ Ogórek – szepcze Alicja – jak wy nazywacie to, co ja teraz robię? Struganie ryśka?
    No kurna jakaś paranoja! W końcu po tylu latach samotnej udręki pojawia się Alicja ze swoją lodowatą rączką. cenzura – a ja nic nie czuję! Jak to się stało? Może położyłem się na kamieniu, który uciska mi na rdzeń kręgowy? Taki mini paraliż – gdzieś o tym czytałem. Spoko. Wystarczy, że się przesunę.
    Przesuwam się i to samo. Wielkie nic. Tylko w ciemnościach słyszę jak Alicja ciężko dyszy:
    ‐ Uff, Ogórek, cenzura to ciężka praca. Jestem wykończona… Długo to jeszcze potrwa?
    Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Więc mówię byle co:
    ‐ Jeszcze chwilę… Już em
    ‐ Ogórek, błagam, tracę siły.
    Kurna, mam już dość tej paranoi. cenzura. Unoszę się na łokciach. Sięgam w róg namiotu po pudełko zapałek. Zapalam. I co ja widzę?
    Wyczerpana Alicja klęczy przed metalową rurką masztu od namiotu i rchami posuwisto zwrotnymi doprowadzają ją do cenzura
    Kurna – kosmiczna pomyłka!
    I pomyśleć, że ta dziewczyna ma IQ na poziomie 180. Ciekawe, co by robiła, gdyby była ciut mniej inteligenta?
    W ramach alternatywnych form aktywności seksualnej, siedzę z tyłu naszego wozu i czytam erotyczno‐kryminalną powieść pt. DETEKTYW HAMMER. Od tego czytania cenzura.
    Właśnie do biura DETEKTYWA HAMMERA wchodzi NIEWYŻYTA LASKA, gdy słyszę głos Starego:
    ‐ Podobno ludzie mało czytają. A tu proszę bardzo ‐ wszyscy coś czytamy.
    Nie no, kurna, ten mój stary jest nie do pobicia! Jednym okiem patrzy na drogę, a drugim luka na mapę. I myśli, że w ten sposób poprawia narodową statystykę czytelnictwa.
    Tak samo sprawa czytelnictwa ma się z Macochą, która trzyma na kolanach jakieś tanie dzieło i czyta jednym okiem rolę teatralną (Ciekawe po co? Przecież nie mamy teatru ze sobą!). Ale mniejsza z tym, bo tak naprawdę to Macocha czyta tym drugim okiem, którym gapi się nad koniami i wypatruje na poboczu szyldów z napisem: klub dla dorosłych, nazwa potoczna
    Więc, kurna, nie fałszując statystyk – tylko ja w tym towarzystwie czytam.
    Na czym to ja przerwałem? OK.
    Do biura prywatnego detektywa HAMMERA wchodzi NIEWYŻYTA LASKA, która niby chcę go wynająć do brudnej roboty, ale tak naprawdę chodzi o coś innego. Bystrzak HAMMER od razu łapie, że do tego zlecenia nie będzie mu potrzebny cenzura
    A oto jak autor kryminału opisuje odczucia detektywa chwilę po przejściu bramy rozkoszy:
    „Tam w środku cenzura była jak przedmieście cenzura Czułem jakbym cenzura które wraz z cenzura. Ale nie był to cenzura sporego fragmentu jedwabne flagi na wietrze.
    Ale ta poezja nie trwała zbyt długo. cenzura
    W tym momencie, gdy mój wiadomo już zupełnie utożsamił się z wiadomo, na przednim siedzeniu Macocha składa swoją “sztukę”, Następnie patrzy nad linią krzewów . Zero szyldów z napisem: cenzura. Ziewa. W końcu odwraca się do mnie i…
    …jej wzrok ląduje na cenzura w moich spodniach.
    ‐ Ciekawa książka? – pyta perwersyjna żmijka i oblizuje swoje czerwone usta.
    ‐ Taa – mówię, czując, że do tego, aby mi samoczynnie wypalił, wystarczy mała dziura na drodze, w którą wjedzie nasz wóz.
    ‐ O czym tam piszą? – pyta nagle zainteresowany Stary.
    Ja pierniczę! Co to, kurna, nagle się znalazłem w dyskusyjnym klubie książki?
    ‐ Ooo… O transplantacji narządów wewnętrznych i zewnętrznych – zmyślam na poczekaniu.
    ‐ Brawo, Ogórek – zapala się Stary. – Czytaj więcej takich książek, a może zostaniesz lekarzem.
    ‐ Tak jest, tato – mówię.
    ‐ Bo, Ogórek, swoje lata już masz – truje dalej stary – i czas pomyśleć o przyszłości. Lekarz to dobry zawód. Ja to mówię z perspektywy pracownika umysłowego w Urzędzie Skarbowym. Bo to jedyna grupa zawodowa, co to główną pensję dostaję w kopertach, do których my, pracownicy umysłowi Urzędów Skarbowych, nie mamy wglądu…
