Miasto Gilgasz.
-
-
Kuba1001
Max:
‐ O zachodzie słońca, czyli pewnie za kilka godzin.
Vader:
Skinął głową.
‐ Twoim macierzystym portem kaperskim jest Gilgasz, więc płyń i działaj. A jeśli dowiem się, że wykorzystujesz przywileje korsarza nie tak, jak trzeba, zostaniesz ukarany wraz z całą załogą na równi z piratami. Zrozumiano?‐ Straszna rzecz, nie? ‐ spytał jeden.
‐ Dokładnie. ‐ zawtórował mu drugi. ‐ Zresztą, jak on się jeszcze trzyma na tym koniu?
Taczka:
Przeszedłeś wzdłuż i wszerz cały dom i go nie znalazłeś, więc na pewno kręci się gdzieś po mieście, gdyż w meble zmieniać się nie potrafi.Był tuż obok, więc znalezienie go nie było wcale trudne.
Wiewiur:
‐ Wiatru, Wody, Elektryczności i Alchemii. Coś z tego Cię zainteresowało?‐ A czemu nie? Przecież nie może być wielkim wojownikiem, bo skoro się tak kryje, to na pewno tchórz.
Biorąc pod uwagę Twoją budowę ciała i wagę takiego kiziora w pełnej zbroi i ekwipunku? Nie.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Płyniemy do Archipelagu Sztormu, młody. ‐ odparł jeden, który akurat był na warcie przed statkiem. ‐ To tak jakby nie jest rejs pasażerski.Nie był to co prawda szczególnie rozchwytywany towar, acz kilka sklepów było, w tym jeden po sąsiedzku, w którym zaopatrywaliście się już od dawna.
Max:
Znałeś drogę na tyle dobrze, by wrócić tam dość szybko, a ponadto nie miałeś żadnych nieprzyjemności po drodze. Zapewne wszelcy łotrzykowie, widząc Ciebie, podwinęli ogon i uciekli.
Rafael:
‐ Nie wiem o czym gadasz, ale chyba żeś mieszkał w jakiejś jaskini… No, nieważne, za gadanie mi nie płacą, także wchodzisz?
Vader:
Skinął głową i opuścił bryg, udając się z powrotem do miasta.Milczałeś, ale i jechałeś, kiedy postanowili zabrać konia do miasta wraz z Twoim “truchłem.”
Wiewiur:
‐ To akurat dość ograniczona dziedzina Magii, która pozwala głównie na sianie spustoszenia różnorakimi piorunami i błyskawicami. Poza tym można jej użyć do celów sygnałowych lub do pobudzenia akcji serca, ale nic poza tym, a przynajmniej ja na nic takiego nie wpadłem.I tak zostałeś zapędzony w kozi róg, bez możliwości ucieczki… To chyba nie tak miało być, prawda?
‐ Tak, tak! ‐ krzyknął, odbierając od Ciebie miecz. ‐ To dobry pomysł. Ty zaczniesz strzelać, a wtedy ja rzucę się na niego z tyłu, z mieczem.
Tymczasem Waszą naradę przerwał odgłos kroków, które z każdą chwilą zbliżają się, więc pewnie Wasz cel jest już blisko. -
-
maxmaxi123
A jak żeby inaczej! Pewnie już cały ten ich świat dowiedział się o tym, co zrobił temu goblinowi i jak dorwał tego złodzieja maga! Ale… czy to nie znaczy, że jest za jego głowę wielka nagroda?! Musi się mieć na baczności. Ostrożnie więc wkroczył do budynku, mając na uwadze innych okolicznych ludzi. Przypatrywał się każdemu z nich dobrze, żeby zobaczyć czy któryś z nich nie wygląda jak jakiś złoczyńca, lub nie jest goblinem.
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Zależy o jakich machinach mowa. ‐ wtrącił pierwszy oficer.Owszem.
Max:
Akurat w koszarach trafiłeś na samych strażników, w większości rasy ludzkiej, choć trafiło się nieco Elfów, a nawet Orkowie i prawdziwy ewenement jakim jest Drakonid. No, ale poza tym to żadnych Goblinów.
Rafael:
Nie było to jakoś szczególnie problematyczne i w ten sposób trafiłeś do Gilgasz, stolicy pieniądza, centrum handlu verdeńskiego, miejsca, w którym można w jeden dzień stracić tyle samo, ile zyskać i tak dalej, i tak dalej.
Wiewiur:
‐ Opanowałem tylko podstawy, bo i tyle wystarcza, aby nadać większej prędkości statkowi. Do niczego innego z reguły tej Magii nie używam.No niezbyt, choć w grę zawsze może wejść zdrada swego pracodawcy, błaganie o litość lub coś w ten deseń.
Jak na razie jeszcze nic nie widzisz, zaś Sanczo skierował swoje kroki na własną pozycję, oczywiście przekradając się krzakami tak, aby nikt go nie zauważył.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
W odpowiedzi schwylił się, aby spojrzeć Ci w oczy, a później otworzył wielką paszczę, w której mogłaby zmieścić się Twoja głowa, i wydał z siebie kilkusekundowy ryk, przy okazji opluwając Cię i dając zakosztować swojego śmierdzącego oddechu. Później, wyraźnie usatysfakcjonowany, ruszył swoją drogą, mijając Cię.
Vader:
‐ Pewnie jakieś się tu znajdą, a jeśli nie to powinniśmy płynąć do Nowego Gilgasz, jest bliżej. Ale oznacza to handlowanie z Czarnym Słońcem, bo to ich miasto.Przeszywice, a na to nałożone zbroje z utwardzonej skóry, wzmocnione płytkami żelaza w kilku punktach. Do tego nagolenniki, naramienniki, kolcze kaptury i hełmy.
Taczka:
‐ Masz coś przeciwko wyżynaniu dzikusów lub walce z morskimi bestiami?Trafiłeś tam bez problemów, a że miejsce było Ci znane, to właściwie nie zmieniło się od Twojej ostatniej wizyty. Podobnie jak zasiadający za lada Hobbit, który zajęty był spożywaniem któregoś, z zapewne wielu, posiłków.
Wiewiur:
‐ Innych nie znam, tylko Powietrze i Elektryczność. A Alchemia to przeważnie tworzenie różnych mikstur, eliksirów, wywarów i tym podobnych. Ach, no i jest jeszcze Magia Wody, moja ulubiona.Miecze już mieli wzniesione do zadania ciosu, lecz zawahali się i spojrzeli na mężczyznę na tronie, a ten kazał im opuścić broń, co dla Ciebie powinno być zachętą do mówienia.
W końcu pojawił się. Był mężczyzną i chyba człowiekiem, ale jakiś dziwnie wielkim, wysokim i szerokim w barach, choć więcej ciężko ustalić, gdyż całe ciało skrywa czarny płaszcz, a głowę i twarz ‐ kaptur tej samej barwy.
Rafael:
Owszem, a tutaj miał dużo morza do oglądania. No i statki wraz z okrętami. Dziesiątki lub setki, tych pierwszych oczywiście więcej, bo w końcu to port kupiecki, nie wojenny. -