Miasto Gilgasz.
-
-
-
Kuba1001
Angel:
Otworzył Ci Hobgoblin odziany w skórzaną zbroję, z maczugą zakończoną kulą nabijaną kolcami w jednej dłoni. Poza tym orężem cały był obwieszony nożami i sztyletami, nie tylko noszonymi przy pasie, ale też na piersi lub plecach.
‐ Czego? ‐ spytał, lekko uderzając kulą maczugi w otwartą dłoń.
FD_God:
Nim coś odpowiedział, otrzymał swoje zamówienie, a jednocześnie na dół stoczył się szlachcic, tłumiąc ziewnięcie pod wąsem i przecierając lewe oko.
Wiewiur:
Zapewne trochę to zajmie.‐ Najbliższy jest za pięć miesięcy. ‐ odparł niewzruszenie, omijając wzrokiem złoto, podobnie jak jego kompan.
Max:
‐ Korytarzem do końca, później w prawo, pierwsze drzwi na lewo. ‐ wyjaśnił.
//Przedpołudnie.// -
-
-
-
-
-
Rafael_Rexwent
Kuba1001 pisze:Rafael:
‐ Smoczy Dar. ‐ odparł z namysłem. ‐ Masz wielkie szczęście przyjacielu. Smoki obdarzają nim nielicznych. Bowiem otrzymanie od Smoka cząstki samego siebie z jego własnej woli to wielki zaszczyt.Rafael
- ‐ Wiem. Równie dobrze mógł mnie przecież wtedy zabić i zjeść. Tylko jakbyś wtedy dzisiaj wytrzymał w samotności? * ‐ zapytał z uśmiechem Łak.
-
Kuba1001
Max:
Tym razem nikt nie opierdzielił Cię za brak manier, bo nikogo w środku nie było.
Wiewiur:
No i kujesz.//On to złoto z dupy bierze? Fajna umiejka. Skoro miał w karcie tysiąc złota, wcześniej chciał dać im po pięćset na łebka, a teraz podwaja stawkę to już traci złoto, a z tego co pamiętam, to już trochę wydał.//
Angel:
‐ Co Ty chcesz od szefa? ‐ spytał, mając zapewne na myśli Camelaine’a.
FD_God:
Nie przedłużając, każdy z Was najadł się i napił, a szlachta opuściła lokal, oczywiście regulując rachunek u karczmarza.
Taczka:
‐ Wysłanie ich za Tobą było konieczne?No cóż, nie było to aż tak trudne, jak Ci się wydawało.
Rafael:
‐ Wbrew pozorom, mam wielu przyjaciół. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
W każdej karczmie mógł się napić, wypada określić do jakiej dokładnie poszedł lub jakiej dokładnie szukał.
Wiewiur:
Mięso. Duuużo mięsa.Robienie tego na oczach podejrzliwej straży to rzeczywiście genialny pomysł.
Rafael:
‐ Kilka dekad tułaczki nauczyło mnie czegoś o samotności i mogę Ci powiedzieć, że masz całkowitą rację.
FD_God:
Wzięli oni swoje konie i ruszyli pod bramę, bo zapewne tam owi czekali.
Angel:
Mimo iż w jednej dłoni nadal ściskał maczugę, to drugą wyciągnął do Ciebie, pewnie po kartkę ze zleceniem.
Taczka:
‐ O, jeszcze się trzymasz. ‐ powiedział nieco zdziwiony. ‐ Najpierw pieniądze za pokój i alkohol.‐ Proszę. ‐ odparł, błyskając białymi zębami, tak kontrastującymi z jego opaloną cerą.
-
-
-