Miasto Gilgasz.
-
wiewiur500kuba
Kuba1001 pisze:Wiewiur:
Do żadnego leża się nie ruszyłeś, Sanczo Cię powstrzymał, bo walka wciąż trwała, a głupio byłoby zginąć przypadkiem podczas jej trwania, prawda?‐ A Ty tu czego, hę? ‐ spytał jeden z ludzi i zaraz dobył sztyletu, pozostali poszli w jego ślady, oczywiście ignorując Twoje pytanie.
Tarn
‐ Nie chcecie panowie trochę zarobić?Troyus
Prawda, prawda! Podziękował swemu kompanowi i czekał na koniec tej wspaniałej walki! -
-
bulorwas
‐Kapłani składają śluby przynależności, mogą się r*chać, ale małżeństwo nie wchodzi w grę.
Odpowiedział ciekawostką zasłyszaną od jednego kapłana, który kiedyś uratował mu życie.
‐Jeśli rzeczywiście byłabyś tu na misji, nie powiedziałabyś tego najemnikowi. Co jak co, ale siły zła płacą znacznie więcej niż inni, bo moją znacznie większe spektrum zarobków. Za informacje to takim agencie, dostałbym jakiegoś tysiaka, może półtora.
Zmierzał do końca.
‐Poza tym taki nędzny sarkazm to chyba najgorsze czego mogłaś użyć w walce z takim prestidigitatorem słowa, jak ja.
Pochwalił się znajomością wyrafinowanego słownictwa.
‐Jeśli mi nie dowierzasz, możesz przyjść tu jutro w południe. Będę z Magim ogadywał jedną sprawę.
Zaproponował. -
-
Kuba1001
Taczka:
Wieczorem, gdy miałeś udać się na zasłużony odpoczynek, usłyszałeś, że Krasnolud wrócił. W końcu kto inny otworzyłby drzwi z tak głośnym trzaskiem i warknął: “Wróóóóóciiiiłłeeeeeeeeeeeeeeem, ku*waaaaaaaa!”?
Bulwa:
‐ Mam o wiele ciekawsze zajęcia niż uganianie się za jakimś Hobbitem z manią wielkości. ‐ odparła zjadliwie ze słodkim uśmieszkiem.
Wiatrowiej:
Wejście tam nie było trudne, o wiele ciężej będzie umyć ubrania, choć i tak nadają się w sumie do wyrzucenia. Po kilku chwilach oględzin możesz stwierdzić, że kanały nie są zbyt zanieczyszczone, a woda sięga Ci w nich do pasa. Są szerokie na jakieś dwa metry, może około metra osiemdziesiąt.
CC4:
‐ Proponuję, jak zawsze, jajecznicę na boczku, ściślej mówiąc to sześc jajek i ćwierć kilko boczku, ewentualnie można dorzucić do tego pomidory i pajdę chleba z masłem, albo i bez masła… Do tego jakieś piwo, woda lub sok. No i to by było na tyle, inne dania są już mało śniadaniowe, jeśli mam być szczery.
Max:
‐ A niby skąd pan to może wiedzieć?
//No, dajesz. Bo wiem, że Ty to sobie mogłeś sprawdzić w przeglądarce, ale pańszczyźniany chłop nie miałby takiej możliwości.//
Wiewiur:
‐ Ty jesteś jakiś głupi, że sam się nam w łapy pchasz? ‐ spytał Goblin.
‐ Dobra, oddawaj mieszek, zarobimy. ‐ powiedział mężczyzna, podchodząc do Ciebie na kilka kroków, dwa kroki dalej trzymał się jego kompan, a Goblin nadzorował operację z tyłu.Po kilku minutach kompan zawołał Was, więc najwidoczniej możecie przyjść, bo sprawa zakończona.
-
-
-
-
Kuba1001
CC4:
‐ Za wszystko? Powiedzmy, że z piętnaście złota.
Max:
‐ Głupie i śmieszne, tak? ‐ spytała i w tym momencie nie miałeś pewności czy jest Twoimi słowami rozbawiona czy zdenerwowana.
Wiewiur:
‐ A wyglądamy na morderców? Jesteśmy prostymi złodziejami i kieszonkowcami.Miałeś nieco książek leżących obok ogniska, bandyci najwidoczniej nie potrafili wykorzystać ich inaczej, niż jako podpałkę, acz były już one zapisane, więc może być ciężko napisać tam cokolwiek nowego.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ Historia nie jest Twoją mocną stroną, prawda?
Max:
‐ No dobrze… Coś jeszcze?
CC4:
Wyczekiwanie się opłaciło, bo wkrótce poza kuflem piwa miałeś przed sobą jajecznice, dokładnie taką, jak opisywał ja karczmarz, i zapewne równie smakowitą.
Wiatrowiej:
W tym tempie zastanie Cię tu noc, jeśli nie następny dzień.
Wiewiur:
W końcu znalazłeś nieco papieru, który będzie nadawać się idealnie.Nie do końca, bo po kilku krokach poczułeś na plecach chłód stalowego ostrza sztyletu.
‐ Nie zapomniałeś aby o czymś? ‐ zacharczał Goblin. ‐ Mieszek albo życie. -
-