    I tak Stary nawija, nawija i nawija – tymczasem za jego plecami rączka Macochy wędruje w moim kierunku. I z góry pb[cenzura**. Nic nie robi tylko tak trzyma i uśmiecha się:
    ‐ Och, Ogórek – szepcze – jaka fajna zakładka.
    I w tym momencie Stary wjeżdża w dziurę na jezdni, dłoń Macochy osuwa się w dół i…
    …i to wystarcza. cenzura
    Kiedy dochodzę do siebie, słyszę głos starego:
    ‐ Poza tym to dobrze, że Ogórek czytasz te medyczne książki, bo dzięki temu wzrasta czytelnictwo w naszym narodzie.
    ‐ Tak, tato.
    O dwunastej przekraczamy granice kolejnego miasta i wjeżdżamy do Dekapolis. Zatrzymujemy się przy ulicy, przy sklepie, do którego z wywieszonym jęzorem biegnie Macocha:
    ‐ Może uda mi się kupić biustonosz w rozmiarze XXXXL – mówi znikając w środku budynku.
    Stary tradycyjnie przysiada na wozie, otwiera plecak i zaczyna pacyfikować kanapki.
    Tymczasem ja z Wackiem ‐ który po przygodzie na tylnym siedzeniu na wozie wymaga zabiegów higienicznych – udaję się do łazienki. Przecież nie mogę podróżować z brudnym Wackiem po przepięknej ziemi Dekapolis!
    Wjeżdżam do klopa na zapleczu sklepuj i co ja widzę? Jakiś jełop przypiął płaszcz do armatury nad umywalką. Gdyby nie to, że Gębacz w nocy powiedział, że jest dopiero w Gilgasz (czy gdzieś tam), pomyślałbym, że to on. Bo to, kurna, w jego stylu. Ale bez jaj. Z Gilgasz do Dekapolis w płaszczu to się idzie z dwa/trzy tygodnie.
    Więc zbliżam się do umywalki i myślę, co miasto to obyczaj. Może ci z Dekapolis po prostu przypinają płaszcze w klozetach do armatury. No bo co, jeśli te krasnoludy mogą żyć pod ziemią – to niby czemu ludzie z Dekapolis nie mogliby przypinać płaszczy do kranów?
    Aby uszanować miejscowy obyczaj, przypinam swój płaszcz. Cenzura, rytualne mycie
    Jednak nie dane jest mi dokończyć rozpoczętej czynności. Za moimi plecami gwałtownie otwieraj się drzwi od kabiny kibla.
    Patrzę przez ramię i, kurna, z wrażenia opada mi na dno umywalki. W progu stoi Gębacz i zapina spodnie.
    ‐ Kurna, Gębacz, jakim cudem!?… Magowie cię przerzucili?
    Gębacz unosi głowę i zaczyna pęcznieć z dumy:
    ‐ Załapałem się wczoraj w nocy na stopa. No i mi się udało. Kierowca karoty jechał aż tutaj… Ale, Ogórek, co ty robisz?
    O co mu chodzi?
    ‐ Jak to co?… Nie widzisz dupku, że zgodnie z miejscowymi obyczajami myję sobie Wacka siedząc na rowerze.
    ‐ Takie tu są obyczaje?
    Kurna, Gębacz od czasu jak się zapisał do Młodzieży Wszechmiastowej jest głupszy niż ustawa przewiduje! Nie łapie dowcipów. Wszystko bierze na poważnie. Tak że można mu wcisnąć każdy kit.
    ‐ Jasne. Tylko to jest obyczaj niepisany ‐ mówię.
    ‐ Trochę kłopotliwy – zauważa Gębacz. ‐ Ale jako członek Młodzieży Wszechmastowej szanuję wszystkie niepisane obyczaje i tradycje narodowe. Więc na terytorium Gilgasz będę się mył tak, jak robią to miejscowi.
    Oki. Wychodzimy z klozetu na rozgrzaną do czerwoności ulicę. Gębacz ustawia się tyłem do drogi, po której wozy śmigają w kierunku plaż Gilgaszu: fru!… fru!… I zaczyna swój program kabaretowy.
    Wyjmuje z plecaka szkatułkę z czarnego drewna, następnie sięga do kieszeni. Stamtąd uroczyście dobywa srebrny kluczyk. Wkłada do dziurki. I… otwiera.
    Na samym dnie, jak perła na dnie oceanu, leży włos.
    ‐ Gębacz, to jest ten włos, który połknąłeś?
    ‐ Tak… Piękny, nie?
    ‐ Skąd wiesz, że to włos Alicji?
    ‐ A niby kogo mógłby być?
    Kurna, Gębacz ma taką krótką pamięć jak nasi politycy. Trzeba będzie sięgnąć do Instytutu Pamięci Narodowej i mu ją odświeżyć.
    ‐ No… Gębacz, nie udawaj niewiniątka… Na każdym rogu w mieście trąbią, że oprócz Alicji także Prezesinę wybudzałeś z hipnozy własnym cenzura… Więc to może być włos Alicji albo Prezesiny .
    Gębacz robi się czerwony jak burak. Swoją drogą do twarzy mu w tym kolorze. Pochrząkuje i dyplomatycznie sprowadza rozmowę na grząski grunt własnych przemyśleń:
