Miasto Gilgasz.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Usiadła na krańcu drogi i patrzyła się na zachód słońca.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Na szczęście żaden wóz nie jechał i w Ciebie nie walnął, więc bez przeszkód obserwowałaś zachód.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

‐Pięknie… ‐ Powiedziała zafascynowana odbiciem słońca od morza. Kiedy już słońce zaszło wróciła do karczmy.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Wróciłaś. Niezbyt się zmieniło, przez tę chwilę.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Więc wróciła swojego pokoju, ściągnęła miecz i poszła spać.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Nie zamknęłaś drzwi, poszłaś spać i zasnęłaś. Obudziłaś się następnego ranka. Na szczęście, nic Ci nie zginęło.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Wstała i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie zamknęła drzwi. Po chwili zabrała swoje rzeczy, zamknęła pokój na klucz, wzięła go i poszła na dół.

[Kubeł1001]

Konto usunięte

Przez chwilę zastanawiał się czy uwolnić syna czy jednak nie pozwolić na to. Mimo to pociągnął syna za kajdany w stronę najbliższej uliczki.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Taczka
Zrobiłaś to bez problemów.
Bóbr
Udało się i już do Was nie strzelają.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Podała klucz karczmarzowi.
‐Dziękuję za nocleg. ‐ Uśmiechnęła się i zaczęła się kierować do wyjścia.

[Kubeł1001]

Konto usunięte

‐ Wiesz, mógłbym Cię puścić … Ale miałbym równie ch*jową sytuację jak ty. Możemy też się jakoś dogadać. Twój wybór. ‐ Rzekł trzymając miecz bliski syna.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Taczka:
Jako, że nikt Cię nie zatrzymał, bez problemu trafiłaś do wyjścia.
Bóbr:
Nic nie mówił, za to Ty usłyszałeś, jakby ktoś cicho nucił. Po chwili zauważyłeś jak ostatni strażnik pada martwy, a z cienia zaułka ktoś wychodzi. Ktoś w czarnym płaszczu i z zakrwawionym mieczem.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Wyszła z karczmy pogwizdując, po wyjściu zaczęła się kierować do centrum miasta.

[Kubeł1001]

Konto usunięte

‐ Stój. ‐ Powiedział stanowczo do nieznajomego i przygotował się na ewentualny cios.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Taczka:
Centrum zajmował wielki rynek, pełen różnych kramów i straganów. Panowała wielka wrzawa, gdyż każda sprzedawca z osobna zachwalał swój towar, albo kłócił się z innym, czy też klientem. Klientów było wielu. Jedni kupowali, inni oceniali, a jeszcze inni kręcili się bez celu. Nie brak było kilku kieszonkowców i uzbrojonych strażników.
Bóbr:
I cios nadszedł, ale nie ze strony przybysza z mieczem, ale od tyłu, gdy Twój syn rzucił się na Ciebie i obaj upadliście na bruk.

[Kubeł1001]

Konto usunięte

Spróbował go zrzucić z siebie i wstać.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Rozejrzała się po straganach, może coś by ją zaciekawiło.

[Kubeł1001]

Kuba1001

Taczka:
Jedzenie, woda, alkohole, broń, futra, ubrania i wiele, wiele więcej.
Bóbr:
Udało Ci się go zrzucić, ale gdy zacząłeś wstawać, poczułeś zimne ostrze na karku.

[Kubeł1001]

Konto usunięte

Cóż, wiedział jaką miał pracę, zawsze mógł w niej zginąć. Nie chciał też zachować się jak głupiec więc leżał posłusznie.

[Kubeł1001]

Taczkajestfajna

Podeszła do straganu z brońmi.