Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
CCr:
Trafiłeś tam bez problemu, dzięki wskazówkom karczmarza, a otworzyłeś je dzięki kluczykowi. W środku wiele nie zastałeś, głównie łóżko i proste umeblowanie, aby w miarę komfortowych warunkach przetrwać tu noc i ewentualnie dzień.
Bulwa:
Było kilka takich, a mianowicie kobieta, Elfka i Krasnoludka.
Taczka:
Nie, ale zostawił kartkę na drzwiach swej pracowni, że poszedł się napić i wróci wieczorem. O ile wróci…
Wiatrowiej:
//Dwóch na straży przed wejściem, kilkunastu patrolujących teren dwójkami lub trójkami, coś mi się wcześniej musiało pomylić.//
Bez zwracania na siebie uwagi odkryłeś, że spadzisty dach zbudowany jest z kamienia i dachówek, wejścia są dwa, pilnie strzeżone, przednie przez dwóch strażników, a tyle przez trzech, do czego dochodzi około tuzin patrolujący teren w okolicy dwójkami lub trójkami. Poza tym jest tu niewiele okien, zaczynają się od około dziesiątego metra i są wybudowane dość regularnie, co około cztery kolejne metry. Tylko o kanalizacji niewiele ustaliłeś, siedzenie przy rynsztoku byłoby co najmniej dziwne i przede wszystkim zwracające uwagę…
Max:
‐ Jestem w pracy, drogi panie, więc nie zatrzyma mnie pan na dłużej. ‐ odparła, choć z odejściem wyraźnie zwlekała.
Na tacy miała dwa kufle piwa i kieliszek białego wina, a ubrana była głównie w błękit i biel (to pierwsze to kolor spódnicy, pozostałe ubrania są białe).
Wiewiur:
Do żadnego leża się nie ruszyłeś, Sanczo Cię powstrzymał, bo walka wciąż trwała, a głupio byłoby zginąć przypadkiem podczas jej trwania, prawda?‐ A Ty tu czego, hę? ‐ spytał jeden z ludzi i zaraz dobył sztyletu, pozostali poszli w jego ślady, oczywiście ignorując Twoje pytanie.
-
-
Konto usunięte
Wspaniałe, po prostu super. Czy on myśli, że się nagle stanę niewidzialny?
Wrócił do domu, przebrał się w bardziej robocze (nie do włamań, po prostu brudne, do zepsucia) ciuchy, schował pod ubraniem łom i w jakimś ciemnym, pustym zaułku jak najbliżej centrum zaczął badać sprawę kanałów -
-
-
Kuba1001
CC4:
Sen nadszedł dość szybko po długiej podróży, więc zdrowo przespałeś całą noc, budząc się rankiem, rzecz jasna dnia następnego.
Bulwa:
Na Twój widok cicho parsknęła śmiechem.
‐ Chyba największe miasto w całym Verden, a zamiast tłumu adoratorów mam niziołka. ‐ powiedziała i pokręciła głową.
Max:
‐ Sztukę? Ja? ‐ spytała, wyraźnie zdziwiona i zbita z tropu.
Wiatrowiej:
//Dobra, przejdźmy do konkretów: Co chcesz o nich dokładnie wiedzieć?// -
-
-
-
-
bulorwas
‐Mówisz do najemnika, który pracuje koło Magnusa i innych słynnych, a ty nazywasz mnie zwykłym Niziołkiem? Czują się obrażony.
Powiedział wskakując na krzesło na przeciw elfki.
‐Spuszczałem manto orklogom, wilkołakom i innym podobnie groźnym istotom.
Pochwalił się rzucając monetą w stół tak by się w niego wbiła. Prosta sztuczka, szuka się sęku w drewnie z którego wykonany jest stół i podkręca się monetę. -
Kuba1001
Bulwa:
‐ A ja jestem szlachcianką ze Złotych Włości, narzeczoną Kapłana Straceńczego Słońca, która przybyła tu w celu wykonania ważnej misji dla samego Uthera Światłodzierżcy. ‐ odparła. Oczywiście, jej słowa były zwykłym kłamstwem, ale najwidoczniej za takie uznała również Twoje przechwałki. Choć sztuczka z monetą zrobiła na niej nikłe wrażenie. Nikłe, ale zawsze jakieś.