    ‐ Mam głębokie przekonanie graniczącą z absolutną pewnością, że to jest włos Alicji. Takie rzeczy, podobnie jak miłość, po prostu się czuje… Ogórek, byłeś kiedyś zakochany?
    Kurna, niech się zastanowię… No jak? Pewnie, że tak!
    ‐ Byłem. I ciągle jestem!
    ‐ Tak? – Gębacz wydaj się być zaskoczony. – A niby kogo kochasz?
    ‐ No Macochę.
    ‐ Nie o taką miłość mi chodzi… Matkę to każdy kocha. Ale wiesz… chodzi mi o dziewczynę.
    Kurna, nawet mi się nie chcę tłumaczyć jełopowi moich skomplikowanych i delikatnych związków z Macochą. To nie na głowę Gębacza.
    Więc nic nie mówię, tylko sięgam po włos na dno szkatułki. Chcę sprawdzić do kogo należy. W końcu dotykałem cenzura.
    Kiedy trzymam go już w ręku, widzę, że Gębacz sinieje. Przez zaciśnięte gardło syczy w moją stronę:
    ‐ Ogórek… odłóż go natychmiast!
    Co to, kurna, relikwia, czy jak? I gdy się zastanawiam nad tym problemem teologicznym, łagodny podmuch wiatru unosi włos z moje dłoni. Włos zawisa w rozgrzanym powietrzu na wysokości trzech metrów nad ziemią i sobie frunie powolutku nad parkingiem.
    W tym momencie zaczyna się drugi punkt w programie kabaretowym Gębacza. Tym razem dla szerszej publiczności. Oprócz mnie obserwuje go Stary z kanapką w dłoni, Macocha w nowym biustonoszu, pracownik knajpy oraz pracownicy sklepu.
    A jest na co popatrzeć.
    Gębacz próbuje doskoczyć do frunącego w powietrzu włosa. Wybija się z obu nóg i skaczę w górę. Mag Powietrza, tyle, że nie Mag.
    Kurna, nikt, oprócz mnie, nie kapuje o co biega z tym skakaniem Gębacza. Patrzą na niego jak na wariata. A ten jak gigantyczne jojo skacze po całym parkingu.
    No jaja jak berety!
    I kiedy już Gębacz prawie go ma, nagle zawiewa prawy boczny wiaterek – wiecie, taki co to zawsze biednemu wieje w oczy – i sru włosem w kierunku wysuszonych Dekapolisowskim słońcem wzgórz:
    ‐ Ku
    wa, Ogórek, on odfruwa! – krzyczy Gębacz i zakłada płaszcz… I JEBUDU z butów przez obsiane pszenicą pole za włosem w kierunku wzgórz.
    Kurna, nawet mu nie zdążyłem powiedzieć, że jakby chciał drugi taki włos, to nie ma sprawy. W każdej chwili mogę mu załatwić. Przecież Boże Miłosierny, wybacz mi za to, co robię
    ‐ Gdzie on pobiegł? – pyta oniemiały Stary, patrząc na Gębacza, który w płaszczu zapiernicza w dół przez pszenicę chyba ze sto na godzinę.
    ‐ Na skróty.
    Stary gwałtownie wstaje z wozu. W jego oku widzę błysk – czyżby chciał się ścigać z Gębaczem?
    ‐ Pakujmy się do wozu. I jedziemy. Nie może być tak, że ten szczyl w płaszczu szybciej zajedzie nad wodę niż my wozem. Koniec z tymi ciągłymi postojami – zarządza Stary.
    Wsiadamy do naszego bolidu marki wiejskie drewno i ruszamy z kopyta.
    Fru! Na drogi. Stary narzuca większe tempo. Prędkość zapiera nam dech w piersiach. Wiatr rozwiewa włosy. A konie galopem!
    I kiedy tak szybujemy z mocnym postanowieniem, że zatrzymamy się dopiero nad jeziorem ‐ nagle z lewej mija nas karota.
    To Prezes, Prezesina i Alicja. Dogonili nas – a nawet przegonili. Ich karota zjeżdża przed nami na ulicy i migaczami daje jakieś tajemne znaki:
    ‐ O co chodzi? – zastanawia się Stary.
    ‐ Może coś się zepsuło? – sugeruje naiwnie Macocha.
    ‐ Ogórek, weż wołaj do nich – mówi w końcu Stary, ocierając pot z czoła.
    Krzyczę, ale odpowiada jedynie żona Prezesa.
    ‐ Ogóruś, jak to miło, że wołasz! Dzisiaj rano uciekłeś mi tak, że chyba się powinnam obrazić… Ale wspaniałomyślnie ci wybaczam…
    W tle tego ple‐ple Prezesiny słyszę głos Prezesa, który krzyczy:
    ‐ Powiedz im, kuwa, że przy pierwszej okazji zjeżdżamy w prawo do knajpy!
    Przekazuję więc tą radosną nowinę wszystkim obecnym. Stary drapie się po głowie:
    ‐ W prawo? Nie rozumiem… Po co?
    ‐ Może to jakiś skrót – sugeruje naiwnie Macocha.
    Dalej zjeżdżamy za karotą w prawo. I… lądujemy pięć metrów poniżej poziomu drogi na jakimś zadupiu Dekapolis, obok pola obsianym kukurydzą.
