Miasto Gilgasz.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001 Rafael:
Stanęło na dwunastu. Po chwili Kulimon odszedł chwiejnym krokiem od baru, usiadł przy pustym stoliku i zwalił się na niego. Po chwili usłyszałeś jego donośnie chrapanie.
Taczka:
A on czekał przed karczmą.
‐ Więc gdzie najpierw? ‐ zapytał.
Bóbr:
‐ Pewnie. ‐ syknął strażnik z uśmiechem na mordzie. ‐ Ale nie musisz tak służbiście.
Po tych słowach obaj przytrzymali skrzydła drzwi, abyś mógł wreszcie wejść do gabinetu. -
-
-
-
-
Kuba1001 Adv:
I poszli!
//Jeśli nie masz ochoty na gadanie z innymi członkami wyprawy, to zaczekaj, aż zacznę Ci w Hammer.//
Taczka:
Nieco się opierał, w końcu szlachcic nie chodzi z byle kim za rączkę. Jednak dość szybko stwierdził, że ma to gdzieś na chwilę obecną i pobiegł, by dotrzymać Ci kroku. Morze niezbyt się zmieniło, kilka statków ubyło, a kilka przybyło. Niemniej, mieliście piękny widok na zachodzące słońce, którego pomarańczowe, czerwone, różowe i żółte promienie odbijały się w wodzie.