CC4:
Owszem, nie, a tutaj na pewno na coś trafisz. Niemniej, masz szczęście, w karczmie panuje mały ruch i nie będziesz mieć jakichkolwiek trudności podczas otrzymywania posiłku, który wypadałoby zamówić u karczmarza, prawda?
Max:
‐ Niby co? ‐ spytała, coraz bardziej zdziwiona. ‐ O co panu chodzi?
Wiatrowiej:
//. . .
Cóż, na większość pytań możesz znaleźć odpowiedź tylko włażąc do środka, a co do innych: Słaby nurt, używany, ale nie tak, żeby grozić jakimiś uszkodzeniami, dwa metry pod ziemią.// -
-
-
wiewiur500kuba
Kuba1001 pisze:Wiewiur:
Do żadnego leża się nie ruszyłeś, Sanczo Cię powstrzymał, bo walka wciąż trwała, a głupio byłoby zginąć przypadkiem podczas jej trwania, prawda?‐ A Ty tu czego, hę? ‐ spytał jeden z ludzi i zaraz dobył sztyletu, pozostali poszli w jego ślady, oczywiście ignorując Twoje pytanie.
Tarn
‐ Nie chcecie panowie trochę zarobić?Troyus
Prawda, prawda! Podziękował swemu kompanowi i czekał na koniec tej wspaniałej walki! -
-
bulorwas
‐Kapłani składają śluby przynależności, mogą się r*chać, ale małżeństwo nie wchodzi w grę.
Odpowiedział ciekawostką zasłyszaną od jednego kapłana, który kiedyś uratował mu życie.
‐Jeśli rzeczywiście byłabyś tu na misji, nie powiedziałabyś tego najemnikowi. Co jak co, ale siły zła płacą znacznie więcej niż inni, bo moją znacznie większe spektrum zarobków. Za informacje to takim agencie, dostałbym jakiegoś tysiaka, może półtora.
Zmierzał do końca.
‐Poza tym taki nędzny sarkazm to chyba najgorsze czego mogłaś użyć w walce z takim prestidigitatorem słowa, jak ja.
Pochwalił się znajomością wyrafinowanego słownictwa.
‐Jeśli mi nie dowierzasz, możesz przyjść tu jutro w południe. Będę z Magim ogadywał jedną sprawę.
Zaproponował. -
-
Kuba1001
Taczka:
Wieczorem, gdy miałeś udać się na zasłużony odpoczynek, usłyszałeś, że Krasnolud wrócił. W końcu kto inny otworzyłby drzwi z tak głośnym trzaskiem i warknął: “Wróóóóóciiiiłłeeeeeeeeeeeeeeem, ku*waaaaaaaa!”?
Bulwa:
‐ Mam o wiele ciekawsze zajęcia niż uganianie się za jakimś Hobbitem z manią wielkości. ‐ odparła zjadliwie ze słodkim uśmieszkiem.
Wiatrowiej:
Wejście tam nie było trudne, o wiele ciężej będzie umyć ubrania, choć i tak nadają się w sumie do wyrzucenia. Po kilku chwilach oględzin możesz stwierdzić, że kanały nie są zbyt zanieczyszczone, a woda sięga Ci w nich do pasa. Są szerokie na jakieś dwa metry, może około metra osiemdziesiąt.
CC4:
‐ Proponuję, jak zawsze, jajecznicę na boczku, ściślej mówiąc to sześc jajek i ćwierć kilko boczku, ewentualnie można dorzucić do tego pomidory i pajdę chleba z masłem, albo i bez masła… Do tego jakieś piwo, woda lub sok. No i to by było na tyle, inne dania są już mało śniadaniowe, jeśli mam być szczery.
Max:
‐ A niby skąd pan to może wiedzieć?
//No, dajesz. Bo wiem, że Ty to sobie mogłeś sprawdzić w przeglądarce, ale pańszczyźniany chłop nie miałby takiej możliwości.//
Wiewiur:
‐ Ty jesteś jakiś głupi, że sam się nam w łapy pchasz? ‐ spytał Goblin.
‐ Dobra, oddawaj mieszek, zarobimy. ‐ powiedział mężczyzna, podchodząc do Ciebie na kilka kroków, dwa kroki dalej trzymał się jego kompan, a Goblin nadzorował operację z tyłu.Po kilku minutach kompan zawołał Was, więc najwidoczniej możecie przyjść, bo sprawa zakończona.
-