    ‐ To mi nie wygląda na skrót – mówi pod nosem Stary i wysiada z wozu. – Panie Prezesie… Dlaczego tutaj się zatrzymaliśmy?
    Oto jest pytanie – jak mówią aktorzy.
    Ale Prezes nie raczy odpowiedzieć. Rozsuwając rozporek, pędzi między kukurydzę.
    Kurna! Zjechaliśmy tylko dlatego, bo chciał się odlać! Paranoja. Rozglądam się na boki i…
    …i widzę to samo, co Stary, który łapie się za głowę. Kurna! Wprawdzie jest zjazd z drogi – ALE NIE MA WYJAZDU!
    Po drugiej stronie, tam gdzie powinien być wyjazd – stoi wojsko wyglądające na takich, którzy nie przepuszczają cywili. Pokazują na nas, po czym zaczynają się śmiać. Wyjazd zamierzają oddać do ruchu dopiero w listopadzie. Na razie kładą kamienie.
    No to jesteśmy ugotowani – załamany siadam na ziemi i kątem oka widzę, że…
    …że poboczem drogi jak strzała w locie przemyka Gębacz…
    …fru!… i już go niema.
    Kurna, mogłem iść z buta. Byłoby szybciej. I już mam się całkiem załamać, gdy do moich uszu dociera propozycja nie do odrzucenia:
    ‐ Chodź,Ogórek, poszukamy drogi – mówi Alicja i puszcza do mnie perskie oko.
    No to chodźmy…
    Rano o dziewiątej pobudka. Zwijamy obóz i dalej w drogę. “Nad wodę”
    Przed wyjazdem biegnę do klozetu, żeby mieć pusty pęcherz przed podróżą. Wpadam do środka. I, kurna, co ja widzę? Przy wiadrach Prezes. Niech to szlag trafi! Nie lubimy się od pamiętnej imprezy w naszym domu, kiedy wyjąłem korek w wannie, co spowodowało, że penis Prezesa zaklinował się w odpływie. Wprawdzie topór wojenny na czas wakacji został zakopany, ale niezbyt głęboko.
    Kurna, niestety na polu namiotowym jest tylko jeden klozet, więc nie ma wyjścia. Staję obok Prezesa i wartkim strumieniem oddaję mocz do wiadra.
    Grubas odwraca głowę i zazdrosnym spojrzeniem patrzy w moją stronę. Kurna, co jest grane? Czyżby Prezes był homosiem?
    ‐ Ja w twoim wieku też tak sikałem – mówi. ‐ Raz dwa i po sprawie. A teraz po kropelce: kap, kap, kap… Jakbym sikał klejem… Wiesz, Ogórek, ile ja czasu dziennie tracę stojąc przy wiadrze?
    ‐ Nie orientuje się panie Prezesi…
    ‐ Średnio cztery i pół godziny na dobę… Ale to jeszcze pół biedy… Przez tą moją powiększoną prostatę to mi, ku
    wa, Ogórek, nie staje…
    No to już się wyjaśniła sprawa, dlaczego Prezesina ciągle chodzi napalona.
    ‐ Ogórek, dam Ci dobrą radę. Korzystaj z życia, póki jesteś młody, bo później powiększy ci się prostata i dupa zbita.
    ‐ Tak jest, panie Prezesie – mówię, otrzepując cenzura.
    ‐ Tylko na jedno musisz uważać – mówi Prezes wykapując z siebie kropelkę moczu. – Uważaj podczas tego cenzura
    No nie, kurna, myślę sobie – nawet sympatyczny ten Prezes. Daje młodemu człowiekowi takie praktyczne rady. Może niepotrzebnie wtedy wyjąłem ten korek z wanny. Ale zanim domyślałem sobie tą myśl do końca, grubas otworzył swoją wielką gębę hipopotama i zerwał cienką nić porozumienia międzypokoleniowego:
    ‐ I jeszcze rzecz najważniejsza. O której powiem na samym końcu, żebyś sobie nie zapomniał podczas tych naszych wakacji… – tutaj Prezes na chwilę zamilkł, żeby wydusić ze swojego cenzura
    ‐ Tak, słucham, panie Prezesie…
    ‐ Możesz ciupciać gdzie chcesz i ile chcesz. Możesz posuwać dziurki od klucza i dziury w deskach po sękach. Możesz to robić z zabezpieczeniem albo bez… To twoja sprawa… Ale , ku*wa, szczylu o jednym musisz pamiętać zawsze i wszędzie. TRZYMAJ SIĘ Z DALA OD MOJEJ ALICJI I OD MOJEJ ŻONY! BO JAK SIĘ DOWIEM, ŻE COŚ WAS ŁĄCZY, TO CIĘ ZAŁATWIĘ TAK SAMO, JAK VIGO CZARNEGO SŁOŃCA SWOICH WROGÓW!
    Ja pierniczę – wybiegam w popłochu z klozetu. Ten Prezes to świr. I do tego impotent. Biegnę do wozu. Po drodze mijam Prezesinę, która łapie mnie w locie:
    ‐ Hej, Ogóruś, skarbie, gdzie tak pędzisz jak Struś… Słuchaj, Ogórek, czy mogłabym tak jak ostatnio pojechać z tobą na tylnym siedzeniu waszego malutkiego, ale jakże przyjemnego, wozu?
