Miasto Gilgasz.
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Powietrza i Wody. A co?Tak na szybko to możesz uciec tylko do jednego z dwóch otwartych uprzednio pomieszczeń.
Kupiec podziękował i schował monety do sakiewki, a Tobie nie pozostaje nic innego, jak tylko wrócić do swego rączego osł… rumaka. Tak, rączego rumaka.
Max:
‐ Yyy… No dobra, więc jak Mag nic nie zdziała to poślemy po Ciebie, zgoda?
Taczka:
//No to jest właśnie jeden z tych fantów.
I w ogóle jak mam rozumieć “metalowe przyczepienie na sztylet”?//
Vader:
No niekoniecznie, bo już po kilkunastu minutach coś się stało, a mianowicie karczmarz wrócił do pracy, więc masz w końcu okazję coś zamówić. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Myślicie, że podołałby jakoś tej kobiecie, co to w sekundę potrafi zmienić położenie?Tarn
Zamknął drzwi do jednego pomieszczenia, samemu uciekając do drugiego. // losowo, wybierz pomieszczenie do którego uciekł :v //Troyus
Wrócił więc w te pędy do swojego kochanego rumaka, który pewno już się doczekać nie może sowitej nagrody za wykonanie tak ciężkiego zadania, jak wożenie go na swoim grzbiecie. Podszedł do niego i wręczył mu to soczyste warzywo przyjemności, warzywo zdolne ukoić nerwy, i leczyć rany każdego kto tylko to spróbuje. -
-
-
-
Kuba1001
Opliko:
‐ Dopiero teraz? ‐ spytała ze śmiechem. ‐ Ja miałam takie przeczucie od kiedy znalazłam się na szlaku.
Taczka:
//Teraz łapię.//
O dziwo, trafiłeś i z pewnością nabiłeś mu sporego guza, a i jęk bólu, jaki z siebie wydał, mówi sam za siebie.
Vader:
‐ No witam, witam. ‐ odrzekł i zmierzył Cię wzrokiem. ‐ Podać coś?
Max:
‐ Dopóki Mag nie przyjedzie, musi być w jak najlepszym stanie, jasne?
Wiewiur:
‐ Jeśli zapewnisz mu odpowiednią motywację to… Chyba tak.I znów wróciłeś do salonu, zamykając za sobą drzwi. Ale czy na pewno wystarczą, aby ją zatrzymać?
Tym poetyckim akcentem zakończyłeś swą eskapadę z marchwią, a i osioł był zadowolony z posiłku. Niestety, Twój towarzysz, który właśnie do Ciebie podchodził, nie wyglądał na szczęśliwego, a wręcz przeciwnie.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Złoto wystarczy?Tarn
Rozglądnął się za jakimś oknem, innymi drzwiami, czy czymś podobnym.Troyus
Szczęścia Havira stoi u niego wysoko, lecz szczęście jego towarzysza jeszcze wyżej. Podszedł więc on do swego towarzysza wiernego i rzekł mu:
‐ A niechże, Sanczo, co żeś się Tobie stało?! Przecieższe//Tworzę nowe słowa :v // jest najmężniejszy z mężnych, to ludzie powinno tak wyglądać kiedy tylko Ciebie ujrzą. -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
W innej karczmie pewnie byś go nie dostał, ale że Gilgasz to miasto portowe, które do tego utrzymuje się z kontaktów ze wszelkimi wilkami morskimi to rumu mieli to zapewne tyle, co piwa, dzięki czemu po chwili karczmarz napełnił Twój kufel tym napojem morskich bogów.
‐ Sztukę złota. ‐ powiedział jeszcze i opuścił Cię, aby dolać jakiegoś mętnego i zielonego płynu do kubka Naga.
Opliko:
‐ I co? Może jeszcze powiesz, że to koniec naszej drogi i chcesz tutaj osiąść na stałe?
Taczka:
Cios odrzucił go o kilka kroków i nieco zamroczył. Gdy odzyskał trzeźwość myśli potarł bolące miejsce i splunął na bok krwią.
‐ Masz dość siły i umiejętności, aby ta walka była ciekawa. ‐ odezwał się po raz pierwszy od początku walki Serce. ‐ Ale tak się składa, że mnie brakuje… czasu. ‐ dodał i nagle poczułeś się dziwnie, jakbyś nie mógł wykonać choćby i najmniejszego ruchu, niezależnie od swojej woli.
Max:
Fakt, że zabronił Ci wejść, twierdząc, że jest zajęty, sprawia, ze chyba sam musisz coś sobie zorganizować.
Wiewiur:
‐ Złoto? Na pewno, ale nie wiem, czy masz go dość.Było okno, acz za małe, żebyś się przez nie przecisnął. Innych drzwi również brak.
‐ Nie najmężniejszy, a najgłupszy, mój druhu. ‐ odrzekł Ci przyjaciel, smutniejąc jeszcze bardziej. ‐ Tak się składa, że z mej winy straciliśmy całe nasze złoto.
-
-
-
-
Taczkajestfajna
//R.I.P moja postać//
Czekał, bo nic innego nie mógł przecież zrobić. -
Kuba1001
Taczka:
O dziwo, mógł, lecz po chwili, gdy Serce zachwiał się i padł bez życia, a bełt utkwiony w tyle jego czaszki mógł się do tego walnie przyczynić.
Vader:
Nie przyniosło Ci to większych trudności, toteż skończyło się sukcesem.
Max:
One, oczywiście, nie odwzajemniały Twoich spojrzeń, podziwiane budynki podobnie.
Wiewiur:
‐ Złotem, ale musisz mieć dużo, dużo tego złota. I mieć maniery, łatwo go obrazić.No to pora na unik lub ogólną improwizację, bo zbliżają się dwie magiczne kule ognia.
‐ No więc… Ja… No przechadzałem się po okolicy, mając oczywiście baczenie na nasze wierzchowce, lecz nagle zdałem sobie ze zdumieniem sprawę, że dotąd przypięta do pasa sakiewka znikła. Nie wiem jak i kiedy się to stało.