Miasto Gilgasz.
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Zajmował się różnymi rodzaju rzeczami, zabijając czas. A to załatwiał potrzeby fizjologiczne w wygódce, może coś zjadł, sprawdził czy starczy mu zapasów stali, węgla i innych rzeczy niezbędnych do pracy.Tarn
Zbiegł więc na dół, nie za szybko, nie za wolno, by w razie czego zaatakować, przeciwnika, bądź sparować jego cios. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
//Otóż nie tym razem, nie komplikujmy już tego.//
Max:
W końcu doścignąłeś go, gdy stał plecami do ściany w ślepym zaułku.
Wiewiur:
I zabiłeś czas do przyjazdu ludzi, którzy mieli odebrać zamówienie na broń.Cios spadł właściwie z tyłu, kolejna kula ognia osmaliła ścianę, poparzyła Ci plecy oraz zapaliła ubranie na niej.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
//Nie, ja nie dam rady.//
Taczka:
Nim tam dotarłeś, solidny cios maczugi między łopatki położył Cię na podłogę.
Max:
‐ Panowie, możemy się dogadać… ‐ powiedział, sięgając za pazuchę. ‐ Co Wy na to?
Wiewiur:
‐ Tyle, na ile się umawialiśmy. ‐ powiedział jeden z nich i rzucił Ci dwie okazałe sakiewki. ‐ I ani sztuki złota mniej.
Tarn:
//Z tym, że ja lubię tę postać, więc nie zjeb tego.//
Zbiegłeś na kolejne piętro niżej, gdzie zatrzymałeś się na widok dwóch odzianych w płytę, wyposażonych w tarcze i miecze długie, strażników, którzy byli tak samo (a może jeszcze bardziej) zaskoczeni Twoim widokiem, jak Ty ich. -
-
-
-
opliko95
//Okej, po przeczytaniu ostatnich pięciu stron tego tematu jedyne co ogarniam, to że miasto się nie pali i nie ma masowej paniki. Czyli jest ok. Przynajmniej wiedza gracza jest tu taka sama jak postaci :P//
Dwa zmęczone po długiej drodze konie zbliżały się do miasta. W końcu miały zyskać zasłużony odpoczynek.
Mort i Ysabell w końcu docierali do miasta Gilgasz. Żadne z nich jeszcze nigdy tam nie było, więc wszystko najpewniej będzie tu dla nich zaskoczeniem.
‐No to w końcu jesteśmy w Gilgasz! To chyba pierwszy raz kiedy jestem w takim mieście… ‐powiedział Mort do swojej przyjaciółki. -
-
Kuba1001
Bulwa:
//Jeden na wóz, trzech na konie. Inaczej się nie da, bo na wozie nie ma miejsca dla pasażera…//
Taczka:
Tę drogę zagrodzili Ci jej bywalcy. Jak każdą inną zresztą.
Max:
//Bo mnie bawi, tak jak Twój kmiot, Maksiu :V//
‐ Nie…? Szkoda. ‐ mruknął i nagle wyciągnął dłoń, a choć nie miał tam nic, nagle wyleciał z niej strumień wody, który po chwili zmienił się w lód, zamrażając każdego z Was i jednocześnie przytwierdzając do ściany.
Opliko:
//Muszę chyba czymś je**ąć w to Gilgasz, żebyście tu tak nie leźli.//
Nim ta zdążyła odpowiedzieć, wciął się jej jeden z stojących pod bramą strażników, zatrzymując Waszą parkę.
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta. ‐ wyrecytował dobrze znaną formułkę.
Wiewiur:
//Musisz ich zabić albo ogłuszyć czy coś, inne opcji nie masz, bo raczej wątpliwe, że po zobaczeniu Ciebie jakoś Ci odpuszczą.//
‐ Od naszego pana? Prawdopodobnie już nigdy, dobrze się spisałeś, lecz niewiele więcej mu potrzeba. -
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Przynajmniej tyle dobrego, żegnam panowie. // Czekam aż się wkurzysz i czymś w niego walniesz, bo on zamierza tak siedzieć na dupie ;‐; //Tarn
// Nie umiem w logiczne myślenie, więc wolę się zapytać, czy taka akcja się uda. Wiesz, nie łamię jakiś praw, nie opieram się na jakiś fałszywych informacjach(moja głowa tylko i wyłącznie :V ). Wyrwanie jednemu z nich tarcz, a potem walnięcie tym bokiem/krawędzią, nie znam fachowej nazwy, w głowę jednego i drugiego jest możliwe? // -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Zabiłeś jednego, drugiego raniłeś, a trzeciego jedynie zmusiłeś do odwrotu, ale są spore szanse, że uda Ci się teraz przebić do drzwi.
Max:
Zniewoliłeś ten lód, wydawaj mu teraz swe rozkazy, o panie nasz lodowy, prezesie złoty, słońce lodu.
Udało Ci się stopić lód, co było dla rzezimieszka sporym zaskoczeniem, jednakże i tak poskutkowało tylko tym, że szybciej opuścił uliczkę.
Bulwa:
Bycie pie**olonym akrobatą zrobiło swoje. No, ruszyliście.
//Chcesz z nimi pogadać czy od razu zacząć w Kryjówce Łaków gdy będziecie na miejscu?//
Wiewiur:
//No popatrz, że miałem dla niego fabułę, ale całkiem mi z głowy wyleciała ;‐;//
Również się pożegnali i ruszyli w drogę powrotną do miasta.//Wszystko jest możliwe, nawet przekabacenie ich na stronę makareną, z tym, że prawdopodobieństwo tego działania może być małe lub duże :V//