    Wyrywam się z objęć Prezesiny i pędzę dalej polem namiotowym w stronę naszego malutkiego, ale jakże przyjemnego wozu maki zabita dechami wiocha.
    ‐ Hej Ogórek, gdzie tak pędzisz na złamanie karku – staje na mojej drodze Alicja. – Przepraszam za to, co się wydarzyło w nocy. To było idiotyczne, że pomyliły mi się w ciemnościach
    rurki… Ale wiesz, możemy to powtórzyć w każdej chwili…
    Omijam Alicję stojącą na ścieżce i biegnę dalej. Dopadam wozu, wciskam się na tyły i mówię do starego:
    ‐ Tato, pogoń konia.
    Stary unosi prawe oko z nad mapy. Patrzy na mnie jak na wariata.
    ‐ Ktoś cię goni?
    ‐ Nie, ale…
    Na szczęście w tym momencie do dyskusji włącza się Macocha, która stoi przed wozem i przegląda jedyną lekturę, którą zabrała sobie na całą podróż ‐ czyli scanariusz:
    ‐ Jedźmy, tak jak mówi Ogórek, bo znowu do nas przysiądzie się Prezesina i trzeba będzie przepakować bagaże.
    Ten argument przekonuje Starego.
    Powolutku wytaczamy się z pola namiotowego. Uff… im dalej od tego świra Prezesa tym lepiej.
    W tym momencie, uroczyście ślubuję, że już nigdy więcej nie dotknę Prezesiny ani Alicji. Chromolę! Po co mi to? Czy nie lepiej uprawiać bezpieczny stosunek? Bez ryzyka wejścia w bezpośredni kontakt ze zwichrowanym Prezesem. Bez groźby zarażenia się przewlekłym wirusowym zapaleniem cewki moczowej, po którym człowiekowi prostata rozrasta się do wielkości arbuza. No, kurna!
    Od tej chwili postanawiam uprawiać podczas wakacji tylko bezpieczny seks z moją kochanką – czyli prawą dłonią.
    Tylko nie wiem, czy w tym wytrwam.
    Są różne drogi. Wiejskie, miejskie… Ale też są takie drogi, które prowadzą człowieka na manowce. Nie wiem, jakiej drogi chciała szukać Alicja, ale jedno jest pewne: ZABŁĄDZILIŚMY.
    Za polem kukurydzy skręciliśmy w prawo, potem poszliśmy w lewo, potem znowu w prawo… No i wiecie, gdzie jesteśmy teraz? Na zielonej trawce obok oczka wodnego. A po jego drugiej stronie stoi słup, którego cień przypomina szubienicę.
    Ktoś powie: no i co z tego?
    No kurna to, że jeszcze tego samego dnia rano ślubowałem, że podczas wakacji nie będę dotykał Alicji. Prezes mnie ostrzegał, że jak ją dotknę, to mnie powiesi za jaja.
    A co ja robię? Leżę obok Alicji na trawce obok oczka wodnego i palcem prawej dłoni cenzura. Czy to nie jest dotykanie? Czy to nie jest łamanie raz złożonego ślubowania? Czy to nie jest kuszenie losu?
    Jest!
    No i co z tego. Kto by się tym przejmował. Mój palec za radą yhm, za dużo tego ‐ wbrew logice – sunie jak samobójca po nodze Alicji, która udaje, że się opala. Od tego opalania jest gorąca jak lawa. Mojemu zwiadowcy najwyraźniej to nie przeszkadza. Najpierw wsuwa się w cień cenzura
    … i Alicja łapie mnie przez materiał sukienki za nadgarstek:
    ‐ Ogórek, musisz uważać…
    Oki. Już przerabiałem ten scenariusz kiedyś z Macochą, więc jestem zabezpieczony na każdą okoliczność. Prezerwatywy teraz noszę w każdej kieszeni. Do tego w sakiewce. W książkach. Oraz pod wkładką w lewym bucie. Więc moja droga cenzura
    ‐ Ogórek…
    ‐ Tak?
    ‐ Co ty robisz?
    ‐ Zakładam kra.
    ‐ Po co?
    ‐ Jak to po co? Przecież mówiłaś, że musze uważać.
    ‐ Głuptasie – śmieje się Alicja. – Źle mnie zrozumiałeś.
    ‐ Jak to źle?
    ‐ No musisz uważać, cenzura
    To znak opatrzności – myślę sobie. Opatrzność w ten sposób próbuje mi przypomnieć o ślubowaniu. Odsuwam się od Alicji. I wszystko jest na najlepszej drodze do tego, abym się opamiętał. Abym dotrzymał raz złożonego ślubowania. I abym nie zginął z rąk Prezesa. Ale w tym momencie Alicja ‐ niczym drowska kusicielka w raju – zwraca się do mnie z propozycją nie do odrzucenia:
    ‐ Ogórek, jest tak gorąco… Może się wykąpiemy nago w tym oczku wodnym.
    I wiecie, co ja niepomny na znaki opatrzności, kurna, mówię:
    ‐ Super pomysł!
    No i zrzucamy ciuszki. Po czym biegniemy do wody niczym nimfy wodne czy inne cholerstwo, nie zwracając uwagi na to, że cień słupa najwyraźniej ma kształt szubienicy.
