Miasto Gilgasz.
-
-
bulorwas
Wrota karczmy się roztworzyły i zza nich wyszedł potężny i mroczny… niziołek. Właściwie to nie mroczny i nie potężny. Niziołek jak Niziołek z tym że ubrany jak najemnik. Zaraz po wstąpieniu do karczmy zaczął się rozglądać za czarodziejem który wcześniej chwalił swe zlecenie dużą ilością złota i wieczną chwałą.
-
Kuba1001
Max:
‐ To ubieraj pancerz i nie narzekaj! ‐ krzyknął, choć nadal szukał tego, co wcześniej.
Wiewiur:
Jesteś już pod oknem, ale teraz musisz się sprężać. Właściwie to masz tylko jedną szansę.Właściwie bronią dysponowała większość klientów karczmy, acz blizny miało już tylko kilku.
Taczka:
Nie robił nic, widać że nie mógł się nawet ruszać przez ból.I dopłynął, cumując na nadbrzeżu niedaleko Was. Teraz wydawał się jeszcze piękniejszy, zaś na dziobie jednostki pojawił się mężczyzna, typowy Nirgaldczyk, który zakrzyknął coś do Was. I o ile Ty nic nie zrozumiałaś, to szlachcic odpowiedział coś i to krzykiem, radosnym krzykiem, a podobny okrzyk poniósł się wśród wszystkich marynarzy na statku.
Bulwa:
Był tam, gdzie mówił, że będzie, czyli samotnie przy stoliku w kącie karczmy, gdzie też rzeczywiście był, w szarej szacie z kapturem i drinkiem w dłoni. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Nie odpowiedział, bo w sumie nie musiał, wynurzając się z powrotem. Podał Ci natychmiast resztę wyposażenia, czyli hełm, tarczę, włócznię, miecz i sztylet.
Wiewiur:
‐ Zależy. ‐ odrzekł enigmatycznie, nawet nie zaszczycając Cię spojrzeniem.Jeśli potrafisz skakać na wysokość ponad dziesięciu metrów to nie w sumie problemu. Ale że nie potrafisz, to musisz wymyślić coś innego.
Bulwa:
Nie dostrzegłeś jego reakcji, bowiem kaptur skutecznie zasłaniał jego twarz, a nawet bez niego niewiele byś dojrzał, a to z racji rzuconego na twarz zaklęcia, przez co wydawało Ci się, że pod kapturem jest czarna, bezdenna otchłań. Otchłań, do której co chwila wpadały kolejne łyczki trunku trzymanego przez Maga.
‐ Bywało lepiej. ‐ odrzekł krótko, machając ręką w stronę karczmarza, zapewne w celu zapewnienia sobie dolewki. -
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Przepisowe wyposażenie szeregowego trepa. ‐ wyjaśnił. ‐ Bierz i nie gadaj.
Taczka:
Skinął głową, a kiedy podszedłeś, splunął Ci w twarz z uśmiechem na ustach.Trapy spuszczono dość szybko, a pozostali zaczęli wchodzić na pokład.
Bulwa‐Khan:
‐ Dwa złota. ‐ odrzekł tamten i odszedł, nie czekając nawet na zapłatę, ponieważ Mag wskazał, że to on stawia.
Zaś gdy odszedł, Mag zniżył głos do iście konspiracyjnego szeptu:
‐ Jesteś pewien, że się na to piszesz? Z tej misji nie ma odwrotu, bo próba ucieczki to śmierć, z ręki Twoich współpracowników lub mojej.
Wiewiur:
Nie masz pewności, jak będzie dalej, ale tutaj masz ich kilka, co pozwoli Ci się wspiąć te kilka pierwszych metrów.‐ Jestem łowcą potworów, a nie Drowów.
-
-
-
-
bulorwas
‐Niziołki i tak nie żyją za długo, a rodzice od zawsze mi powtarzali że należy chwytać się przygody, a nie zajmować się pierdołami takimi jak domowe ognisko. Poza tym ze śmiercią mam do czynienia nie od dziś.
Mówiąc to ostatnie zdanie przypomniało mu się jak rabował trupy, co bylo w sumie śmiesznym okresem życia, więc prychnął stłumionym śmiechem -
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Drowy. ‐ odrzekł natychmiast, nawet nie pytając, o jakie potwory dokładnie chodzi.Udało Ci się wspiąć na osiem metrów, jeszcze trochę i najbliższe okno będzie na wyciągnięcie ręki.
Max:
Miałeś zarówno pochwę na sztylet jak i pochwę na miecz, jak zostało wcześniej wspomniane, więc schowałeś je tam, a tylko włócznię pozostaje trzymać w dłoni. No i tarczę.
Taczka:
//Jak zwał tak zwał.//
Uczynił identyczny gest.‐ Od kiedy przekroczyłaś pokład to nie. ‐ odparł z uśmiechem.
Bulwa:
‐ Miałeś ciekawych rodziców. ‐ odpowiedział, aby później odebrać dwa drinki, z których jeden wręczył Tobie, drugi zaś wypił duszkiem. -