    Wow! Fajnie jest się kąpać z nagą laską w takim oczku wodnym pod tym zajebiście gorącym dekapolijskim słońcem.
    ‐ Och, Ogórek – szepcze Alicja, przytulając się do mnie w wodzie – szkoda, że nie jesteś moim mężem, bo bym ci się oddała.
    Moja dłoń pod powierzchnią wody opada na cenzura. A mój głos niczym wąż na drzewie dobrego i złego kusi ją:
    ‐ Może złamiesz to swoje ślubowanie?
    ‐ Och, Ogórek. Ja nigdy nie łamię uroczyście złożonych ślubów…
    … nie kończy zdania ‐ zaczynamy się całować. Kurde, może jednak coś z tego będzie… cenzura Robi się gorąco. Bardzo gorąco. Żeby tylko woda się nie zagotowała! Chwilę później cenzura. Drugi raz może się nie powtórzyć taka sytuacja. Alicja w moich ramionach jest cenzura. Ujmuję ją dłońmi [n]cenzura** w środek tarczy…
    I w tym samym momencie, ponad ramieniem Ali, kątem oka na brzegu widzę trzy postacie. Stoją pod słupem. Pieprzeni Nordowscy podglądacze! Odrywam się od Alicji i dopiero teraz widzę dokładnie – to nie są obcy! To Prezes, Prezesina, Macocha i Stary. W komplecie.
    Zamieram w bezruchu.
    Zapada przysłowiowa cisza, w której Prezes spod słupa gapi się na mnie oczami pełnymi niepohamowanego gniewu. Kurna – to są oczy Demona!
    Oczami wyobraźni widzę mały kopczyk usypany pod słupem. To mój grób. Na tabliczce jest napisane: TUTAJ LEŻY OGÓREK, KTÓRY NIE DOTRZYMAŁ ŚLUBOWANIA I DLATEGO ZGINĄŁ ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ, POWIESZONY ZA JAJA NA TYM OTO SŁUPIE.
    I w tej złowrogiej ciszy nagle rozlega się radosny krzyk Prezesiny:
    ‐ Ogórek, co za super pomysł, żeby się kąpać nago! Ja też uwielbiam nudyzm!
    I zwariowana Prezesina zrzuca z siebie ciuszki, po czym goluteńka wpada do wody. Dociera na środek oczka wodnego, gdzie stoimy z Alą, i obejmuje mnie z drugiej strony.
    Nie! Nie! Nie! Tylko nie to!
    Teraz jestem pogrzebany na amen. Równocześnie dotykam dwóch kobiet Prezesa. Do tego jeszcze jedna z nich pod wodą trzyma mnie za ( ?° ?? ?°)
    Unoszę wzrok i patrzę w stronę Prezesa. Może stanie się jakiś cud. Może z jasnego nieba trzaśnie w niego piorun. Może zakrztusi się śmiertelnie śliną. Może… Błagam niech mu się coś stanie!
    I… Kurna, Prezes robi się na brzegu jakiś mniejszy! Co jest grane? Jakby wypuścili z niego powietrze. I nagle: JEBUDU! Zemdlony grubas wali cielskiem wieloryba o glebę. Nad ziemią unosi się obłok kurzu.
    Gość nie wytrzymał widoku w oczku wodnym – i odwalił kitę!
    ‐ Zemdlał – mówię radosnym głosem do Prezesiny. – Kurna, zemdlał!
    Prezesina lekceważąco macha ręką i krzyczy w stronę brzegu:
    ‐ Proszę mu tam zrobić sztuczne oddychanie. A my tu sobie z Ogórkiem trochę popływamy.
    No kurna, opatrzność czuwa nade mną w Dekapolis.
    A nad Prezesem nie.
    Bardzo lubię Dekapolis.
    Są dwa miejsca, w których mój Wacek potulnieje. Jedno to poczekalnia przed gabinetem wyrwizęba. Drugie to kostnica.
    Siedzimy w piątkę na drewnianej ławie przed metalowymi drzwiami, za którymi znajduje się Prezes. Nikt nic nie mówi. Cisza jak w grobie. Tylko siedzimy i gapimy się w te drzwi.
    Kurna, zastanawiam się, jak my przetransportujemy zwłoki Prezesa do miasta? W kufrze? Może dadzą nam trumnę – którą później odeślemy im pocztą? Tylko czy będą mieli taki rozmiar? Kurna, trumna dla Prezes musi mieć rozmiar XXXXL – tak jak miseczki biustonosza Macochy.
    Ale nie gaśmy przedwcześnie ogarka świeczki nad nie zakopanym grobem…
    Korytarzem do metalowych drzwi zbliża się dwóch Dekapolijczyków łapiduchów w maskach chirurgicznych na twarzy i z jakimiś obcęgami. Wchodzą.
    ‐ A mieli go uleczyć magią leczenia – lamentuje Macocha.
    Prezesina lekceważąco macha dłonią:
    ‐ Nie ma co się przejmować. On już cztery razy umierał… – w tym miejscu swojej wypowiedzi Prezesina wymownie patrzy w górę. – Ale chyba tam go nie chcą.
    A problemy zdrowotne Prezesa – jak pamiętacie ‐ zaczęły się nad oczkiem wodnym, gdzie Prezes padł zemdlony pod słupem.
    Wprawdzie Stary błyskawicznie go reanimował. I wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Ale kiedy Prezes zobaczył mnie po raz kolejny, znowu mu skoczyło ciśnienie do 200 na sekundę i fyrtnął koziołka.
    Więc Stary znowu go musiał reanimować. A ja – nauczony doświadczeniem – usunąłem się Prezesowi z oczu.
    I potem wszystko było pięknie. Znaleźliśmy boczną drogę, którą udało nam się dotrzeć do miasta, gdzie postanowiliśmy coś zjeść.
    Zajeżdżamy przed knajpę. Wysiadamy na ulicy. I kurna zaczyna się powtórka z rozrywki.
    Głupi Prezes zamiast patrzeć pod nogi, bezczelnie patrzy w moją stronę. Czerwieniej mu gęba. I fru… leży z kopytkami w górze przed wejściem do knajpy.
    Zanim dopadł do niego Stary, żeby go zreanimować, kelnerka ruszyła po pomoc. I chwilę później pojawili się “lekarze” z Dekapolis. Zrobili mu jakieś badanie, które wykazało, że wszystko jest OK.
    Więc go wypuszczają. Na wszelki wypadek schowałem się w budynku i obserwuje cała scenę zza szyby, popijając przepyszny miód pitny. Grubas robi krok, rozgląda się i nagle – nie wiem jakim cudem – nasze spojrzenia krzyżują się nad parkingiem … I znowu Prezes wali cielskiem o glebę – a jego kopytka sterczą w górze.
    No i w ten sposób znaleźliśmy się wszyscy na izbie przyjęć w “szpitalu”.
    Wiecie, co jest najgorsze? To, że chyba tylko ja wiem, co dolega Prezesowi. Po prostu nie może na mnie patrzeć! I ta jego awersja ma podłoże psychologiczne. Nie wiem – może by wystarczyło, gdyby mu dali łyżeczkę neospasminy na uspokojenie.
    Chętnie bym powiedział to tym łapiduchom, co to uwijają się wokół prezesa ‐ ale, kurna, nie umiem po debilnemu.
    No więc siedzimy przed tymi metalowymi drzwiami w grobowej ciszy i nagle…
    …i nagle w tej ciszy zza drzw"
    ‐Dobra, dobra, ale co ta historia ma wspólnego z tym, że zabiłeś barmana i tych najemników?
    ‐Co?
    ‐Pytaliśmy się ciebie, dlaczego ich zabiłeś. A tak poza tym w Dekapolis jest zimno jak cholera. Zawsze.
    ‐Eeee
    ‐Chyba się nie rozumiemy. Powód morderstwa?
    ‐Mięso było źle upieczone, a najemnicy dostali lepsze za mniejszą kwotę.
    ‐I dlatego ich zabiłeś?
    ‐Tak.
    ‐Dobra, idziesz ze mną.
    ‐Nie ma mowy sir.
    Po tych słowach Ogórek skorzystał ze zmęczenia psychicznego strażnika i uciekł mistrzosko na dach, by po nich uciec z miasta. Kolejna wielka ucieczka.
    Plecak bez dna
    Cenny artefakt, który umożliwia na noszenie wszystkiego bez poczucia dodatkowego ciężaru. Ogórek zdobył go na Archipelagu Sztormów, a miał go dostarczyć pewnemu przywódcy Smoczych Ludzi… a jak wiadomo po wadach, zdobył to i nie oddał.
    Pierścień Niewidzialnych
    Drugi artefakt Ogórka. Bardzo cenny ze względu na niewidzialność nosiciela. Tutaj historia wygląda zupełnie inaczej: Albowiem dostał go jako wynagrodzenie od Drowki, w zamian za dwa miecze‐artefakty. Wysoka nagroda, chociaż wolałby cenzura. Oczywiście nie złożył tej propozycji, dzięki czemu nadal żyje.
    Umiejętności: Skrytobójca, złodziej, umiejętności parkouru i freerunu, kusznik, łucznik, dobrze walczy swoim uzbrojeniem. Umie jeździć konno.
    WadyBrak magii, pływanie wychodzi średnio, nie umie walczyć żadną inną bronią, ścigany w sześciu miastach w Karak’Akes, w mieście Argent, na Archipelagu Sztormów, złe stosunki z Nagami, Smoczymi Ludźmi i grupami bandytów z okolic Hammer, Linnest, Gilgasz. Zakaz wstępu do połowy muzeów, miejsc kultów religijnych i barów z całego świata.
    Specyfikacje Wszystko, co widzi, przelicza na pieniądze.
    Zawód Łowca artefaktów, najemnik, złodziej.
    EkwipunekTo, co poniżej. Dodatkowo posiada dwa małe artefakty i małą kuszę przymocowaną do ręki. Pierścień, który może uczynić go niewidzialnym:
    image
    I tak zwana torba bez dna:
    image
    Wygląd/Ubranieimage

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • Kubeł1001K Niedostępny
      Kubeł1001K Niedostępny
      Kubeł1001 Elarid
      napisał ostatnio edytowany przez
      #1398

      avatar Konto usunięte Konto usunięte

      Ma Nicości kochana! To jest przecudne!

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001 Elarid
        napisał ostatnio edytowany przez
        #1399

        avatar Abbei_The_Toy_Maker Abbei_The_Toy_Maker

        Nawet nie wiem jak to skomentować ;^;

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • Kubeł1001K Niedostępny
          Kubeł1001K Niedostępny
          Kubeł1001 Elarid
          napisał ostatnio edytowany przez
          #1400

          avatar FD_God FD_God

          Ach, te słynne długie karty, które są wypełnione rozmowami.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001 Elarid
            napisał ostatnio edytowany przez
            #1401

            avatar Vader0PL Vader0PL

            To chyba było do mnie ;‐;
            Nawet Bożydara się pytałem, czy mogę to dać. Uznał że chyba tak (możliwe, że tak), choć nie czytał, bo szkoda życia ;‐;

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • Kubeł1001K Niedostępny
              Kubeł1001K Niedostępny
              Kubeł1001 Elarid
              napisał ostatnio edytowany przez
              #1402

              avatar maxmaxi123 maxmaxi123

              Skąd to wziąłeś?

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001 Elarid
                napisał ostatnio edytowany przez
                #1403

                avatar Vader0PL Vader0PL

                Mam swoje sposoby 🙂 Że też mi się chciało cenzurować całość i zmieniać nazwy na np. Pakt Trzech, Dekapolis, Gilgasz.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • Kubeł1001K Niedostępny
                  Kubeł1001K Niedostępny
                  Kubeł1001 Elarid
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #1404

                  avatar Konto usunięte Konto usunięte

                  Welp, dla mnie od dzisiaj jesteś Ogórek. Ogórku.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001 Elarid
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #1405

                    avatar Vader0PL Vader0PL

                    Mam zmienić wszystko na Piasek?

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • Kubeł1001K Niedostępny
                      Kubeł1001K Niedostępny
                      Kubeł1001 Elarid
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #1406

                      avatar Konto usunięte Konto usunięte

                      Po dłuższej debacie sędziowie zdecydowali, że ogórek lepszy.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001 Elarid
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #1407

                        avatar Kuba1001 Kuba1001

                        1. “Wyjeżdżamy ze Słowacji” Czegoś nie przerobiłeś.
                        2. "Komunistyczny burak:? Tu nie ma komunizmu :V
                        3. Do tego fiat i Polacy. Później był też samochód.
                        4. Żadnych pól czegokolwiek nie ma w okolicy Dekapolis.
                        5. Adam i Ewa?
                        6. Zajebiście gorące słońce w Dekapolis? Przecież Twojemu Krasnalowi prawie fujara tam zamarzła.
                          No dobra, doczytałem do końca. Nie, nie poprawiaj tego i tak bym nie sprawdzał i czytał po raz drugi ;‐;
                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • Kubeł1001K Niedostępny
                          Kubeł1001K Niedostępny
                          Kubeł1001 Elarid
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #1408

                          avatar Vader0PL Vader0PL

                          Na pewno?

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001 Elarid
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #1409

                            avatar Kuba1001 Kuba1001

                            Albo popraw, ale serio nie będę tego całego czytać od nowa, co najmniej na wyrywki.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • Kubeł1001K Niedostępny
                              Kubeł1001K Niedostępny
                              Kubeł1001 Elarid
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #1410

                              avatar Vader0PL Vader0PL

                              Poprawione, co z akceptacją?

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001 Elarid
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #1411

                                avatar Konto usunięte Konto usunięte

                                A teraz powiedz, że brak akceptacji. Zostaniesz wtedy Królem Zła.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • Kubeł1001K Niedostępny
                                  Kubeł1001K Niedostępny
                                  Kubeł1001 Elarid
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #1412

                                  avatar Rafael_Rexwent Rafael_Rexwent

                                  AdvBioSys pisze:A teraz powiedz, że brak akceptacji. Zostaniesz wtedy Królem Zła.

                                  That’s The Point Sergeant :v

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001 Elarid
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #1413

                                    avatar Vader0PL Vader0PL

                                    RR, jeszcze coś: Jeżeli będziesz chciał odzyskać rekrod najdłuższej karty postaci, to zrób to w przyszłym roku, proszę ;‐;

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • Kubeł1001K Niedostępny
                                      Kubeł1001K Niedostępny
                                      Kubeł1001 Elarid
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #1414

                                      avatar Rafael_Rexwent Rafael_Rexwent

                                      Hue hue heu…

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001 Elarid
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #1415

                                        avatar Kuba1001 Kuba1001

                                        Jeśli obiecasz, że będziesz często używał tego “ja chromolę,” albo “chromolić to” to masz akcept.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • Kubeł1001K Niedostępny
                                          Kubeł1001K Niedostępny
                                          Kubeł1001 Elarid
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #1416

                                          avatar Vader0PL Vader0PL

                                          A więc zgoda.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy